Samochody elektryczne

Eksperci alarmują: niedługo nie będzie z czego produkować aut elektrycznych

Eksperci nie pozostawiają złudzeń - zapotrzebowanie na surowce niezbędne do produkcji aut elektrycznych wzrośnie do 2030 roku nawet 14-krotnie. Przy obecnym rozwoju technologii wydobycia, nikt nie jest w stanie zapewnić takich dostaw.

Podczas, gdy cała Europa mówi o rozwoju elektromobilności, a producenci samochodów już teraz snują plany rezygnacji z silników spalinowych, niektórzy eksperci starają się dyskretnie hamować ten niezdrowy entuzjazm. Wszystko bowiem wskazuje, że chociaż ambicje w tym zakresie są wielkie, nieco gorzej może być z samymi możliwościami.

Zapotrzebowanie na surowce wzrośnie kilkunastokrotnie

Wzrost zainteresowania samochodami elektrycznymi oznacza nie lada kłopot dla przemysłu wydobywczego. Raport przygotowany przez ABB Polska zwraca uwagę na dane opublikowane niedawno przez serwisy Statista i Bloomberg. Wynika z nich, że w okresie od 2019 do 2030 roku zapotrzebowanie na metale niezbędne do produkcji ogniw wzrośnie nawet kilkunastokrotnie: nikiel i aluminium - 14 razy, fosfor i żelazo - 13, miedź i grafit - 10, lit - 9 razy, a to wciąż nie koniec listy. Co to oznacza względem ambitnych planów urzędników? 

Reklama

Odpowiedź na to pytanie przygotowali m.in. eksperci ze Światowego Forum Ekonomicznego. Według ich analizy pakiet baterii litowo-jonowych dla jednego samochodu elektrycznego zawiera około 8 kilogramów litu. Jednocześnie w 2021 r. światowa produkcja tego metalu wyniosła 100 tys. ton, a globalne rezerwy szacowane są na około 22 mln ton.

Surowców może zwyczajnie zabraknąć

Proste rachunki pokazują, że wydobytego w 2021 r. litu wystarczyłoby na niecałe 11,4 mln baterii do pojazdów elektrycznych. To mniej więcej tyle, ile - zgodnie z danymi Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) - już niedługo będzie sprzedawać się pojazdów elektrycznych w skali roku. Szybkość z jaką producenci rozwijają swoje możliwości w produkcji baterii, już teraz jest na granicy zaspokojenia zapotrzebowania szybko rozwijających się rynków.

Oczywiście istnieją rozwiązania tego problemu - np. budowa kolejnych kopalni i znaczące zwiększenie wydobycia surowców. To jednak w konsekwencji doprowadzi do ich niedoborów, a ostatecznie może oznaczać gigantyczne zagrożenia geopolityczne.

Ratunkiem mogą być e-paliwa?

Dlatego liczni eksperci zwracają uwagę na konieczność rozwoju samochodów wykorzystujących e-paliwo. Pozostawienie w ofertach producentów pojazdów napędzanych - wciąż mimo wszystko - klasycznymi silnikami spalinowymi - ma szanse w pewnym stopniu ograniczyć produkcję nowych akumulatorów. Przynajmniej do 2030 roku, kiedy to powinniśmy spodziewać się gwałtownego wzrostu ilości zużytych baterii do pojazdów elektrycznych. Posłużą one do ponownego odzysku niezbędnych surowców, a to może zmniejszyć zapotrzebowanie na lit o około jedną dziesiątą do 2040 roku.

Niestety, bez podjęcia stanowczych kroków w tym kierunku, szeroko rozumiana elektromobilność może wkrótce napotkać na dużo większe trudności, niż dotychczas.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy