Znów kolizja SOP. Tym razem dwóch aut z kolumny!

Zbliżają się wybory parlamentarne, wiec Polska - z dnia na dzień - zmienia się w kraj mlekiem i miodem płynący. Ceny paliw zatrzymały się na estetycznym wizualnie poziomie poniżej 5 zl/l, a ministerstwo infrastruktury niemal codziennie informuje nas o kolejnych sukcesach w drogownictwie (niestety, głównie wirtualnych).

Wnikliwi zauważyli nawet, że w ostatnim czasie kierowcy przestali być straszeni drogowymi wyczynami kierowców Służby Ochrony Państwa. Czyżby "eksperci" odpowiedzialni za bezpieczeństwo polskich VIP-ów opanowali wreszcie sztukę bezkolizyjnego prowadzenia rządowych limuzyn?

Nic bardziej mylnego. "Wciąż jeździ w grupach ochronnych młodzież i cały czas zdarzają się stłuczki. Jedyna różnica polega na tym, że teraz te stłuczki są lepiej ukrywane i nie wychodzą na jaw". Takie słowa padają z ust anonimowego, związanego z SOP rozmówcy, do którego dotarli dziennikarze tvn24.pl.

Reklama

Dowód? Stłuczka między pojazdami SOP, do jakiej doszło pod koniec sierpnia w Krakowie. Jeden z pojazdów służby ochrony najechał wówczas na tył prezydenckiego Audi A8L z Andrzejem Dudą na pokładzie! Informacja o zdarzeniu nie trafiła wówczas do mediów. Służby prasowe MSWiA potwierdziły ją dopiero po pytaniu ze strony dziennikarzy TVN. Nie podały natomiast, czy prezydent rzeczywiście znajdował się w pojeździe.

Sam opis sytuacji jest  (chciałoby się powiedzieć - jak zwykle) kuriozalny. Na drogę nie wybiegło dziecko, nikt nie wymusił pierwszeństwa przejazdu. Jadące za prezydencką limuzyną auto SOP najechało na zderzak Audi - tu cytat z odpowiedzi MSWiA - "podczas zatrzymania kolumny SOP na skrzyżowaniu, przed sygnalizatorem". Na szczęście uszkodzenia - przynajmniej w opinii służb prasowych MSWiA - okazały się minimalne i dotyczyły tylko jednego pojazdu (nie podano, którego).

Rozmówcy tvn24.pl zwracają uwagę na dramatyczne braki w wyszkoleniu "rządowych" kierowców. Jeden nazywa też  prezydencką limuzynę "pechową" zwracając uwagę, że dokładnie takim samym autem podróżowała w czasie słynnego wypadku premier Beata Szydło. Nie jest to jednak ten sam egzemplarz, bo - jak podkreśla anonimowy rozmówca - wóz ówczesnej pani Premier nie nadawał się już do remontu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama