Samochody elektryczne

Zima pokonała Teslę - kierowca przez dwa dni nie mógł jej naładować

Nie jest tajemnicą, że samochody elektryczne potrafią przysporzyć zimą nie lada kłopotów. Tym razem przekonał się o tym pewien właściciel Tesli Model S, który nie był w stanie naładować swojego pojazdu. Ostatecznie musiał zostać w Wigilię w domu.

Jak się okazuje problemy z elektromobilnością nie dotyczą wyłącznie mieszkańców kraju nad Wisłą. Także w dużo lepiej rozwiniętych pod kątem infrastruktury zakątkach świata, posiadanie samochodu elektrycznego może doprowadzić do niemałych nerwów. Niedawno przekonał się o tym jeden z właścicieli Tesli, mieszkający na co dzień w stanie Wirginia.

Tesla Model S odmówiła współpracy

Domnatishow - prezenter radiowy oraz użytkownik serwisu TikTok - poinformował na swoim kanale o przykrej przygodzie jaka spotkała go w Wigilię Bożego Narodzenia. Chcąc wyjechać na święta do rodziny, mężczyzna postanowił naładować swoją Teslę Model S. Niestety samochód odmówił jakiejkolwiek współpracy.

Reklama

Na nagraniu widzimy, że samochód ma 19 mil zasięgu (około 30 kilometrów), a temperatura na zewnątrz wynosi około -7 stopni Celsjusza. Po podłączeniu Tesli do ładowarki, pojazd informuje o konieczności nagrzania baterii przed przystąpieniem do ładowania. Niestety pomimo upływu nawet kilku godzin, proces uzupełniania energii się nie rozpoczyna.

Jak poinformował autor filmu - w ciągu dnia podjął kilka takich prób, także we własnym domu. Ostatecznie został zmuszony do anulowania wszystkich swoich świątecznych planów.

Tesla nie chce się ładować przy niskich temperaturach?

Wszystko wskazuje na to, że przyczyną problemu z ładowaniem Tesli okazał się mróz. Nie jest tajemnicą, że niskie temperatury mają bardzo zły wpływ na samochody elektryczne. Znacząco spada w nich wtedy zasięg (nawet do połowy deklarowanej wartości), a także wyraźnie ograniczona zostaje moc z jaką bateria się ładuje.

Chociaż samochody marki Tesla (podobnie jak inne elektryki) posiadają specjalne nagrzewnice, które powinny "rozruszać" baterię przed próbą uzupełnienia energii, także one mogą w skrajnych przypadkach odmówić współpracy. Wtedy próba naładowania samochodu kończy się tak, jak w opisywanym przypadku.

Ostatecznie pechowy właściciel Modelu S skontaktował się z serwisem Tesli z prośbą o pomoc. Jego auto co prawda zaczęło się w końcu ładować, ale w ciągu dwóch dni przybyło mu... 29 km zasięgu. Dodajmy, że według oficjalnych danych, uzupełnienie energii od 10 do 80 procent, powinno zająć pół godziny. Firma na szczęście stanęła na wysokości zadania, i wysłała do Domnatishowa lawetę z Modelem 3, która to laweta zabrała z kolei jego auto do serwisu.

Problemy z autami elektrycznymi zimą dotyczą nie tylko Tesli

Powyższa historia przypomniała nam o bardzo podobnym przypadku, który rok temu przydarzył się naszemu czytelnikowi. W jego Tesli zasięg drastycznie spadł wraz ze spadkiem temperatur, a dodatkowo auto zupełnie się rozładowało w nocy. On również stracił kilka dni na to, żeby jego Model S w ogóle zaczął się ładować i pozwolił na dotarcie do jakiejkolwiek szybszej ładowarki. Całą historię znajdziecie obok.

Na koniec należy jeszcze dodać, że zima to ogólnie trudny czas dla właścicieli samochodów elektrycznych. Problemem są oczywiście baterie, których wydajność spada przy niskich temperaturach, a ponadto same muszą być utrzymywane w optymalnej temperaturze, aby nie doszło do ich przedwczesnego zużycia, a nawet uszkodzenia. Powoduje to wspomniany już spadek zasięgu, wydłużony czas ładowania, ale także może być źródłem niemiłego zaskoczenia dla właściciela. Elektryk pozostawiony na mrozie będzie dość szybko zużywał baterię, na odpowiednie dogrzanie jej. W efekcie zostawiając wieczorem auto na parkingu pod blokiem, można bardzo niemiło się zdziwić następnego ranka.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tesla | samochody elektryczne | ładowanie samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy