Wypadek Szydło. Nie obejdzie się bez apelacji!
Obie strony w procesie dotyczącym wypadku w Oświęcimiu, w którym w 2017 r. doszło do zderzenia fiata seicento z autem wiozącym ówczesną premier Beatę Szydło, wystąpiły już o pisemne uzasadnienie wyroku, który zapadł w ubiegły czwartek. To krok, który jest konieczny do złożenia apelacji.
Mecenas Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika, oskarżonego o doprowadzenie do wypadku, poinformował, że wniosek o uzasadnienie został już przesłany do oświęcimskiego sądu rejonowego. Adwokat i jego klient już zaraz po ogłoszeniu wyroku zapowiadali, że wystąpią z apelacją. Sąd uznał bowiem winę Kościelnika, z czym się nie zgadzają.
O uzasadnienie wyroku na piśmie wystąpiła prokuratura okręgowa w Krakowie, która oskarżała kierowcę seicento. Jej szef, prokurator Rafał Babiński zaznaczył jednak w środę w rozmowie z PAP, że dopóki się nie zapozna z uzasadnieniem na piśmie, nie może definitywnie powiedzieć, czy apelacja zostanie złożona. Wskazał jednak, że ma "pewne zastrzeżenia" co do sformułowań użytych w ustnym uzasadnieniu.
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z ówczesną premier Beata Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefową rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR.
Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku. Proces rozpoczął się w połowie października 2018 r. przed sądem rejonowym w Oświęcimiu. W miniony czwartek zapadł wyrok. Oświęcimski sąd rejonowy uznał, że kierowca fiata seicento jest winien nieumyślnego spowodowania wypadku. Zarazem warunkowo umorzył postępowanie na 1 rok. Sąd uznał także, że za wypadek odpowiada też kierowca BOR.
Sędzia Agnieszka Pawłowska wskazała w ustnym uzasadnieniu, że Kościelnik nie zachował wystarczającej ostrożności na drodze. Przepuścił pierwszy samochód rządowy i rozpoczął manewr skrętu.
"Kierowca, który chcąc skręcić w lewo (...) zrezygnował z przysługującego mu pierwszeństwa i ustąpił go pojazdowi emitującemu świetne sygnały w postaci niebieskich i czerwonych świateł błyskowych, przewidzianych dla pojazdów uprzywilejowanych. Zjechał do prawej krawędzi jezdni i zatrzymał pojazd. Następnie, (...) nie zachowując szczególnej ostrożności, kontynuował ruch wykonując w nieprawidłowy sposób (...) manewr skrętu w lewo (...). Nie zbliżył się bowiem do osi jezdni, jak nakazują przepisy" - powiedziała sędzia. Podkreśliła, że kierowca nie obserwował należycie drogi.
Sąd uznał zarazem, że trzy rządowe auta nie stanowiły kolumny uprzywilejowanej, gdyż używały tylko sygnalizacji błyskowej świetlnej. Brak było sygnałów dźwiękowych. "Połączenie obu sygnalizacji - dźwiękowej i świetlnej, daje status kolumny uprzywilejowanej" - wyjaśniła sędzia Pawłowska. Tym samym kierowca samochodu, w którym jechała była premier, został obarczony winą za wyprzedzanie na skrzyżowaniu oraz przekroczenie podwójnej ciągłej linii. Sąd poinformował o tym prokuraturę w Oświęcimiu.