Polskie drogi

Pędził BMW, zabił cztery osoby. 8 lat więzienia

Na maksymalną karę ośmiu lat więzienia Sąd Rejonowy w Kwidzynie (Pomorskie) skazał w środę obecnie 24-letniego Adriana G. za spowodowanie wypadku, w którym zginęły cztery osoby. Auto, którym kierował, wjechało w zakręt z prędkością ok. 150 km/h i zderzyło się z innym samochodem.

Sąd wydał też oskarżonemu zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres 15 lat. Ponadto, czworgu oskarżycielom posiłkowym, bliskim ofiar, Adrian G. ma zapłacić po 10 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest zgodny z wnioskami, które składał w mowie końcowej prokurator.

Wyrok nie jest prawomocny.

Sędzia Lidia Bodurka-Kowalska powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że wymierzona kara ośmiu lat więzienia jest najwyższą, jaką przewiduje zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, postawiony Adrianowi G.

Przypomniała, że przed zakrętem w miejscu wypadku stał znak z ograniczeniem prędkości do 40 km/h, a droga była nierówna. Całą jazdę Adriana G. filmował telefonem komórkowym siedzący na tylnym siedzeniu jeden z braci oskarżonego, a drugi brat siedział z przodu.

Reklama

 "Nie ulega wątpliwości, że oskarżony umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, bowiem trudno raczej uznać za wiarygodne to, że oskarżony nie zdawał sobie sprawy z jaką prędkością jedzie. Nadto zaś z treści nagrania staje się oczywistym to, że celem oskarżonego było faktycznie ustalenie i sprawdzenie z jaką prędkością może jechać. I do tego był też zagrzewany przez osoby z nim jadące" - mówiła sędzia.

Sąd podkreślił, że poza dotychczasową niekaralnością Adriana G., nie znalazł w tej sprawie żadnych okoliczności łagodzących.

"Za okoliczność taką nie sposób uznać wyjaśnień oskarżonego, w których przyznaje się do winy, bowiem jego wyjaśnienia w tym zakresie jedynie potwierdzają ustalenia wynikające z innych dowodów, a szczególnie nagrania. Jest natomiast szereg okoliczności obciążających, w tym liczba i ranga naruszonych przez oskarżonego zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Oskarżony zdecydował się na taką jazdę przy relatywnie dużym natężeniu ruchu. Poza tym, wiedza o przyczynach i skutkach wypadków drogowych jest praktycznie wszystkim znana, jest nagłaśniana w mediach. I wiedza ta nie powstrzymała oskarżonego dla chwili przyjemności i zabawy do stworzenia takiego zagrożenia na drodze" - powiedziała sędzia.

Odpowiadający z wolnej strony Adrian G. był na ogłoszeniu wyroku, ale odmówił dziennikarzom komentarza.

"Najbardziej pocieszające jest to, że oskarżony dostał najwyższy możliwy wymiar kary. Wiemy, że to jest i tak za mało, ale tyle przewiduje prawo. To były dla nas dwa lata męki. Tym bardziej, że rodzina pojechała na pogrzeb, a wrócili na swój - to jest na maksa dobijające. Ciężko znaleźć na to słowa. Z dziadkami się wychowywałam. Do dziś nie jestem w stanie uwierzyć, że już ich nie ma, że już nigdy do nich nie zadzwonię i nie pójdę na herbatę" - powiedziała dziennikarzom Agata Wasielewska, która straciła w wypadku babcię, dziadka, ciotkę i wujka.

Przyznała, że oskarżony nigdy nie skontaktował się z rodziną ofiar i nie wyraził skruchy. "Myślałem, że chociaż teraz coś powie" - dodała.

Do tragedii doszło 28 grudnia 2017 r. w Raniewie (Pomorskie). Oskarżony jechał autem marki BMW drogą wojewódzką nr 521. Według prokuratury, auto w pewnym momencie pędziło nawet ponad 200 km/h. Gdy wjeżdżało w zakręt, na którym doszło do wypadku, jego prędkość wynosiła co najmniej 150 km/h.

Na zakręcie BMW kierowane przez Adriana G. zjechało na przeciwny pas ruchu i zderzyło się z jadącym z naprzeciwka samochodem marki renault scenic, którym podróżowały dwie starsze pary. Wszyscy czterej pasażerowie renault zginęli na miejscu. Z ustaleń śledztwa wynika, że w momencie zderzenia aut prędkość BMW wynosiła co najmniej 120 km/h.

Wraz z Adrianem G. w BMW jechali także jego dwaj bracia w wieku 28 lat i 33 lat. Obydwaj doznali obrażeń: 28-latek szczególnie ciężkich.

Adrian G. tuż po zdarzeniu przyznał się do kierowania samochodem oraz spowodowania wypadku. Jednak, opierając się na zeznaniach niektórych świadków oraz wynikach badań materiału biologicznego (krwi) z miejsca kierowcy BMW, prokuratorzy uznali, że w chwili zdarzenia za kierownicą tego auta siedział jego najstarszy brat. Mężczyzna był pijany - badanie wykazało w jego krwi 2,6 promila alkoholu. Postawiono mu zarzuty, a sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu.

Jednak kolejne dowody pozyskane przez prowadzącą śledztwo w sprawie wypadku prokuraturę w Kwidzynie, sprawiły, że przedstawiony 33-latkowi zarzut spowodowania wypadku został uchylony, a przedstawiono go Adrianowi G.

Młody mężczyzna konsekwentnie przyznawał się do winy. Wyjaśniał prokuratoriom, że chciał sprawdzić "w ile samochód dobija do setki", a gdy się rozpędził, "nie kontrolował już prędkościomierza".

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy