Polski kierowca

Karambol na A1 to wina kierowców, a nie mgły

Karambol, który wydarzył się 27 stycznia br. na autostradzie A1 pobudził do wypowiedzi i działań różne osoby i instytucje. Z przykrością trzeba stwierdzić, że bardzo mało tu profesjonalizmu, rzetelnej wiedzy czy choćby zdrowego rozsądku. Za to wiele przejawów niekompetencji i pogoni za sensacją. Postaram się podpowiedzieć kierowcom co robić, by nie znaleźć się w takim karambolu, a jeśli już do tego dojdzie, jak się ratować.

Tuż po tym zbiorowym wypadku, w którym uczestniczyło ponad 70 samochodów, w mediach można było przeczytać bardzo podobne tytuły: "Mgła przyczyną karambolu", "Z powodu mgły doszło karambolu" itp. Jak to zwykle bywa, środki masowego przekazu już w kilkanaście minut po zdarzeniu wiedziały, kto jest winien i jaka była jego przyczyna. W rzeczywistości to nie mgła spowodowała ten masowy wypadek, lecz kierowcy, którzy nie potrafili dostosować techniki jazdy do panujących warunków atmosferycznych.

Pierwsze newsy w mediach

Nie lubię być złośliwy, ale oglądając relacje z miejsca tego wypadku i komentarze stacji telewizyjnych zastanawiałem się, jak nisko upadło w Polsce dziennikarstwo.

Reklama

Reporterka nr 1:

Może od razu pokażę państwu co tutaj (piękny styl wypowiedzi). Zaczęło się rzeczywiście od dwóch ciężarówek, które wpadły na siebie. To co widzimy tutaj no to jest jeszcze straaaaaszny bałagan. Ze mną jest s... s... s... y... y... y... rzecznik Państwowej Straży Pożarnej. Czy wiecie jak do tego doszło?

I po co tak akcentować: straaaaaszny, potęęęęężny? Głupia maniera gadających reporterów, mająca zapewne wzmóc napięcie i zainteresować gawiedź. Reporterka najpierw sama orzeka, co tu się stało, a potem o to pyta. "Tu jest straszny bałagan"?  A cóż to za określenie?! Skoro zdarzył się karambol, no to stoją rozbite pojazdy, ale czy to jest bałagan?

Reporter nr 2:

Panie rzeczniku, czy ten karambol spowodował duże utrudnienia w ruchu?

Nie, no skąd, wcale! Beznadziejnie głupie pytanie, skoro cała autostrada jest zablokowana.

Reporterka nr 3:

Proszę pana, czy to jest jakaś różnica, czy my uderzamy w kogoś, czy ktoś uderza w nas?

Bardzo inteligentne pytanie.

Reporter-publicysta nr 4:  (pisownia oryginalna)

"Do pierwszego karambolu na A1 na trasie w kierunku Łodzi doszło po najechania jednej ciężarówki na tył drugiej (...) Kierował nię ponad 20-letni kierowca, który najprawdopodobniej nie zauważył w gęstej mgle wolniej jadącego TIR-a. Wypchnięty przez uderzenie samochód ciężarowy zatrzymał sie dopiero kilkaset metrów dalej".

Pomijam już literówki, bo każdemu mogą się zdarzyć, ale treść wypowiedzi to bełkot: "ponad 20-letni kierowca"- co to znaczy? Co to za stylistyka? "Wypchnięty przez uderzenie"- wypchnięty z czego? Z szeregu? Jeżeli już, to popchnięty. To pan redaktor powinien zostać wypchnięty. "Samochód ciężarowy zatrzymał się dopiero  kilkaset metrów dalej"- autor ma chyba kłopoty z oceną odległości. Dobrze, że nie napisał "kilkaset kilometrów".

Po wysłuchaniu i przeczytaniu podobnych dziennikarskich wypocin zastanawiam się, czy stacje telewizyjne i inne media nie mają naprawdę lepszych kadr? Czy mikrofon dostają do ręki ludzie zupełni przypadkowi albo werbowani na zasadzie układów i znajomości? Napawają też politowaniem naiwne pytania różnych dziennikarek kierowane na antenie do rozmaitych ekspertów: Dlaczego we mgle dochodzi do takich karamboli? Czy mgła bardzo utrudnia widoczność? Co robić w takiej sytuacji?

Przecież te rozkoszne redaktoreczki z pewnością maja prawo jazdy, a więc powinny wiedzieć, jak mgła wpływa na warunki ruchu i jak należy postępować. Muszą pytać o to eksperta? Zapewne, gdyby same znalazły się na tej autostradzie we mgle, też waliłyby z pełną prędkością w stojące samochody.

Dlaczego doszło do lawinowego karambolu?

Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Kierowca jednego z tirów wjeżdżając w pasmo gęstej mgły nie zmniejszył wystarczająco prędkości i wskutek tego zbyt późno zauważył jadącą przed nim znacznie wolniej inną ciężarówkę. Można przepuszczać, że ten pierwszy kierowca uderzonego tira po zauważeniu mgły znacznie zmniejszył prędkość, a może nawet hamował. Niestety, jego kolega kontynuował jazdę ze zbyt dużą prędkością. No i od tego się zaczęło. Kolejni kierowcy popełniali ten sam błąd. Zobaczcie ten filmik:

Kierowca jedzie lewym pasem i mimo widocznego przed sobą pasma gęstej mgły nie zmniejsza wcale prędkości. Zwróćcie uwagę, kiedy zaczyna hamować. Na szczęście próbuje jeszcze trafić w lukę pomiędzy stojącymi pojazdami. Dzięki temu unika zderzenia (poza otarciem o ciężarówkę), ale to tylko kwestia przypadku.

Film ten natomiast doskonale pokazuje mechanizm takich zdarzeń. Przed autem widać mgłę ograniczającą widoczność do ok. 50 metrów i coraz bardziej gęstniejącą. Samochód jedzie z prędkością ok. 110-120 km/h, co można obliczyć po czasie mijania znaków poziomych na jezdni. Już wówczas kierowca powinien był zmniejszyć prędkość do 50 km/h i zjechać na prawy pas. Tymczasem mknie on dalej za poprzedzającym pojazdem, który ledwo widać.

Już w drugiej sekundzie zauważyć można samochody stojące na poboczu. To powinno być dla rozsądnego kierowcy sygnałem alarmowym, że coś tu się stało, nakazem do natychmiastowego hamowania. Ten kierowca jednak nadal pędzi do przodu. W trzecie sekundzie filmu już widać doskonale stojące na jezdni rozbite pojazdy. Mimo to kierowca nadal nie zmniejsza prędkości i dopiero w chwili, gdy poprzedzające go auto rozbija się, próbuje manewrować i hamować.

Tak właśnie jak on, postąpili również inni, którzy w ten karambol wjechali. Zlekceważenie mgły, błędna ocena widoczności, nadmierna prędkość niedostosowana do niej to są właśnie przyczyny karambolu. Nie umiecie po prostu ocenić warunków na drodze, pędzicie na oślep, po omacku i nie potraficie przewidywać, że we mgle możecie napotkać przeszkodę - podobnych do was, którzy już zdążyli się rozwalić.

Nie ma to jak mądra żona

A teraz drugi filmik. Kierowca jedzie z dzieckiem i zapewne z żoną. Ta pani wykazuje się rozsądkiem chyba większym niż kierowca, którym wjeżdża w pasmo gęstej mgły. Mimo to nie zmniejsza prędkości, wynosi ona około 90 km/h.

To pasażerka nawołuje: "uważaj, uważaj!". Kierowca wówczas zwalnia i dzięki temu po zauważeniu rozbitych udaje mu się zjechać z jezdni.  Staje na poboczu i mądra żona radzi mu, aby zamiast rozważać zalety świateł "przeciwmgielnych" (poprawnie: przeciwmgłowych) przejechał dalej do przodu. Wtedy kierowca dochodzi do jakże słusznego wniosku, że istotnie ktoś mu może wjechać w...

Właściwie to były dwa karambole

Zaistniały zbiorowy wypadek, który wydarzył się w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, objął obie jezdnie autostrady. Jak to możliwe? Najpierw na jezdni prowadzącej w kierunku Łodzi jedna z ciężarówek najechała na tył poprzedzającego tira. Nie było więc tak, jak mówiła nawiedzona reporterka, że te dwie ciężarówki "wpadły na siebie". Pomińmy jednak medialne brednie. Po zderzeniu ciężarówek chwilę później na drugiej jezdni prowadzącej w kierunku Częstochowy doszło do podobnej kolizji. Jeden z kierowców osobówki wjechał na barierę ochronną, zatrzymał się, a za chwilę zaczęli na niego najeżdżać inni.

Nie można wykluczyć, że kierowcy, którzy jechali tą jezdnią, gapili się na zdarzenia rozgrywające się na drugiej jezdni. Na polskich drogach bardzo często dochodzi do tzw. lustrzanych wypadków. To co dzieje się na jednej jezdni za chwilę powtarza się na drugiej. W tym przypadku nikt jednak do tego się nie przyzna, więc to tylko przypuszczenie.

Natychmiastowa reakcja Ministerstwa. Tylko czy sensowna?

Już następnego dnia po tym karambolu w mediach pojawił się kolejny news. Otóż Minister infrastruktury i Budownictwa zapowiedział zamiar wprowadzenia w życie zakazu wyprzedzania przez ciężarówki na autostradach i drogach ekspresowych.

Dziennikarze uznali, że jest to reakcja resortu na zbiorowy wypadek, który miał miejsce na autostradzie w okolicach Piotrkowa. Tyle tylko, że wyprzedzanie ciężarówek ma tyle wspólnego z zaistniałym tam karambolem, ile spadochron ze skokami narciarskimi.

Gdyby rozumować w ten sposób, należałoby zakazać jazdy skuterem w pobliżu szkół, bo jeden skuter potrącił jakiegoś ucznia. Mam nadzieję, że Ministerstwo nie podchodzi do tych zagadnień w sposób tak mało profesjonalny i że to tylko wymysł pismaków. Nawiasem mówiąc, gdyby na tej autostradzie faktycznie jedna ciężarówka wyprzedzała drugą, to doszłoby do spowolnienia ruchu, a tym samym zmusiłoby to wszystkich szybkich i wściekłych, ale pozbawionych rozumu, do zmniejszenia prędkości, zamiast gnania we mgle ile fabryka dała.

Jak postępować w gęstej mgle

Przypomnę kilka podstawowych zasad kierowania samochodem podczas gęstej mgły:

- Jeżeli zauważysz przed sobą pasma gęstej mgły, od razu hamuj, zanim w nią wjedziesz. Włącz światła awaryjne i przeciwmgłowe tylne. Jeżeli widzisz w lusterku auto szybko zbliżające się z tyłu do ciebie, naciśnij lekko kilka razy pedał hamulca, ostrzeż tamtego kierowcę o niebezpieczeństwie. Dopóki widoczność jest jeszcze w miarę znośna istnieje szansa, że jadący za tobą zauważą światła stop twojego auta i też rozpoczną hamowanie. Oczywiście zalecenie "hamuj" nie oznacza, że masz nacisnąć pedał hamulca do oporu. Hamując obserwuj w lusterkach czy ktoś nie najeżdża na ciebie z tyłu. Gdyby istniało takie niebezpieczeństwo możesz dodać odrobinę gazu i uniknąć kolizji.

- Staraj się, niezależnie od zmniejszenia prędkości, zjechać na prawy pas (o ile jechałeś lewym). Istnieje bowiem większe prawdopodobieństwo, że to właśnie lewym pasem będzie pędził jakiś dureń, który zaraz na ciebie wpadnie.

- Jeśli mgła jest bardzo gęsta (na autostradzie pod Piotrkowem widoczność była miejscami ograniczona do kilku metrów), zjedź na pobocze, ale nie zatrzymuj się, lecz powolutku kontynuuj jazdę do przodu. W ten sposób zmniejszasz ryzyko najechania na twój samochód, a sam też masz możliwość bezpiecznego zahamowania, gdyby na poboczu stał jakiś pojazd. Wiem, że jazda po poboczu jest zabroniona, ale to sytuacja wyjątkowa, stan wyższej konieczności.

- Gdy zauważyłeś stojące na jezdni samochody, nie zatrzymuj się za nimi i nie czekaj, aż za moment ktoś mniej ostrożny od ciebie wpakuje ci się do bagażnika albo zmiażdży twoje auto. Za wszelką cenę staraj się zjechać na pobocze.  

- Nawet jeżeli uderzyłeś w stojący pojazd, nie siedź bezmyślnie w aucie i nie czekaj, aż ktoś następny cię zmiażdży. Jeżeli to tylko możliwe cofnij i staraj się zjechać na bok.

- Jeżeli nie masz możliwości zjechania, musisz jak najszybciej opuścić pojazd i uciekać. Tu chodzi o życie twoje i twoich pasażerów. Oczywiście przed wyjściem z auta spojrzyj do tyłu i upewnij się, czy właśnie nie wpada na ciebie inny pojazd. Wysiadając nieostrożnie z samochodu możesz narazić się na równie ciężkie obrażenia, a nawet śmierć.

- Po wyjściu z auta nie stój bezmyślnie w pobliżu, zwłaszcza pomiędzy samochodami. Uciekaj jak najdalej do przodu, w kierunku dotychczasowej jazdy. Najlepiej przejdź za barierę ochronną po prawej stronie jezdni. Jeżeli przy poboczu stoją ekrany dźwiękochłonne pamiętaj, że mniej więcej co 100 m znajdują się w nich drzwi, którymi możesz opuścić autostradę.

- Staraj się jak najszybciej powiadomić telefonicznie służby ratunkowe o tym, że autostrada jest zablokowana. Im prędzej policja i pogotowie dojadą na miejsce wypadku, tym większa jest szansa uniknięcia zbiorowego karambolu.

Na poniższym filmie widzimy prawidłowe w zasadzie postępowanie kierowcy, który wjechał w mgłę już ze zmniejszoną prędkością, w wyniku czego udało mu się uniknąć kolizji i bezpiecznie schronić poza jezdnią:

Zwróćcie jednak uwagę na ludzi łażących pomiędzy samochodami. Przecież w każdej chwili może na nie wpaść rozpędzona ciężarówka lub autobus. Wówczas te stojące auta zostaną przesunięte, a stojący pomiędzy nimi ludzie zmiażdżeni.

Nie zatrzymuj się tuż za innym pojazdem

Chcę pokazać wam jeszcze jeden film, który nie ma nic wspólnego z karambolem pod Piotrkowem, ale też dotyczy jazdy we mgle:

Ten kierowca jedzie bardzo ostrożnie i z prędkością dostosowaną do widoczności. Popełnia jednak dwa razy ten sam błąd. W filmie są to sytuacje pokazane w 1 min 26 s oraz 2 min 13 s. Na drodze stoją pojazdy - w pierwszym przypadku samochód osobowy, w drugim ciężarówka. Nie wiadomo, z jakich przyczyn zatrzymały się. Widząc to kierowca nie powinien podjeżdżać do nich tak blisko, lecz stanąć za nimi w odległości co najmniej 15 metrów, nie wyłączać silnika, mieć wrzucony 1 bieg i uważnie obserwować sytuację w lusterku. Nie można bowiem wykluczyć, że za chwilę nadjedzie ze znaczną prędkością jakiś inteligentny inaczej, który uderzy w nasz pojazd. Zachowując znacznie zwiększony odstęp od poprzedzającego, stojącego pojazdu mamy duże szanse w razie potrzeby podjechać jeszcze kilkanaście metrów do przodu i uniknąć najechania lub zmniejszyć jego skutki.

Droga była zła, pogoda była zła, samochody też były złe

Zapewne widzieliście bezcenną wypowiedź reporterki telewizyjnej (sprzed kilku lat), w której relacjonowała przyczyny wykolejenia pociągu, oznajmiając uroczo: "szyny były złe i podwozie też było złe":

Nie ma to jak profesjonalizm, prawda? Z wami, szanowni kierowcy, bardzo często bywa podobnie. Jesteście nieprzygotowani do jazdy i niekompetentni. Karambol pod Piotrkowem pokazuje dobitnie, jak niskie wasze kwalifikacje. Dla was droga była zła, mgła była zła, samochody też były złe, bo pomimo nowoczesnej elektroniki nie zatrzymały się w miejscu...  I dlatego doszło do karambolu. Waszej winy nie ma w tym żadnej.

Tego karambolu można było uniknąć, gdyby ludzie zasiadający za kierownicą potrafili myśleć i przewidywać. A to niestety coraz rzadsze. I w mediach, i na drodze.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy