Tankujesz samochód za 50 zł? Mechanik już zaciera ręce
Utrzymujące się stosunkowo wysokie ceny na stacjach paliwowych powodują, że wraca moda na tankowanie za 50 zł. Wielu kierowców odwiedza dystrybutor tylko po to, aby kontrolka rezerwy zgasła choć na chwilę i nie chcą tankować za większe kwoty. Tymczasem notoryczne tankowanie za kilkadziesiąt złotych, aby kontrolka rezerwy zgasła to bardzo zły pomysł jeśli chodzi o sprawność techniczną naszego samochodu. Kierowcy nie wiedzą, że jeżdżąc w ten sposób szkodzą swojemu autu, a mechanicy tylko na to czekają.
Choć sytuacja na rynku paliw jest nieco bardziej stabilna niż kilka miesięcy temu, a do świąt nie szykują się zbyt drastyczne podwyżki, dla wielu kierowców paliwo wciąż jest drogie. Niektórzy z nich mają problem z wydawaniem dużych kwot na tankowanie do pełna, zwłaszcza w świetle zbliżających się świąt, które jak zwykle przyniosą sporo wydatków. Tankują tylko za kilkadziesiąt złotych tak, aby paliwa starczyło na kilkadziesiąt-kilkaset najbliższych kilometrów. Inni z tankowania za przysłowiowe 50 zł uczynili sobie nawyk i robią to regularnie, aby "nie wozić dodatkowej masy" i nie "zamrażać gotówki" licząc na to, że ceny paliw spadną w najbliższym czasie. Na taki stan rzeczy się nie zanosi, a w poszukiwaniu takich oszczędności kierowcy zapominają, że tankując niewielkie ilości paliwa tylko po to, by zgasić kontrolkę rezerwy narażają się na znacznie większe koszty.
Regularna jazda na rezerwie może bowiem doprowadzić do sytuacji kiedy nasze auto wyląduje w warsztacie i będzie musiało przejść poważniejsze naprawy. Samochody nie lubią jazdy na rezerwie, a problem nasila się zwłaszcza w niskich, zimowych temperaturach.
Notoryczna jazda na rezerwie wystawia przede wszystkim układ paliwowy, ale też silnik na ciężką próbę. Przede wszystkim dostaje się układowi paliwowemu - pompie paliwa, filtrowi, a nawet układowi wtrysku, ale skutki mogą dotknąć też samego zbiornika paliwa. Niewielka ilość paliwa w baku sprawia, że większość wolnej przestrzeni wypełnia powietrze, a różnice temperatur powodują, że na ścianach baku skrapla się para wodna, która później w postaci ciekłej spływa do paliwa znajdującego się na dnie.
To prosta recepta do pojawienia się korozji w zbiorniku, co z kolei powoduje pojawienie się dużej ilości zanieczyszczeń w samym paliwie, o dużej zawartości wody nie wspominając. Te zanieczyszczenia i cząsteczki wody, a także osad z paliwa zbierany przez wiele lat, przechodzą przez pompę paliwa i mogą powodować jej powolne zacieranie się i mikrouszkodzenia. Dalej, co nie zatrzyma się na filtrze paliwa, trafia wraz z nim do układu wtrysków zanieczyszczając je i zapychając. Sam filtr również się zapycha, a jego mniejsza przepustowość również może stanowić problem dla prawidłowej pracy silnika.
Wszystkie powyższe problemy mogą doprowadzić do nieprawidłowej pracy silnika i jego osprzętu - szarpania, ubytków mocy i gorszych osiągów, problemów z rozruchem, a nawet przerywania podczas jazdy. Nie wspominając o tym, że niski poziom paliwa może stwarzać inne problemy takie jak zapowietrzanie się układu paliwowego. Dzieje się tak na przykład podczas jazdy w zakrętach, kiedy niski poziom paliwa w zbiorniku może powodować, że pompa zamiast zasysać paliwo (które przemieszcza się w zbiorniku), będzie zasysać powietrze.
Zapowietrzenie układu może prowadzić do poważniejszych konsekwencji, zwłaszcza w silnikach wysokoprężnych, które często nie są wyposażone w układ odpowietrzania. Taki problem również może skończyć się wizytą w warsztacie i koniecznością odpowietrzenia układu, nawet konieczności wymiany pompy paliwa.
Dzieje się tak, bowiem pompa paliwa w samochodach z silnikiem wysokoprężnym wykorzystuje olej napędowy do równoczesnego smarowania wirnika pompy, więc jeśli układ się zapowietrzy i będzie pracowała "na sucho", może dojść do jej zatarcia. Opiłki z pracującej na sucho pompy wysokiego ciśnienia mogą z kolei doprowadzić do uszkodzenia wtryskiwaczy, a niedostateczna dawka paliwa trafiająca do komory spalania może doprowadzić do podwyższania temperatury silnika i z czasem do wypalenia się tłoków, zaworów lub uszczelki pod głowicą. Silniki diesla wyjątkowo nie lubią jazdy na głębokiej rezerwie , a zaniedbanie w tej kwestii może skończyć się bardzo kosztownym remontem.
Jazda na rezerwie to również częsty nawyk właścicieli samochodów zasilanych gazem LPG. Paliwo płynne służy wtedy zwykle tylko do rozruchu i przejechania pierwszych kilkuset metrów, zanim silnik nie przejdzie na zasilanie LPG. W ten sposób paliwo może zalegać w zbiorniku długimi tygodniami - to sprzyja nie tylko wytrącaniu się osadów, ale również starzeniu się paliwa. To może być problem zwłaszcza po nowym roku, kiedy na stacjach pojawi się nowa benzyna E10, która według wielu ekspertów i mechaników ma większe tendencje do separacji składników wraz z upływającym czasem - wytrącania się bioetanolu.
Najprostszą metodą utrzymania układu paliwowego w odpowiednim stanie jest oczywiście tankowanie do pełna, ale jesteśmy świadomi, że przy obecnych cenach paliwa zatankowanie 60 litrów paliwa za jednym zamachem, może stanowić dość poważny cios dla domowego budżetu. Tak czy inaczej większa ilość paliwa gwarantuje większą trwałość układu paliwowego, więc jeśli nie do pełna, powinniśmy dbać o to, żeby w zbiorniku zawsze znajdowało się przynajmniej pół zbiornika paliwa.
Jednym sposobem na osiągnięcie tego jest jednorazowe zatankowanie samochodu do pełna. Później możemy wrócić do regularnego tankowania za 50 zł, tak jak wcześniej, pamiętając jednak, aby robić to regularnie. W ten sposób dotankowując samochód startujemy ze znacznie wyższego pułapu (w zbiorniku) i unikamy potencjalnych problemów z układem paliwowym. A w razie potrzeby wyjazdu w dalszą podróż mamy do dyspozycji niemal pełny zbiornik. To proste, choć wymaga jednorazowej większej inwestycji.
Jeśli nie jesteśmy w stanie wygospodarować środków na zatankowanie zbiornika do pełna, pamiętajmy, aby nie przekraczać minimalnej ilości przynajmniej 1/4 zbiornika paliwa. Zminimalizuje to ryzyko wystąpienia problemów z układem paliwowym, wynikających z jazdy na ciągłej rezrwie.