Afera "dieselszwindel"

Hyundai i Kia na cenzurowanym. Podejrzenie fałszowania wyników emisji

Do biur koncernu Hyundai weszli funkcjonariusze wysłani przez niemiecką prokuraturę. To efekt śledztwa ws. oszustw dotyczących emisji spalin podczas badań homologacyjnych.

Niezapowiedziana kontrola odbywa się w ośmiu lokalizacjach jednocześnie, na terenie Niemiec i Luksemburga.

Oszustwo przy homologacji? Może chodzić o ponad 200 tys. aut

Kontrola ma na celu sprawdzenie dokumentów homologacyjnych pojazdów. Zachodzi bowiem podejrzenie, że jednostki napędowe tych aut były w trakcie badań wprowadzane przez komputery sterujące w tryb mający na celu zmniejszenie emisji spalin. Chodzi więc o dokładnie ten sam proceder, którego dopuszczał się Volkswagen, i który doprowadził do wybuchu tzw. afery spalinowej.

Niemiecka prokuratura szacuje, że może chodzić nawet o 210 tys. samochodów marek Hyundai i Kia, wyposażonych w silniki diesla.

Reklama

Kto winien? Komputery dostarczył podwykonawca

Komputery, które miały sterować pracą silników obu marek, zostały dostarczone przez dwie zewnętrzne firmy. Chodzi dokładnie o należące do grupy Borgwarner marki Bosch i Delphi. Otwartą kwestią zostaje to, czy rzeczywiście doszło do naruszeń, a jeśli tak, po czyjej stronie leży odpowiedzialność za nieprawidłowe działanie komputerów sterujących - po stronie producenta i dostawcy czy użytkownika. Te kwestie ma wyjaśnić prokuratorskie śledztwo.

Trudno jednak podejrzewać, żeby producent nie znał specyfikacji oprogramowania instalowanego w produkowanych przez siebie pojazdach, chociaż dokładnie taką linię obrony przyjął Volkswagen.

Rzecznik prasowy Hyundaia nie chciał ujawnić szczegółów sprawy, potwierdził jedynie w rozmowie z agencją Reutera, że taka kontrola rzeczywiście miała miejsce. 

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dieselgate | Hyundai | Kia | emisja spalin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy