Ford wprowadzi nowy rodzaj baterii do swoich aut, ale nie dla poprawy zasięgu
Odwiecznym i nadal do końca nierozwiązanym problemem samochodów elektrycznych, są baterie. Obecnie stosowane akumulatory mają nieporównywalnie lepsze parametry od tych, jakie trafiały do aut choćby 10 lat temu, ale nadal są drogie, ciężkie, długo się ładują i zapewniają umiarkowany (realny) zasięg. Gotowego rozwiązania tych problemów nadal nie ma, więc Ford postanowił rozprawić się przynajmniej z problemem ceny. Tylko jakim kosztem?
Nie ma wątpliwości, że sporo zostało jeszcze do zrobienia w kwestii rozwoju napędu elektrycznego, a główny nacisk powinien zostać położony na baterie. Ford zdaje sobie z tego sprawę i chce niebawem zaproponować swoim klientom możliwość wyboru dwóch rodzajów akumulatorów, co pozwolić im na lepsze dostosowanie samochodu do ich potrzeb.
Alternatywą dla obecnie stosowanych ogniw niklowo-kobaltowo-magnezowych mają być litowo-żelazowo-fosforanowe. Są one tańsze (o około 30-40 procent), bardziej trwałe, można je szybciej ładować, ale mają mniejszą gęstość i oferują gorszy zasięg. Dla Forda jednak najważniejsze mają być tu kwestie kosztów.
Jak informowała pod koniec zeszłego roku firma konsultingowa AlixPartners, koszt zakupu materiałów potrzebnych do wyprodukowana elektryka, w porównaniu do 2020 roku, zwiększył się o 2152 dolary i wyniósł 5076 dolarów. Tymczasem w przypadku pojazdu spalinowego taki koszt to tylko 1851 dolarów, co oznaczało wzrost o 376 dolarów.
Te wzrosty (chociaż nie tylko one, ponieważ trzeba też wziąć pod uwagę choćby inflację, czy wzrost cen energii) w sposób wyraźny przełożyły się na ceny aut elektrycznych, co doskonale widać również w ofercie Forda. Kiedy na rynek wchodził Mustang Mach-E, jego cennik otwierała kwota 216 120 zł. Obecnie jest to 317 500 zł. Z kolei ceny Forda F-150 Lightning wzrosły o około 15 tys. dolarów i zaczynają się teraz od 56 tys. dolarów.
Przedstawiciele Forda mają nadzieję, że nowe akumulatory pozwolą na obniżenie cen ich modeli. Klienci nadal mieliby do wyboru "baterię standardową" oraz "baterię o zwiększonej pojemności", jak to ma obecnie miejsce w przypadku gamy Mustanga Mach-E. Chemiczny skład ogniw nie ma większego znaczenia z punktu widzenia kierowcy, którego interesuje przede wszystkim oferowany zasięg.
W przypadku elektrycznego SUVa Forda obecnie stosowana bateria (75 kWh) pozwala na przejechanie do 440 km lub do 400 w przypadku wersji z napędem na wszystkie koła. Realnie trzeba przyjąć wynik o około 100 km gorszy, na który dodatkowo wpłynąć mogą niskie temperatury. O ile wyniki te pogorszą się, kiedy producent przejdzie na baterie litowo-żelazowo-fosforanowe?
Póki co Ford odmawia jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jego przedstawiciele sugerują jedynie, że możliwości nowych akumulatorów mają być "bardzo zbliżone" do tych, stosowanych obecnie.
Pierwsze baterie litowo-żelazowo-fosforowe, które trafią do Mustangów Mach-E oraz F-150 Lightning, mają być dostarczone przez Contemporary Amperex Technology Co. Jednocześnie Ford zamierza wybudować nową fabrykę akumulatorów, gdzie skąd docelowo będą pochodziły tańsze ogniwa. Inwestycja o wartości 3,5 mld dolarów ma powstać w Marshall w stanie Michigan, a otwarcie zakładu zaplanowano na 2026 rok.
***