Polski kierowca

Masz pierwszeństwo? To klapki na oczy i gaz do dechy!

Zderzenia boczne pojazdów stanowią 30% wypadków drogowych. Ginie w nich co piąty uczestnik ruchu, a co trzeci zostaje ranny. Oczywiście przyczyną takich zdarzeń jest nieustąpienie pierwszeństwa, zwane potocznie i nieprawidłowo "wymuszeniem". Niektórzy kierujący potrafią wyjechać z drogi podporządkowanej wprost pod zbliżający się samochód, jakby w ogóle go nie widzieli. Często stawia to kierowcę, który ma pierwszeństwo, w sytuacji bez wyjścia. Zawsze jednak warto do końca ratować się przed zderzeniem.

Wielu takich wypadków można by uniknąć, gdy kierujący stosowali jakże ważną i pożyteczną zasadę ograniczonego zaufania. Wyraża ją art. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

"Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania."

Ano właśnie! Na naszych polskich drogach spodziewać się można w każdej chwili, że jakiś inteligentny inaczej nie będzie przestrzegał nie tylko przepisów, ale i zasad zdrowego rozsądku. Dlatego dobry kierowca stara się myśleć także za innych i przewidywać ich możliwe głupie zachowania.

Reklama

Obserwuj poprzeczną drogę podporządkowaną

Obejrzyjcie pierwszy filmik:

Kierujący samochodem, który nagrywał ten wypadek, jedzie przepisowo, 50 km/h i zbliża się do skrzyżowania z drogą podporządkowaną. Nic nie zapowiada na razie niebezpieczeństwa. Kiedy auto jest już blisko skrzyżowania, nagle z bocznej drogi podporządkowanej wyjeżdża samochód i, co gorsza, zatrzymuje się. Autor filmu próbuje jeszcze ratować się poprzez skręcenie w prawo i być może dzięki temu ocala życie kierującej tamtym samochodem, gdyż uderzenie kieruje się w tył pojazdu.

Oczywiście wina kierującej nie ulega wątpliwości. Kobieta ta prawdopodobnie zajęta była rozmową z pasażerką i zbyt późno zauważyła, że zbliża się do drogi z pierwszeństwem. Może dopiero w ostatniej chwili zorientowała się, że, tuż przed nią skrzyżowanie? Następnie zahamowała, wystawiając się na uderzenie. O wiele lepiej by zrobiła, gdyby dodała gazu.

Swoją drogą sprawczyni tego wypadku powinna zostać skierowana na badania psychotechniczne, aby sprawdzić, czy w ogóle ma predyspozycje do kierowania pojazdem. Wjechanie ze znaczną prędkością na skrzyżowanie, na drogę z pierwszeństwem wskazuje albo na nieumiejętność prawidłowej obecny sytuacji na drodze (np. zaburzenia widzenia, brak koordynacji psychoruchowej), albo na zupełny brak koncentracji i odpowiedzialności. Taka osoba w ogóle nie powinna mieć prawa jazdy.

Z drugiej strony zastanówmy się, czy autor filmiku miał szansę na uniknięcie zderzenia? Oczywiście, że miał. Obejrzyjcie proszę ten filmik jeszcze raz. Już w 12 sekundzie filmu zauważyć można nadjeżdżający drogą podporządkowaną samochód, który porusza się ze znaczną prędkością. Powinno to wzbudzić wątpliwości co do intencji osoby kierującej tym pojazdem:

W 13 sekundzie filmu nie ulega już wątpliwości, że samochód z prawej strony nie zatrzyma się przed skrzyżowaniem. Odległość wynosi ok. 25 metrów. Gdyby w tym momencie kierowca jadący drogą z pierwszeństwem rozpoczął hamowanie, miałby szanse za zatrzymanie swojego auta albo przynajmniej zredukowanie prędkości do minimum.

Chwilę potem widać, że czerwone auto wjeżdża na drogę z pierwszeństwem:

Kierowca jadący drogą z pierwszeństwem rozpoczyna niestety hamowanie dopiero w tym momencie:

Na wytracenie prędkości jest już zdecydowanie za późno. Od razu zaznaczam, że ja nie czynię kierowcy, który nagrał ten film, współwinnym wypadku. Zapewne został zaskoczony nieobliczalnym postępowaniem kierującej Toyotą Aygo i po prostu zareagował zbyt późno. Przypuszczam też, że nie obserwował szczególnie uważnie drogi poprzecznej. Tak zresztą czyni większość kierujących. Mam pierwszeństwo, to jadę i liczę na to, że inni mi go ustąpią. Niestety, nieufność bardzo się przydaje.

Zobaczcie jeszcze jeden screen z tego filmu. To ostatni ułamek sekundy przed zderzeniem. Wewnątrz auta widać młodą kierującą, która patrzy przed siebie. Wnioskować stąd można, że do końca nie widziała, jakie stworzyła zagrożenie i nie spodziewała się uderzenia z lewego boku. Przecież każdy człowiek, widząc pędzący wprost na niego samochód, który za chwilę uderzy, instynktownie spojrzałby w kierunku zbliżającego się zagrożenia!

Dodam jeszcze, że to skrzyżowanie w  Osielsku pod Bydgoszczą słynie z bardzo wielu wypadków i to już od wielu lat. Bezwzględnie powinna tam być zainstalowana sygnalizacja świetlna.

Zbliżasz się do skrzyżowania - zmniejsz prędkość

Następny filmik i kolejna analiza wypadku:

Kierowca Fiata Pandy zamierza skręcić na skrzyżowaniu w lewo. Sygnalizuje to kierunkowskazem, zwalnia. Już w tym momencie widać nadjeżdżający z przeciwka samochód, który oczywiście ma w tej sytuacji pierwszeństwo:

Niestety, kierowca Pandy zapewne go nie dostrzega. Być może wynika to z faktu, iż wiezie on dwoje pasażerów i zajęty jest rozmową z nimi. Ponadto, według informacji z lokalnych mediów, kierujący Pandą to mężczyzna w wieku 77 lat. Istnieje więc możliwość, że kierowca ten ma już osłabioną zdolność obserwacji, oceny prędkości itd.

Panda skręca więc nadal i dochodzi do zderzenia. Uderzenie jest tak silne, że to auto zostaje podrzucone i leci kilka metrów powietrzu:

Na skutek tego wypadku kierowca i pasażerowie Pandy zostali poważnie ranni. Jednego z nich zabrał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Możecie obejrzeć film prezentujący tę akcję:

Wina za spowodowanie wypadku nie podlega dyskusji. Kierowca Pandy nie ustąpił pierwszeństwa i dlatego doszło do zderzenia.

Jeśli jednak przeanalizujemy ten wypadek dokładniej, zwrócimy uwagę na jeszcze jedną okoliczność. Popatrzmy, z jaką prędkością porusza się Hyundai Coupe. Odległość od szczytu wiaduktu do zderzenia pokonuje on w czasie 2 sekund, a jest około 65 metrów. Wskazuje to, że prędkość pojazdu wynosi co najmniej 100 km/h. W tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 60 km/h. 

Jadąc z tak dużą prędkością kierowca tego auta na własne życzenie zawęża sobie pole widzenia i możliwość oceny sytuacji. Przecież już w tym momencie, widząc, że Panda zaczyna skręcać, kierowca powinien awaryjnie hamować:

Niestety, duża prędkość powoduje, że nie dostrzega on ruchu Pandy. Następuje to dopiero wówczas, gdy to auto znajduje się już centralnie na torze jazdy Hyundaia:

Można śmiało stwierdzić, że gdyby kierowca jechał z prędkością 60 km/h, zareagowałby wcześniej i nawet jeśli doszłoby do zderzenia, jego skutki byłyby znacznie mniej groźne. I nie chodzi tu tylko o naruszenie ograniczenia prędkości, ale przede wszystkim o zdrowy rozsądek. Zjeżdżam z wiaduktu, zbliżam się do skrzyżowania, widzę na nim pojazdy. Dla dobrego kierowcy powinien to być sygnał ostrzegawczy. Zdejmuję więc nogę z gazu, szykuję się do ewentualnego hamowania, błyskawicznie analizuję, w którą stronę będę uciekał, gdy ktoś skręci, wjedzie mi przed maskę.

Niestety, ten kierowca pędzi dziarsko naprzód, bo ma pierwszeństwo. No i skutki widzimy.

Są tacy, którzy potrafią uniknąć zderzenia

Ten kierowca też wykazał się refleksem i bardzo wysokimi umiejętnościami, zwłaszcza że kierował furgonetką z przyczepą:

Nie hamował rozpaczliwie, bo to niewiele by dało, ale zdołał ominąć wyjeżdżające z drogi podporządkowanej auto, kierowane przez jakąś nierozgarnięta kobietę. Ponadto opanował sytuację, uniknął uderzenia w przeszkodę. Widać, że ten pan ma predyspozycje do kierowania samochodem. Istnieje możliwość, że osobie, które tak lekkomyślnie wyjechała tym niebieskim samochodzikiem, widoczność ograniczały wysokie trawy, rosnące nie wiadomo po co przed skrzyżowaniem, ale to jej bynajmniej nie usprawiedliwia. Stara i prosta zasada głosi: nie widzę - nie jadę.

Oczywiście są sytuacje, w których nawet najlepszy kierowca niewiele może uczynić, by uniknąć kolizji. Często jest to dziełem przypadku.

Licz się z tym, że natrafisz na durnia

Nie brakuje na drogach naćpanej, odmóżdżonej totalnie patologii. Osobnik kierujący tym białym samochodem pędzi z ogromną prędkością i zupełnie ignoruje sygnał czerwony:

Kierująca tym samochodem postępuje podobnie, z tym że podobno ona spieszyła się na lotnisko. No tak, to wszystko wyjaśnia...

A na koniec pokaz totalnego nierozgarnięcia, braku koncentracji, zaniku szarych komórek:

Kierowca samochodu ciągnącego przyczepę zbliża się do bardzo niebezpiecznego, cieszącego się złą sławą, skrzyżowania w Reńskiej Wsi. Oznakowanie przed skrzyżowaniem jest takie, że nawet słabo widzący by je zauważył. Migające światła ostrzegawcze, znaki na fluorescencyjnym tle, a nawet poprzeczne linie na jezdni (tzw. tarka), mające na celu zwrócenie uwagi zamyślonego czy rozkojarzonego kierowcy.

Mała dziewczynka, jadąca w aucie, które rejestrowało to nagranie, zauważa te linie i pyta ojca, po co one są. Na odpowiedź nie musi długo czekać...

Kierowca samochodu z przyczepką mknie dalej, ignoruje wszystkie ostrzeżenia i wjeżdża na skrzyżowanie mimo znaku "Stop", doprowadzając do wypadku.

Może oprócz tych wszystkich znaków powinny być jeszcze napisy na tablicach pionowych i bezpośrednio na jezdni o treści: "Hamuj baranie!" Może to bardziej by podziałało?

Miejcie na uwadze, że od durniów na naszych drogach aż się roi. Dlatego nawet jeśli macie pierwszeństwo, nie jedźcie na pewniaka, z klapkami na oczach. Spoglądajcie w drogę poprzeczną, zwalniajcie przed szczególnie niebezpiecznymi skrzyżowaniami.

Mniejsza prędkość i zauważenie durnia 1-2 sekundy wcześniej może pozwolić wam uniknąć zderzenia. Pamiętajcie, cmentarze są pełne tych, co mieli pierwszeństwo.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy