Samochody elektryczne

Duda jak Pawlak - też lubi polskie samochody

Prezydent Andrzej Duda jak tylko może wspiera polską branżę motoryzacyjną. Nic w tym nadzwyczajnego. W połowie lat 90. promocją samochodów FSO zajmował się Waldemar Pawlak, ówczesny prezes Rady Ministrów.

Andrzej Duda był honorowym gościem Kongresu 590 w Jasionce k. Rzeszowa, a Ursus prezentował tam produkcyjną wersję elektrycznego auta dostawczego Elvi. Takiej okazji głowa państwa nie mogła zmarnować. Na zaproszenie prezesa Ursusa Karola Zarajczyka, prezydent jako pierwszy zasiadł za kierownicą polskiego elektrycznego samochodu przyszłości.

Sądząc po minie, wrażenia musiały być oszałamiające. I to pomimo tego, że że produkcyjna wersja elektrycznego dostawczaka stylistycznie w niczym nie przypomina wcześniejszego projektu. A może właśnie z tego powodu owo oszołomienie.  I z faktu, że w rzeczywistości autu bliżej niestety do Lublina niż do auta przyszłości, o czym pisaliśmy wcześniej.

Jak twierdzi prezes Zarajczyk, Elvi może odmienić obraz naszych ulic, idealnie wpisując się w rządowe plany elektromobilności. Według danych producenta pełna bateria wystarczy na pokonanie 150 km. Elvi będzie mógł być chłodnią, plandeką, kontenerem lub otwartą skrzynią. Całkowita masa pojazdu to 3,5 tony, ładowność wynosi 1100 kg, a maksymalna prędkość to 100 km/h. Co ciekawe, samochód ma być wyposażony w system szybkiego ładowania. W 15 min będzie można naładować akumulatory w 90 proc.

Wsparcia polskiej motoryzacji udzielał również Waldemar Pawlak. Ówczesny premier nie tylko lubił pokazywać się w Polonezach, ale na dodatek nakazał swoim urzędnikom przesiadkę ze służbowych Lancii właśnie do produktów z FSO.

Działająca jeszcze wtedy fabryka na warszawskim Żeraniu przygotowała dla ministerialnych urzędników pięć samochodów. Na specjalne zamówienie BOR wyposażone one były w dwulitrowe silniki, wspomaganie kierownicy i zestaw łączności.

Reklama

Niestety wsparcie okazało się wyłącznie medialne. Pawlak jako prezes Rady Ministrów w latach 1993-1995 faktycznie jeździł na tylnym siedzeniu Poloneza, jednak na rogatkach Warszawy przesiadał się do wygodniejszej i szybszej Lancii Kappy.

Wsparcie przestarzałego i słabego z punktu widzenia runku produktu na nic się zdało. Polonez przegrywał z konkurencją, tracąc klientów. Ostatecznie zaprzestano jego produkcji w 2002 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy