Volkswagen ID.4

Volkswagen ID.4 – auto przyszłości, które kupisz w salonie?

Projektowanie prototypów nowych modeli rządzi się swoimi prawami i pozwala projektantom rozwinąć skrzydła fantazji, zanim do gry wejdą księgowi „urealniający” pierwotne założenia. Czasami zdarza się jednak, że pojazd wyglądający jak jedynie wizja przyszłego modelu, wchodzi do produkcji.

Pamiętacie Hondę Civic VIII? Zapowiadający ją prototyp zrobił wyjątkowe wrażenie, a potem okazało się, że to tak naprawdę wersja produkcyjna. Z kolei Lexus LC z założenia był tylko prezentacją tego, co potrafią japońscy inżynierowie i styliści. Ale spotkał się z tak entuzjastycznym odzewem, że wszedł do produkcji i to w niemal niezmienionej formie.

Volkswagen postanowił pójść podobną drogą, tworząc auto, które z powodzeniem można by było przedstawiać jako "wizję przyszłości", a następnie wprowadzając je do produkcji. Taki ruch bardzo pasował do faktu stworzenia nowej submarki, nazwanej ID., której zadaniem jest nie tylko stworzenie całej gamy aut elektrycznych, ale także udowodnienie, że "napęd przyszłości" może, a nawet powinien, oznaczać także zmianę filozofii projektowania samochodów.

Reklama

Aby zrozumieć, o czym dokładnie mowa, wystarczy spojrzeć na model ID.4. Na pierwszy rzut oka jest to kolejny, całkiem spory SUV o przyjemnej, ale bynajmniej nie rewolucyjnej czy radykalnej stylistyce. Warto jednak zwrócić uwagę na detale, takie jak przednie światła, których soczewki mają "dziurkowaną" obudowę, świecącą nawet wtedy, gdy główny reflektor nie jest włączony. Same reflektory połączone są listwą świetlną, który to zabieg zastosowano także z tyłu. Tu z kolej uwagę zwracają także prostokątne segmenty diodowe z efektem 3D, wyglądające jak karty ułożone jedna za drugą. Podobne ornamenty często pojawiają się w prototypach, a następnie są wycinane przez księgowych. Nietypowym rozwiązaniem są też klamki, wyglądające jak kasetowe, ale w rzeczywistości będące nieruchome.

Kolejnym typowym dla prototypów zabiegiem, jest stworzenie nadwozia, które po pewnych niewielkich zmianach może wejść do produkcji, ale za to wnętrza kompletnie "kosmicznego". Zwykle objawia się to bardzo daleko posuniętym minimalizmem i wizjami sugerującymi, że już wkrótce poza kierownicą i jedną niewielką dźwigienką, cała obsługa auta będzie odbywała się dotykowo. Ewentualnie głosowo. To teraz popatrzcie na wnętrze ID.4.

Deska rozdzielcza jest całkowicie pusta i sprawia wrażenie, jakby niejako po fakcie umieszczono na jej szczycie duży ekran z paroma przyciskami dotykowymi na jego "podstawce". Z kolei zestaw wskaźników to niewielki ekran umieszczony bezpośrednio na kolumnie kierowniczej i ruszający się razem z nią. Na jego prawym boku znajduje się specyficzny przełącznik, służący za wybierak kierunku jazdy. Czy tak daleko posunięty minimalizm oznacza, że ID.4 obsługujemy inaczej niż klasyczny samochód? Trochę tak.

Przykładowo mamy typowy przycisk Start/Stop do uruchamiania pojazdu, ale nie ma potrzeby go używać. Wystarczy wsiąść do auta, nacisnąć hamulec i wybrać kierunek jazdy - auto w tym momencie jest już gotowe i wystarczy wcisnąć gaz. Podobnie po zatrzymaniu się i wciśnięciu P, wystarczy po prostu wysiąść. ID.4 reaguje najpierw na odpięcie pasa bezpieczeństwa kierowcy, a następnie na opuszczenie pojazdu wraz z kluczykiem i po kolei dezaktywuje najpierw napęd, a później klimatyzację i system multimedialny, aby wreszcie przejść w stan spoczynku.

Sama obsługa ID.4 nie jest przesadnie skomplikowana, a to również dlatego, że ten sam system multimedialny z polami dotykowymi, po których przesuwamy palcem, chcąc zmienić głośność radia lub temperaturę, znamy także z nowego Golfa. Sam ekran jest jednak większy i ma 12 cali.

