Samochody elektryczne

Toyota Mirai - jak sobie radziła w rękach Kuby Przygońskiego?

Kuba Przygoński sprawdził, jak to jest jeździć napędzanym wodorowymi ogniwami paliwowymi sedanem po torze.

Toyota Mirai drugiej generacji zadebiutowała na polskim rynku wiosną 2021 roku. Jego podstawowa przewaga nad autami z bateriami i ładowanymi prądem z gniazdka jest czas uzupełniania energii i zasięg. Mirai potrzebuje średnio do 5 minut, by zatankować wodór do pełna i zyskać 650 km zasięgu według WLTP. Choć można nim pojechać na jeszcze większy dystans. W maju 2021 roku ustanowiono rekord - Toyota Mirai drugiej generacji pokonała 1003 km na jednym tankowaniu.

"Takim samochodem jak Toyota Mirai nie miałem wcześniej okazji jeździć. A sprawdzałem już przecież najbardziej wymyślne prototypy aut sportowych i niemal wszystkie rodzaje napędów dostępne na rynku. Byłem bardzo ciekaw, jak działa cały zespół napędowy" - opowiada Kuba Przygoński. Czwarty zawodnik ostatniego Rajdu Dakar i czterokrotny mistrz Polski w drifcie od lat zna też hybrydowe samochody Toyoty, ale z bezemisyjnym sedanem Mirai spotkał się po raz pierwszy.

Reklama

W ogniwach paliwowych zachodzi na zimno reakcja wodoru z tlenem, w której wyniku uwalniane są elektrony tworzące prąd. Auto nie generuje żadnych spalin, CO2 ani szkodliwych substancji. Jedynym produktem ubocznym działania napędu na ogniwa paliwowe jest para wodna. "Obejrzałem to auto z każdej strony i najbardziej zaskoczyła mnie ciągnąca się pod podwoziem rura z tworzywa sztucznego, z której wydobywa się para wodna. Daje to przyjemny efekt wizualny podczas dynamiczniejszej jazdy, gdy pary z tego wydechu jest więcej" - relacjonuje Przygoński.

Toyota Mirai ma napęd na tył, a silnik elektryczny wytwarza 182 KM oraz 300 Nm momentu obrotowego. Samochód zużywa średnio 0,84 kg/100 km wodoru, a jego przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 9 s. Jak na kierowcę rajdowego i driftera przystało, Kuba Przygoński wystawił układ jezdny Toyoty Mirai na najwyższą próbę. Wniosek? To bardzo bezpieczne auto. "Sprawdziłem oczywiście to auto na torze. Samochód ma tryb sport, który powoduje zmianę ustawień. Stały, wysoki moment obrotowy pozwala się szybko rozpędzić. Ale auto ma bardzo bezpiecznie zestrojone zawieszenie i zaawansowane systemy, więc nie pozwoliło mi nawet popróbować drifterskich szaleństw" - stwierdził.

***

Dowiedz się więcej na temat: Toyota | Toyota Mirai
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy