Mruga, błyska, pika, piszczy i masuje
Rozległo się donośne piiiii..., spojrzałem na centralny wyświetlacz i niewiele brakowało, a wjechałbym przy czerwonym świetle na przejście dla pieszych. O co chodziło? O informację, że nie jest monitorowane ciśnienie powietrza w oponach. A to dlatego, że wcześniej jedno z kół miało przygodę z leżącym na jezdni gwoździem i trzeba było wymienić je na rezerwę.
Komunikat "Pressure in tyres is not monitored" pojawiał się zresztą wielokrotnie. Podobnie jak przypomnienie, że pasażerowie na tylnych siedzeniach mają nie zapięte pasy. Nic zresztą dziwnego, skoro nikt tam nie siedział...
Nasz (niestety, tylko przez tydzień) samochód nieustannie prezentował najróżniejsze ostrzeżenia i informacje, m.in. na temat dopuszczalnych prędkości przy poszczególnych położeniach hydroaktywnego zawieszenia. Kiedy wreszcie przez dłuższą chwilę nie miał mi nic do powiedzenia, czułem się wręcz zaniepokojony. Wówczas wzrok mimowolnie podążał w kierunku ekranu, ku transmitowanym przez jedną ze stacji radiowych linijkom teletekstu z najświeższymi wiadomościami z kraju i ze świata.
Nowy citroen C5 w tzw. full opcji, co niektórzy tłumaczą jako "pełny wypas", jest bardzo bogato wyposażony. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że zbyt bogato, gdyż mnogość technicznych nowinek i udogodnień może niekiedy wręcz przeszkadzać w kierowaniu autem. Obok natrętnych komunikatów mamy bowiem wspomniany wyżej system zmieniający parametry zawieszenia, a zatem i prześwit między samochodem a podłożem, cały zestaw czujników, ostrzegających przed zbliżaniem się do przeszkody (przednich, tylnych, bocznych; oczywiście z prezentacją graficzną aktualnej sytuacji na monitorze), mało przydatny w polskich warunkach tempomat itp. Gdy zamykamy auto pilotem zdalnego sterowania, jednocześnie samoczynnie składają się zewnętrzne lusterka, co niewątpliwie wzbudza spore zainteresowanie przypadkowych obserwatorów.
Do wyjątkowych bajerów trzeba zaliczyć urządzenie, które wprawia w wibracje fotel kierowcy, gdy bez sygnalizacji kierunkowskazem najedziemy na środkową lub boczną linię na szosie. Ma to chronić przed skutkami zaśnięcia za kierownicą, choć trudno ocenić, na ile okazałoby się skuteczne w przypadku prawdziwego zagrożenia.
"Ce-piątka" w odnowionym jesienią 2004 r. wydaniu mruga, błyska, pika, piszczy, masuje. Na szczęście większość z owych funkcji można wyłączyć. Szczególnie przydaniu wydaje się przycisk z napisem "dark", po którego naciśnięciu wszystko, co zbędne, gaśnie i milknie.
Teraz kilka słów o wrażeniach z jazdy. W nowej "cytrynie" siedzi się wygodnie. Nawet wysoki kierowca nie będzie narzekał na brak miejsca dla nóg, ani na niedostatek przestrzeni nad głową. Pochwalić należy również widoczność, dobrą, niezależnie od pomocy w postaci wspomnianych wyżej radarów. Wnętrze C5 sprawia przytulne wrażenie, zastosowane do jego wykończenia materiały są wysokiej jakości, deska rozdzielcza ergonomiczna i estetyczna, zegary czytelne. Całość wygląda solidnie. Nic nie skrzypi i nie rzęzi. Trudno zresztą by było inaczej w praktycznie nowym pojeździe.
Testowany samochód był napędzany 136-konnym silnikiem wysokoprężnym 2.0 HDI, zapewniającym dobre osiągi, a do tego bardzo cichym. Na wolnych obrotach wręcz bezgłośnym.
Zawieszenie, jak to w autach produkcji francuskiej, jest nadzwyczaj komfortowe, dobrze tłumi nierówności, chociaż słyszeliśmy narzekania, że przy szybkiej jeździe po krętych drogach "nie do końca wzbudza zaufanie". Niestety, w zimowych warunkach, na śliskich, pokrytych tzw. błotem pośniegowym szosach i ulicach nie da się owych opinii zweryfikować. Tego, kto mimo wszystko poczuje się nimi zaniepokojony pocieszamy przypomnieniem, że koncern Citroen chwali się, iż model C5 w testach bezpieczeństwa Euro NCAP uzyskał najwyższą w historii liczbę punktów - 36 na 37 możliwych.
Podsumowując - jeżeli ktoś potrzebuje wygodnego auta z bajerami i dysponuje luźnymi pieniędzmi w kwocie ponad 100 tys. zł, powinien się nowym C5 zainteresować.