Nieco gorzej sprawa ma się ze wskaźnikami przed kierowcą. Ten wyświetlacz ma jedynie 5,4 cala, co w oczywisty sposób ogranicza ilość informacji, jaka może się na nim znaleźć. Założeniem projektantów było zapewne ograniczenie rozpraszania kierowcy i przekazywanie mu tylko najważniejszych rzeczy. Mamy tu więc informację o prędkości, zasięgu oraz na temat mijanych znaków drogowych, a ponadto wskazówki nawigacji oraz możliwość monitorowania pracy systemów bezpieczeństwa. Problem polega na tym, że w codziennej jeździe ani nie korzystamy z adaptacyjnego tempomatu, ani z nawigacji. A ponieważ wyświetlanej zawartości nie możemy konfigurować, przez dużą część czasu 2/3, i tak niewielkiego ekranu, do niczego nie są wykorzystywane.

Równie dobrze zresztą możemy w ogóle z niego nie korzystać i skupiać się na bardzo dużym wyświetlaczu head-up, który wykorzystuje rozszerzoną rzeczywistość. Na pierwszym planie mamy więc informacje o naszej prędkości oraz obowiązującym aktualnie limicie, a niejako w głębi w odpowiednich miejscach na drodze przed nami, na przykład na czerwono zaznaczając linie, na które najeżdżamy. Z kolei po włączeniu tempomatu, zielonym paskiem sygnalizowana jest pozycja auta przed nami, a korzystając z nawigacji, zobaczymy strzałki, wskazujące ulicę, w którą mamy skręcić. Robi to niemałe wrażenie.

Na tym nie koniec bajerów, ponieważ Volkswagen zastosował także coś, co nazywa ID. Light. Jest to świetlna listwa na podszybiu, która na pierwszy rzut oka wygląda jak element nastrojowego oświetlenia wnętrza. Nie służy jednak do ozdoby, a do komunikowania się z kierowcą. Jeśli na najbliższym skrzyżowaniu będziemy mieli skręcić w prawo, to animowana linia wskaże nam właśnie ten kierunek. Jeśli się zagapimy, to zabłyśnie czerwienią, aby ostrzec nas, że możemy w coś uderzyć. Podczas ładowania natomiast pomału się "zapełnia", sygnalizując poziom naładowania baterii. Z kolei białe pulsujące światło przed nami to znak, że aktywowany został asystent głosowej obsługi.

To kolejna ciekawa funkcja w ID.4 - możliwość wydawania poleceń głosowych, używając naturalnego języka. Wystarczy powiedzieć "Cześć ID", aby aktywować funkcję, a następnie poprosić o zmianę temperatury, źródła muzyki, albo podać adres, do którego ma nas zaprowadzić.

Trzeba jednak odnotować także pewne decyzje, które miały podkreślić nowoczesność oraz minimalizm ID.4, ale bywają irytujące. Mowa o przełącznikach szyb oraz lusterek, które powinny działać tak samo w aucie elektrycznym jak i działają w spalinowych. Tymczasem zastosowano ty tylko dwa przełączniki do sterowania szybami - jeśli chcemy operować tylnymi, musimy dotknąć pole z napisem "rear", które powinno się podświetlić, sygnalizując przełączenie funkcji. Z kolei lusterka obsługujemy joystickiem, który można przekręcać, wybierając które lusterko chcemy wyregulować, ewentualnie włączając ogrzewanie lub składając je. Tak samo jak w innych Volkswagenach? Niekończenie. To na którą pozycję się właśnie przekręciliśmy, wskazuje podświetlenie kolejnych symboli. Może i wygląda to nowocześniej, ale podobnie jak obsługa tylnych szyb, niepotrzebnie komplikuje prostą czynność i wymaga oderwania wzorku od drogi i obserwowania tego, co robimy.

Samochody elektryczne bardzo różnią się od aut spalinowych i nic dziwnego, że Volkswagen postanowił wykorzystać ten fakt, zaczynając projektowanie ID.4 od zupełnie czystej kartki i wychodząc poza pewne rozwiązania i schematy, do których przyzwyczaiły nas samochody. Najlepiej widać to we wnętrzu, którego minimalizm jednoznacznie przywodzi auta prototypowe. Takie rozwiązania jak obsługa niemal w pełni dotykowa, wspomagana głosową, a także wykorzystanie rozszerzonej rzeczywistości, nie są co prawda rewolucyjne czy nadal nieczęsto spotykane i wzmagają wrażenie, że mamy do czynienia z "samochodem przyszłości". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen | Volkswagen ID.4 | samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy