Polskie drogi

W ten sposób pijani piesi powodują wypadki...

Jesień i zima niosą ze sobą wiele niebezpieczeństw. Nie chodzi jedynie o ograniczające przyczepność opady, ale też - a może przede wszystkim - szybko zapadający zmrok.

Wszystko to sprawia, że poruszanie się po drogach samochodem przestaje być przyjemnością - kierowcy muszą wykazać się daleko idącą czujnością. W każdej chwili na jezdni może się przecież pojawić sarna, dzik lub... człowiek.

Poniżej prezentujemy nagranie z wypadku, do jakiego doszło pod koniec marca ubiegłego roku. Kierowcy - niestety - nie udało się opanować samochodu, ale swoją błyskawiczną reakcja uratował życie pijanemu pieszemu...

Na szczęście, mimo dachowania, kierowcy i pasażerom udało się wyjść z wypadku bez większych obrażeń. Niemała w tym zasługa wyposażonego w szereg systemów bezpieczeństwa biernego, rocznego Renault Megane.

Reklama

Prawdą jest, że w tej sytuacji kierowca miał szansę opanować pojazd, gdyby - po szybkim manewrze - instynktownie - nie próbował wrócić na swój pas ruchu. W podobnych sytuacjach - najbezpieczniej - pozwolić "uspokoić się" autu na lewym pasie (o ile oczywiście nie nadjeżdża inny samochód) i dopiero wówczas, przy niższej prędkości, spokojnie zjechać na swój pas. Do kierowcy nie można mieć jednak żadnych pretensji - wykazał się mistrzowskim refleksem i uratował życie pieszemu. Próba szybkiego powrotu na swój pas była też - zapewne - podyktowana zbliżającym się z przeciwka autem.

Najsmutniejszy w tej sytuacji pozostaje fakt, że bezmyślne zachowanie pijanego pieszego narazić mogło na śmierć kilka osób. Co więcej, w przypadku rocznego auta, kierowca mógł liczyć na rekompensatę w postaci wypłaty ubezpieczenia z polisy Auto Casco. W przypadku starszych pojazdów, posiadających wyłącznie ubezpieczenie OC, nie pozostaje nic innego, jak - na drodze postępowania cywilnego - dochodzić zadośćuczynienia od sprawcy wypadku. O ile, oczywiście, uda się go zatrzymać... I o ile w ogóle jest wypłacalny...

W tym konkretnym przypadku, sprawca zniknął, a policji nie udało się go odnaleźć.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama