Opel manipulował emisją spalin? Jest też polski wątek
Lista producentów "bez winy", którzy mogliby głośno krytykować wywołaną przez Volkswagena aferę dieselgate, nieustannie się zawęża. Niemiecka prasa donosi, że wśród kolejnych podejrzanych znalazł się właśnie Opel.
Jak informuje "Bild am Sonntag" - Federalny Urząd Transportu (KBA) zamierza przyjrzeć się bliżej kilku popularnym modelom Opla. Rzecznik niemieckiego resortu transportu potwierdził w wypowiedzi dla agencji AFP, że chodzić może nawet o 60 tys. samochodów.
KBA zamierza sprawdzić, czy niemiecki producent dopuścił się manipulacji w działaniu systemów oczyszczania spalin. Wiele wskazuje na to, że problem czasowego wyłączania systemów recyrkulacji gazów spalinowych bez wyraźnej przyczyny dotyka modele: Zafira, Insigia i Cascada. W tym miejscu natrafiamy na polski wątek, bowiem ten ostatni produkowany jest wyłącznie w fabryce Opla w Gliwicach. W sumie "zainfekowanych" może być 60 tys. aut, z czego 10 tys. trafiło na niemieckie drogi.
Według informatorów KBA wspomniane pojazdy emitować mogą nawet 10-krotnie więcej szkodliwych substancji, niż wynikałoby to z obowiązującej je normy emisji spalin Euro 6.
Sam Opel nie potwierdza stosowania niedozwolonych systemów, ale trzeba pamiętać, że - w celu modyfikacji oprogramowania sterującego - do serwisów wzywano już m.in. Insignie i Cascady z lat modelowych 2013-2016.
Przypominamy, że nie dalej jak w maju, KBA nakazało Mercedesowi ogłoszenie akcji serwisowej dotyczącej 600 tys. egzemplarzy użytkowego Sprintera. Z raportu instytucji wynikało, że samochody z wysokoprężnym silnikiem 1,6 l - podobnie jak wspomniane Ople - mogły zostać wyposażone w urządzenie ograniczające działanie układów oczyszczania spalin w normalnym ruchu drogowym. Warto dodać, że wysokoprężne 1,6 l to jednostki konstrukcji Renault, które posądzane było niedawno o podobne, nielegalne, praktyki przez władze Francji. Ostatecznie francuskim śledczym nie udało się jednak udowodnić producentowi manipulacji.