Wielka Brytania wycofuje się z zakazu sprzedaży aut spalinowych
Kilka lat temu władze Wielkiej Brytanii zapowiedziały, że w 2030 roku (pięć lat przed Unią Europejską) wprowadzą zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Okazuje się jednak, że te plany mogą ulec zmianie i zakaz nie wejdzie w życie.
Obowiązujący obecnie plan zakłada, że w 2030 roku w Wielkiej Brytanii wejdzie w życie zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Cel jest jeszcze bardziej ambitny niż w przypadku Unii Europejskiej. Unijne władze zamierzają zrezygnować z silników spalinowych (nie licząc tych, które zasilane są paliwami syntetycznymi) w 2035 roku.
Co ciekawe, jeszcze w lipcu od przedstawicieli rządu dało się usłyszeć, że rok 2030 to data ostateczna i termin ten jest ostateczny. Teraz jednak okazuje się, że wcale tak nie jest. Jak poinformowało BBC, zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi miałby wejść w życie dopiero w 2035 roku, czyli 5 lat później niż pierwotnie planowano.
Według brytyjskiej stacji TV, w nadchodzących dniach szef brytyjskiego rządu, Rishi Sunak, ma wygłosić przemówienie, w którym zadeklaruje złagodzenie polityki dotyczącej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Nie przewiduje się jednak, by premier odstąpił od głównego celu klimatycznego rządu, jakim jest osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 roku.
Biuro premiera powstrzymało się od komentowania całej sytuacji, co również jest jasnym sygnałem, że "coś jest na rzeczy". Rzecznik rządu stwierdził jedynie, że władze są zaangażowane w realizację celów polityki klimatycznej.
Branża motoryzacyjna szybko zareagowała na informacje. Ford, który, jak poinformował Reuters, w celu zrealizowania założeń na 2030 roku, zainwestował już 430 mln funtów (przeszło 2,3 mld złotych) w swoje zakłady na Wyspach, wyraził zaniepokojenie potencjalną zmianą rządowej strategii. Szefowa Forda w Wielkiej Brytanii, Lisa Brankin, stwierdziła, że obecny cel jest "istotnym katalizatorem przyspieszającym wprowadzenie Forda w czystą przyszłość" - poinformowało BBC.
Innymi słowy, Ford boi się, że jeśli zakaz zostanie przesunięty, nikt nie będzie kupował elektrycznych Fordów, a aut spalinowych w ofercie może już nie być.
Z kolei BMW, do którego należy Mini i Rolls-Royce podkreśliło, że ważna jest jasność i stabilność przepisów. Podobne oczekiwania ma Jaguar Land Rover, który jest największym producentem samochodów na Wyspach Brytyjskich (chociaż należącym do hinduskiego koncernu Tata Motors).