Polskie drogi

Policjanci nielegalnie mierzą prędkość, bo "mają związane ręce"

Kiedy się nad tym dobrze zastanowić, to właściwie wszystkie urządzenia wykorzystywane przez polską policję do mierzenia prędkości pojazdów, używane są nielegalnie. Ponadto często korzystają z nich niedouczeni funkcjonariusze, a sprawy nie poprawia fakt, że urządzenia te są bardzo wrażliwe na wszelkie błędy operatora.

Jak wygląda pomiar prędkości z użyciem radiowozu z wideorejestratorem? Policjant goni podejrzanego, a następnie na oko (zwykle z dużej odległości, żeby go nie spłoszyć) ocenia, czy utrzymuje od niego równy dystans. Następnie uruchamiany jest pomiar średniej prędkości radiowozu (zwykle na odcinku 100 m) i gotowe - tyle jechał podejrzany. Później można przeczytać nawet w policyjnych komunikatach, że to była jego "dokładna prędkość", chociaż w najlepszym wypadku była to wartość mniej więcej bliska prawdy i nijak nie da się tego zweryfikować.

Reklama

A jak mierzą słynne radary laserowe LTI 20/20 TruCam? Wiązka lasera rozszerza się i po 300 metrach jest już większa od samochodu, co nie przeszkadza funkcjonariuszom w dokonywaniu pomiarów z jeszcze większej odległości. Chętnie pokazują oni też zdjęcia "mierzonego" pojazdu z nałożonym na nie krzyżykiem, symbolizującym celownik. Tego że ów krzyżyk nie ma nic wspólnego z celem wybranym za pomocą właściwego celownika optycznego, nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć.

Ale jeszcze nie tak dawno temu policjanci powszechnie korzystali z radaru Iskra-1. Znanym z tego, że mógł zmierzyć prędkość zasadniczo wszystkiego, co znajdowało się przed operatorem. Losowość jego działania bladła jednak wobec faktu, że ich legalizacja w Polsce została przeprowadzona w sposób niewłaściwy i używanie ich w naszym kraju było niezgodne z prawem. Policjantom to jednak nie przeszkadzało.

Co więcej, policja wykazywała się także jeszcze bardziej pomysłowym podejściem do użycia Iskry. Przykładowo zamontowała je w Alfach Romeo 159 i połączyła z wideorejestratorami, aby wynik pomiaru radaru można było nałożyć na nagranie z kamery. Tego typu przeróbka nie została w ogóle poddana legalizacji. Samo pomysł jej wykonania był przy tym kompletnie chybiony, ponieważ Iskra, jak to Iskra, mierzyła losowe rzeczy. Po zamontowaniu w aucie zwykle był to... wiatrak dmuchawy.

Niezrażeni tym policjanci, podobne wynalazki zamontowali także w Oplach Insignia i na taki właśnie pojazd natrafił mąż pani Kseni. Jak wyjaśnia w poniższym fragmencie programu "Emil pogromca mandatów", jechał on przepisowo, podczas gdy policjanci twierdzili, że poruszał się 109 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h. Zatrzymali mu więc prawo jazdy na 3 miesiące, co okazało się szczególnie dotkliwe, ponieważ jest on zawodowym kierowcą. Zgodnie z polskim prawem kwestionowanie wyniku pomiaru nie wpływa na czasowe odebranie uprawnień i zatrzymany nie ma możliwości dochodzenia swoich racji w tym względzie. Z kolei przedstawiciel Powiatowej Komendy Policji w Sandomierzu wyjaśnił Emilowi Rau, że policjanci "pracują na urządzeniach jakie dostarczyło im państwo polskie" oraz że "mają związane ręce". Tego kto im kazał korzystać w niewłaściwy sposób z urządzeń, które na dodatek nie mają legalizacji, nie wyjaśnił.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Emil Rau | Radary | Emil pogromca mandatów | mandat za prędkość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy