Znów kolizja SOP. Tym razem dwóch aut z kolumny!

Zbliżają się wybory parlamentarne, wiec Polska - z dnia na dzień - zmienia się w kraj mlekiem i miodem płynący. Ceny paliw zatrzymały się na estetycznym wizualnie poziomie poniżej 5 zl/l, a ministerstwo infrastruktury niemal codziennie informuje nas o kolejnych sukcesach w drogownictwie (niestety, głównie wirtualnych).

Wyglada na to, że SOP nadal stwarza zagrożenie dla osób chronionych...
Wyglada na to, że SOP nadal stwarza zagrożenie dla osób chronionych...Krzysztof KaniewskiReporter

Wnikliwi zauważyli nawet, że w ostatnim czasie kierowcy przestali być straszeni drogowymi wyczynami kierowców Służby Ochrony Państwa. Czyżby "eksperci" odpowiedzialni za bezpieczeństwo polskich VIP-ów opanowali wreszcie sztukę bezkolizyjnego prowadzenia rządowych limuzyn?

Nic bardziej mylnego. "Wciąż jeździ w grupach ochronnych młodzież i cały czas zdarzają się stłuczki. Jedyna różnica polega na tym, że teraz te stłuczki są lepiej ukrywane i nie wychodzą na jaw". Takie słowa padają z ust anonimowego, związanego z SOP rozmówcy, do którego dotarli dziennikarze tvn24.pl.

Dowód? Stłuczka między pojazdami SOP, do jakiej doszło pod koniec sierpnia w Krakowie. Jeden z pojazdów służby ochrony najechał wówczas na tył prezydenckiego Audi A8L z Andrzejem Dudą na pokładzie! Informacja o zdarzeniu nie trafiła wówczas do mediów. Służby prasowe MSWiA potwierdziły ją dopiero po pytaniu ze strony dziennikarzy TVN. Nie podały natomiast, czy prezydent rzeczywiście znajdował się w pojeździe.

Sam opis sytuacji jest  (chciałoby się powiedzieć - jak zwykle) kuriozalny. Na drogę nie wybiegło dziecko, nikt nie wymusił pierwszeństwa przejazdu. Jadące za prezydencką limuzyną auto SOP najechało na zderzak Audi - tu cytat z odpowiedzi MSWiA - "podczas zatrzymania kolumny SOP na skrzyżowaniu, przed sygnalizatorem". Na szczęście uszkodzenia - przynajmniej w opinii służb prasowych MSWiA - okazały się minimalne i dotyczyły tylko jednego pojazdu (nie podano, którego).

Rozmówcy tvn24.pl zwracają uwagę na dramatyczne braki w wyszkoleniu "rządowych" kierowców. Jeden nazywa też  prezydencką limuzynę "pechową" zwracając uwagę, że dokładnie takim samym autem podróżowała w czasie słynnego wypadku premier Beata Szydło. Nie jest to jednak ten sam egzemplarz, bo - jak podkreśla anonimowy rozmówca - wóz ówczesnej pani Premier nie nadawał się już do remontu...

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas