Rynek paliw

4.85 zł za litr benzyny 95? Może więc podnieść podatki?

Benzyna tanieje. Są miejsca w Polsce, gdzie za litr bezołowiowej 95 płacimy już poniżej psychologicznej granicy 5 zł. Ceny paliw zeszły do dawno nie notowanego poziomu, bo też wyjątkowo tania jest ropa naftowa. Baryłka tego surowca kosztuje obecnie około 80 dolarów, czyli o 20 proc. mniej niż w czerwcu.

Skąd ten spadek? Eksperci wskazują na kilka czynników. Po pierwsze, spowolnienie gospodarcze w Chinach, które wpływa ujemnie na zapotrzebowanie na paliwa płynne. Po drugie, gwałtowny wzrost wydobycia ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, możliwy dzięki nowym technologiom pozyskiwania węglowodorów z łupków. Po trzecie, związany z powyższym brak "efektu zimy", czyli wzrostu cen związanego z gromadzeniem w USA zapasów oleju opałowego przed nadejściem najchłodniejszej pory roku. Po czwarte wreszcie, tzw. paradoks bliskowschodni. Dotychczas każde zawirowanie w tej części świata skutkowało spadkiem wydobycia ropy i co za tym idzie wzrostem jej cen.

Reklama

Obecnie bynajmniej też nie jest tam spokojnie (Syria, Irak, Libia...), ale produkcja idzie pełną parą, zapewniając znaczną globalną nadwyżkę podaży nad popytem. Według miłośników teorii spiskowych jest jeszcze jedna przyczyna obecnej sytuacji - to rzekomo rezultat zakulisowych działań, których celem jest uderzenie w finanse Rosji i Iranu, czyli znajdujących się na cenzurowanym państw, dla których eksport ropy naftowej stanowi jedno z głównych źródeł dochodów.

Im mniej pieniędzy wydamy przy dystrybutorach, tym więcej możemy przeznaczyć na inne cele, a to stymuluje gospodarkę. Specjaliści wskazują jednak również na niekorzystne skutki utrzymywania się niskich cen paliw. Im tańsza benzyna, tym chętniej korzystamy z samochodów, wskutek czego rośnie zagrożenie wypadkami, wzrasta zanieczyszczenia powietrza, szybciej niszczą się drogi, zatem więcej trzeba będzie wydawać na ich remonty.

Dlatego coraz częściej słychać sugestie, by korzystając z aktualnej sytuacji na rynku paliw płynnych podnieść podatki, zawarte w ich cenie,  i zapewnić w ten sposób dodatkowe wpływy do budżetu, z przeznaczeniem m.in. na utrzymanie infrastruktury drogowej. Takie opinie pojawiają się w USA, gdzie niektórzy ekonomiści zachęcają do podwyższenia tzw. gasoline tax z obecnych 18,4 centów do 30,3 centów za galon (ok. 3,79 litra), a zatem do powrotu tego podatku do poziomu z 1993 r., kiedy to został po raz ostatni podniesiony. Argumentują, że benzyna nadal pozostanie tania, a w federalnej kasie przybędzie ładnych parę miliardów dolarów...

Tylko patrzeć, a podobne głosy odezwą się w Polsce. W imię podreperowania Krajowego Funduszu Drogowego, z którego finansuje się budowę i remonty dróg w Polsce. W 2013 r. wpływy do KFD wyniosły około 13,18 mld zł, z czego niespełna 3,59 mld zł pochodziło z opłaty paliwowej, zawartej w cenie paliw płynnych, przeznaczonych do napędu silników spalinowych.

Krajowy Fundusz Drogowy  jest mocno zadłużony. Ratuje się wypuszczaniem obligacji gwarantowanych przez skarb państwa. Obsługa długu pochłania co roku jedną piątą kwoty wydawanej na inwestycje prowadzone przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. To ogromny ciężar. Podniesienie opłaty paliwowej mogłoby przynieść wyraźną ulgę i z pewnością kusi. Nie brakuje jednak również argumentów "na nie".

Otóż paliwo w Polsce rzeczywiście bardzo potaniało, co nie znaczy przecież, że jest tanie. W relacji do średnich zarobków wciąż płacimy za litr benzyny czy oleju napędowego kilkakrotnie więcej niż mieszkańcy Europy Zachodniej, nie mówiąc nawet o Amerykanach. Dlatego pytanie naszych kierowców o opinię na temat podniesienia podatków paliwowych, nazywanych powszechnie haraczem, nie ma najmniejszego sensu. Odpowiedź jest z góry znana. Trzeba też pamiętać, że w przeciwieństwie do USA, gdzie wysokość gasoline tax pozostaje, jak wspomnieliśmy, na tym samym poziomie od 21 lat, nasza opłata paliwowa regularnie rośnie. W przypadku benzyny poszła w górę z 87,40 zł za 1000 litrów w roku 2009 do 104,20 zł/1000l w 2013. Stawka dla oleju napędowego wzrosła w tym czasie z 97,82 zł/1000 l do 262,52 zł/1000 l(!), a autogazu ze 115,76 zł za tonę do 134,44 zł/t.

A co o tym wszystkim sądzą politycy? Cóż, na szczęście w obliczu czekającej nas serii wyborów na pewno nie będą lansować jakichkolwiek pomysłów, prowadzących do wzrostu podatków. Niewykluczone zresztą, że problem sam się wkrótce rozwiąże. Jak głosi komunikat Polskiej Izby Paliw Płynnych, o ile ceny benzyny pozostają stabilne, to już zaczyna drożeć olej napędowy.

Kończą się dobre czasy dla zmotoryzowanych?     

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy