Polski kierowca

Te nagrania mówią wszystko. Zatrzymywanie się na lewym pasie to zły pomysł

Niektórzy kierowcy nie potrafią niestety wyobrazić sobie, co oznacza duża prędkość pojazdu na autostradzie czy drodze ekspresowej. Zresztą trudno się temu dziwić, bo nikt nie uczy takich zagadnień na kursach na prawo jazdy. Przykładem wyjątkowego braku wyobraźni jest zatrzymanie pojazdu na lewym pasie autostrady. To niemal pewny wypadek!

Zacznijmy od tej sytuacji:

Zwróćcie uwagę, jak szybko to wszystko szybko się rozgrywa. Dobrze, że jadący lewym pasem autor nagrania miał miejsce do ominięcia przeszkody. A gdyby tuż obok niego jechała ciężarówka? Doprawdy świetne miejsce na postój. Na pasie rozdzielającym stoją dwie osoby, trójkąt ostrzegawczy został w prawdzie wystawiony, ale zdecydowanie za blisko.

Na autostradzie i drodze ekspresowej trójkąt ostrzegawczy musi być wystawiony w odległości co najmniej 100 metrów za pojazdem.

W tym przypadku trójkąt był ustawiony prawidłowo i dzięki temu nie doszło do wypadku. Wprawdzie autor nagrania rozjechał ten trójkąt, ale dzięki temu nie uderzył w stojący na lewym pasie pojazd.

Reklama

Nawet na obszarze zabudowanym zatrzymanie się na lewym pasie jezdni o podwyższonej prędkości może skutkować karambolem. Tu dwa samochody jadące lewym pasem zdołały z trudem wyhamować, ale trzeci wpadł w poślizg wykonując piruet na jezdni. Na szczęście skończyło się tylko na strachu. A na lewym pasie stoi sobie samochód z otwartym bagażnikiem. Może kierowca zmienia koło?

Jeśli myślicie, że przesadzam i wyolbrzymiam zagrożenie to popatrzcie na kolejny film:

Autor tego nagrania był bez szans. Można się tylko cieszyć, że przeżył. Na lewym pasie stoi zupełnie nieoświetlony minivan. Na pasie rozdzielającym stoją jacyś ludzie. Zapewne nie zdają sobie sprawy iż stwarzają zagrożenie dla życia swojego i innych. Żadnego trójkąta ostrzegawczego nie ma...  

Okazuje się, że w Polsce nawet służby drogowe potrafią stworzyć zagrożenie:

Na lewym pasie autostrady porusza się z prędkością może 5 km/h wielka ciężarówka, a za nią przyczepa z migającą strzałką. Ponadto na tej przyczepie umieszczony jest znak "ograniczenie prędkości do 80 km/h". To wygląda jak kpina! Znaki ograniczające prędkość powinny być wystawione znacznie wcześniej! Na lewym pasie w odpowiedniej odległości powinny znajdować się ostrzegawcze pachołki i tablice świetlne. Tak robią służby drogowe np. w Niemczech.

A tutaj kompletny brak profesjonalizmu. Zapamiętajcie sobie drogowcy: nie wystarczy umieścić na lewym pasie maszynę z migającą strzałką. O obecności tej maszyny na lewym pasie kierowcy powinni być zawczasu uprzedzeni.

Chcę przemówić również do wyobraźni wszystkich kierowców: jeżeli przydarzy wam się awaria, przebicie opony itp. starajcie się koniecznie zjechać na pobocze. Samochód przecież nie zatrzymuje się w miejscu, można jeszcze siłą rozpędu doturlać się na pobocze. Tam będzie o wiele bezpieczniej.

To samo dotyczy zatrzymania spowodowanego jakąś stłuczką. W żadnym razie nie wolno stać na lewym pasie. Kierowcy, którzy tak postępują czekając na przybycie policji, powinni na dzień dobry dostać mandat w wysokości 5 000 zł.

Jeśli już jednak naprawdę musicie zatrzymać się na lewym pasie, to natychmiast wystawcie ostrzegawczy trójkąt odblaskowy. To nie wszystko! Zawiadomcie policję, że wasz samochód utknął na lewym pasie i stwarza zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Opuście samochód.

Można mieć nadzieję, że załoga radiowozu przyjedzie i zabezpieczy miejsce awaryjnego postoju, a potem wam umożliwi bezpieczne zjechanie z lewego pasa. To jest przykład odpowiedzialnego postępowania.

Niestety, nikt w naszym kraju nie uczy tego kierowców. Jak widać, polski system szkolenia również nie dorósł do autostrad i dróg ekspresowych, jest wybitnie zacofany. Czy kiedyś to się zmieni?

Polski kierowca

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy