Nowa Kia Picanto wygląda jak mały predator. Dla mojej babci to za dużo
Koreańczycy po raz kolejny udowodnili, że na projektowaniu futurystycznych sylwetek znają się jak mało kto. Debiutuje Kia Picanto po liftingu, która swoim groźnym spojrzeniem zamierza zdominować opustoszały segment A. Takiej modernizacji chyba nikt się nie spodziewał.
Jeszcze nie tak dawno temu koreańskie auta kojarzyły się z tandetą i niską trwałością, a właścicieli wytykano palcami. Na przestrzeni ostatnich lat sporo się zmieniło - poza jednym. Auta marki Kia wciąż są wytykane palcami, bo robią na drogach dobre wrażenie! Zainteresowanie koreańską motoryzacją urosło w Europie do tego stopnia, że są sporym zagrożeniem dla francuskich i niemieckich gigantów.
Producent wziął sobie do serca uwagi i sugestie klientów, a inżynierowie drastycznie zmienili swoje podejście do projektowania samochodów. Determinacja Koreańczyków się opłaciła, a role odwróciły, bowiem kompaktowe modele z rodziny Ceed’ów, a także Sportage, Sorento czy Stinger, to auta, którymi ludzie chcą jeździć. Skąd ta zmiana? Futurystyczny design, charakterystyczne LED-y i przede wszystkim, dobry stosunek ceny do jakości.
Skoro odważne zabiegi stylistyczne zadziałały w popularnych segmentach, ten schemat sprawdzi się również w porzuconym i zapomnianym przez wielu producentów segmencie A - pomyśleli Koreańczycy i poddali Picanto modernizacji, na którą chyba nikt nie był gotowy. Kia Picanto po liftingu upodobniła się do większych braci, otrzymała lepsze wyposażenie i została objęta 7-letnią gwarancją na 150 000 km. Czy to wystarczy? Powinno, gdyż w tym segmencie nie ma zbyt wielu konkurentów. Do głowy przychodzi mi Fiat 500, Hyundai i10 czy Toyota Aygo X.
Nowa Kia Picanto wygląda jak kompletnie nowa generacja, to na papierze jest wciąż tym samym maluchem, który debiutował w 2017 roku. Fakt faktem, z zewnątrz i w środku sporo się zmieniło. Obecność dużych ekranów dodaje maluchowi atrakcyjności, ale wszystko dookoła jest wykonane z twardego plastiku. Cóż, w tym segmencie ciężko oczekiwać więcej. Na przykładzie przedprodukcyjnego egzemplarza mogę tylko powiedzieć, że całość zdaje się być solidnie spasowana. W dodatku pod ręką jest sporo fizycznych przycisków, dwa gniazda do ładowania (12V, USB-A i USB-C) i schowek z indukcyjną ładowarką. Opcjonalnie dostaniemy podgrzewane fotele i kierownicę, kamerę cofania, a nawet elektrycznie sterowany szyberdach. Tyle dobrodziejstw w tym segmencie? Nastały dziwne czasy!
W ramach liftingu nie zmieniły się jednak wymiary. Nie ma to większego znaczenia, bo auta segmentu A nie celują w rodziny 2+2. Na tylnej kanapie najczęściej będzie podróżować torba z rzeczami na siłownie, siatki z zakupami lub sporadycznie wnuczęta w fotelikach (2x ISOFIX).
Gdybyście jednak byli ciekawi, czy Kia Picanto jest w stanie pomieścić w drugim rzędzie trzech przystojnych gentlemanów, to odpowiadam - tak. Było to co prawda poprzedzone małą gimnastyką i wciąganiem brzuchów, ale finalnie się udało (tak jakby). Lepiej wrócić z imprezy w ścisku, niż zapłacić krocie za taksówkę, ale nad morze bym tak nie dojechał.
Od biedy jednak Kia Picanto zabierze nas na wakacje i to niewielkim kosztem. Pod jej maskę trafią jednostki benzynowe o pojemności 1- i 1,2-litra, które domyślnie są połączone z 5-biegowym manualem. Opcjonalnie ten mocniejszy motor będzie występował z 5-stopniową przekładnią zautomatyzowaną.
Na ten moment nie wiemy zbyt wiele o ofercie i cenach na polskim rynku - te poznamy w pierwszym kwartale 2024 roku. Wiemy natomiast, że topowa odmiana GT-Line (prezentowana na zdjęciach) wygląda jak żaden inny mieszczuch - wyróżnia ją LED-owa listwa z przodu, 16-calowe felgi i elementy w kolorze czarnym “Glossy".
Koreańska nowość na pewno zdobędzie serca młodych Europejczyków, którzy pragną auta modnego, taniego w eksploatacji i wyposażonego w liczne udogodnienia. Odświeżone Picanto ma to wszystko - wygląda na szybsze, niż jest w rzeczywistości, jest napędzane niewielkimi i oszczędnymi jednostkami, a na dodatek już w standardzie ma m.in: cyfrowy zestaw wskaźników, 8-calowy ekran info-rozrywki, nowy system multimedialny współpracujący z Apple CarPlay i Android Auto oraz długą listę systemów asystujących kierowcę. Jeśli rodzice sprawiliby mi taką “strzałę" po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, byłbym najszczęśliwszym młodzieńcem w całym województwie.
Obawiam się jednak, że gdyby moja babcia trafiła za “kółko" nowego Picanto, czułaby się niekomfortowo. Kiedy tak groźnym wozem podjechała w niedzielę do kościoła, to mówiłaby o niej cała okolica. Wierzę też, że samodzielnie potrafiłaby zmienić tylko temperaturę i siłę nawiewu, a ingerencja asystenta unikania kolizji przyprawiły ją o zawał. Nie bez powodu wspominam o kochanej seniorce, bowiem starsi klienci i "działkowicze" również są grupą docelową tanich i małych aut. Pierwsze wrażenie? Pozytywne! Pozostaje czekać na pierwsze testy na drogach.
***