Makabryczna śmierć motocyklisty

Do tragicznego wypadku doszło we wtorek na drodze S1 w Sosnowcu (woj. śląskie). W

Do tragicznego wypadku doszło we wtorek na drodze S1 w Sosnowcu (woj. śląskie). W

Wypadek, w którym uczestniczyły też trzy ciężarówki, na wiele godzin zablokował trasę i spowodował gigantyczne korki w całym mieście. Według wstępnych ustaleń policji kierowca ciężarówki przewożącej piasek z nieustalonych dotąd przyczyn stracił panowanie nad pojazdem, przejechał przez bariery dzielące jezdnie i wjechał na nitkę prowadzącą w kierunku Częstochowy.

Tam przewrócił się po zderzeniu z motocyklistą i dwiema innymi ciężarówkami. Motocyklista zginął na miejscu.

Wiadomo, że wszyscy trzej kierowcy ciężarówek byli trzeźwi. "Na tym etapie nie sposób przesądzać, co było przyczyną wypadku. Kluczowa będzie opinia obecnego na miejscu biegłego z zakresu ruchu drogowego. Na pewno będzie weryfikowany stan techniczny pojazdu, który zjechał na przeciwległą jezdnię, a także to, czy jego kierowca nie był pod wpływem środków odurzających" - powiedziała oficer prasowa sosnowieckiej policji asp. szt. Sonia Kepper, podkreślając, że dokumentacja ciężarówki nie budziła zastrzeżeń.

Reklama

Chociaż nie można o tym jeszcze wyrokować, to niemal zawsze przyczyną wypadków, w których kierowca ciężarówki traci panowanie nad pojazdem i zjeżdża z drogi jest wystrzał opony. W tym przypadku czynnikiem sprzyjającym takiemu scenariuszowi była wysoka temperatura powietrza i co za tym idzie - asfaltu i ogumienia.

Utrudnienia trwały wiele godzin ze względu na konieczność przeprowadzenia wielu czynności śledczych na miejscu wypadku, a następnie uprzątnięcia z jezdni części rozbitych pojazdów, rozsypanego piasku i rozlanego oleju napędowego. "To był ogrom pracy, w którą było zaangażowanych bardzo wielu policjantów" - podkreśliła asp. Kepper.

Dodatkowo zagrożenie w miejscu wypadku powodowali kierowcy przejeżdżających samochodów, którzy zwalniali i filmowali miejsce tragedii. "To karygodne, a w świetle przepisów zabronione. Kierowca, który nie patrzy przed siebie, tylko jest zajęty filmowaniem, stwarza ogromne zagrożenie zarówno dla siebie, jak i dla osób pracujących przy obsłudze tak poważnego zdarzenia" - podkreśliła asp. Sonia Kepper.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy