Nowy Ford Mustang w starym stylu – V8, skrzynia manualna, napęd na tylną oś
Gdy Europa walczy o każdy gram CO2, Ford w Stanach z dumą wprowadza do oferty kolejną generację sportowego coupé z pięciolitrowym V8 pod maską.
"Inwestowanie w kolejną generację Mustanga to ważna deklaracja w czasie, gdy wielu naszych konkurentów zupełnie rezygnuje z samochodów z silnikami spalinowymi" - tak CEO Forda, Jim Farley, wbił szpilkę oponentom, na czele z Dodgem, który zapowiedział, że kolejny Challenger i Charger będą wyłącznie elektryczne. To też ważna deklaracja w ogóle w czasach, w których rządy kolejnych państw głoszą o neutralności węgloweji i zapowiadają coraz śmielsze daty ograniczenia możliwości rejestracji nowych samochodów z silnikami spalinowymi.
Wersji elektrycznej nie przewidziano, nie ma nawet mowy o jakichkolwiek hybrydach. Klienci będą mieli dwie możliwości - mogą wybrać albo zupełnie nowy, 2,3-litrowy, czterocylindrowy silnik EcoBoost, albo pięciolitrowe V8 - rozwinięcie poprzedniego silnika z rodziny Coyote. Jakie mają one parametry i jakie zapewnią osiągi - tego Ford jeszcze nie mówi. Wiadomo natomiast, że jednostka 2.3 będzie dostępna wyłącznie z 10-biegową przekładnią automatyczną - na "manuala" decydowało się zaledwie 10 proc. klientów wybierających EcoBoosta w modelu poprzedniej generacji. Za to w przypadku wersji GT, czyli tej z pięciolitrowym V8, przekładnia manualna stanowiła aż 40 proc. sprzedaży i ta skrzynia wciąż będzie elementem wyposażenia podstawowego. Ale za dopłatą będzie można dostać automat.
Przywiązanie do tradycji w nowym modelu widać nie tylko w doborze jednostek napędowych. Patrząc na model siódmej generacji nie mamy wątpliwości, że to wciąż Mustang. Model zachował charakterystyczną linię nadwozia, choć wprowadzono kilka zmian, dzięki którym wygląda bardziej nowocześnie, ale przede wszystkim sylwetka została dopracowana pod względem aerodynamiki.
W informacji prasowej zwrócono uwagę, że klienci będą mogli dopasować auto do siebie wybierając spośród wielu kolorów nadwozia, wzorów obręczy, nakładek na zaciski hamulcowe, kolorów i wzorów elementów wnętrza itp.
Oczywiście pierwszymi elementami, które przyciągają uwagę, są dwa duże ekrany. Za kierownicą pojawił się wyświetlacz o przekątnej 12,4 cala, a na środku konsoli, skierowany ku kierowcy ekran dotykowy o przekątnej 13,2 cala. Za sprawne działanie obu odpowiada znany z gier Unreal Engine zapewniający płynność i znakomitą grafikę.
Jednak jeszcze ciekawszym elementem na pokładzie Mustanga jest ta dźwignia:
Obok dźwigni zmiany biegów w wersjach z silnikiem V8, znalazło się miejsce na klasyczną dźwignię hamulca ręcznego, która uruchamia elektryczny hamulec postojowy. Jesteśmy bardzo ciekawi jak to rozwiązanie sprawdzi się w praktyce, Ford zapewnia, że powstało po to, by ułatwić kierowcom wprowadzanie auta w poślizg. W końcu nie bez powodu nazywa się „drift brake”.
Jego silniki wciąż napędzają tylne koła, wciąż zapewniają wystarczająco dużo mocy, by Mustang mógł "pójść bokiem". Z ciekawostek podkreślających charakter auta warto też wspomnieć o możliwości robienia zdalnych przegazówek - kierowca może przyciskami na pilocie odpalić silnik auta i wprowadzić go na wysokie obroty, by cieszyć uszy bulgotem V8.
Pierwsi szczęśliwcy będą mogli tego dokonać w połowie przyszłego roku - wtedy auto pojawi się w salonach w USA. Do tego czasu powinniśmy poznać ceny i osiągi każdej wersji.
***