IAA 2013. Wielka frajda, ale i wielkie wyzwanie
Internationale Automobil-Ausstellung, czyli Międzynarodowy Salon Samochodowy we Frankfurcie nad Menem, to jedna z najstarszych, największych i najważniejszych tego typu imprez w Europie. Właśnie rozpoczęła się jej 65. edycja.
Branża motoryzacyjna na naszym kontynencie od dłuższego czasu przeżywa głęboki kryzys, jednak gdzie jak gdzie, ale we Frankfurcie po prostu trzeba się pokazać, i to zdecydowanie "na bogato". Dlatego producenci aut zwykli "chomikować" swoje nowości po to, by zaprezentować je właśnie podczas organizowanej co dwa lata (na przemian z salonem paryskim) wystawy w piątym co do wielkości mieście Niemiec i jednym z głównych centrów finansowych świata.
Dwa pierwsze dni IAA są tradycyjnie dniami prasowymi. Dla dziennikarzy obecność na tym gigantycznym święcie motoryzacji to wielka frajda, ale i wielkie wyzwanie. Nie ma najmniejszych szans, by zobaczyć wszystko, co interesujące. Od feerii świateł, hałasu natłoku wrażeń błyskawicznie zaczyna boleć głowa, od przemierzania wielkich wystawienniczych hal - nogi. I niewiele tu pomagają łączące poszczególne pawilony ruchome chodniki i schody czy użyczane żurnalistom... elektryczne hulajnogi. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się, w 1897 r., od skromnej prezentacji ośmiu wehikułów berlińskim hotelu Bristol (do Frankfurtu targi przeniosły się, via Hanower, w 1951 r.)...
Po dziennikarzach swoje dwa dni będą mieli przedstawiciele branży motoryzacyjnej. Dla zwiedzających, których liczba zapewne przekroczy milion, hale targowe będą otwarte między 14 a 22 września. Wstęp jest płatny. Bilety kosztują od 4,5 do 15 euro.