Polski kierowca

Czy ty też jesteś nieodpowiedzialnym rodzicem?

Skończyły się wakacje, zaczął się kolejny rok szkolny. Dla dzieci to nic wesołego, bo nie dość, że będą musiały siedzieć wiele godzin w klasie, a potem w domu odrabiać lekcje, to jeszcze czeka je droga do szkoły i ze szkoły. Wielu uczniów będzie musiało pokonywać niebezpieczne przejścia dla pieszych, a wiadomo, że kierowców inteligentnych inaczej nie brakuje. Czy nasze dzieci są przygotowane do bezpiecznego poruszania się po drogach?

Na rozpoczęcie roku prowadzone są akcje prewencyjne, a w pobliżu szkół pojawiają się policjanci. Nie brakuje też okolicznościowych prelekcji i pogadanek dla dzieci. W mediach publikowane są informację o tych wspaniałych działaniach, wypowiedzi różnych mądrych ludzi, apele i ostrzeżenia... Dorośli uspokoją swoje sumienie, bo przecież tyle uczynili dla bezpieczeństwa najmłodszych uczestników ruchu. A potem wszystko wróci do normy. Codziennie jakieś dziecko zostanie potrącone przez samochód. Jedno z winy lekkomyślnego, pozbawionego wyobraźni kierowcy, drugie dlatego, że wbiegnie wprost pod auto.

Reklama

Zabijacie swoje dzieci!

Wypadkowe statystyki dotyczące dzieci i młodzieży są wielce wymowne, a zarazem przerażające, ale kto je analizuje? Rodzice? Nauczyciele? Bardzo wątpię.

Najczęstszą przyczyną wypadków jest wtargnięcie dziecka na jezdnię, zazwyczaj tuż przed nadjeżdżający pojazd.

Jak łatwo zauważyć, najczęściej  czynią tak dzieci w grupie wiekowej 7-14 lat. Wynika to stąd, iż zaczynają samodzielnie, bez rodziców, poruszać się po drogach, a brakuje im przygotowania w tym zakresie i doświadczenia. Zwróćmy uwagę, że dzieci w wieku 7-14 lat powodują znacznie więcej wypadków (jako piesi), niż młode osoby pełnoletnie w przedziale 18-24 lata. Smutne jest zarazem, że w ub. roku na jezdnię wtargnęło 95 dzieci w grupie wiekowej 0-6 lat. Gdzie byli rodzice?

Analogiczne zjawisko można zaobserwować wśród najmłodszych rowerzystów:

Najwięcej wypadków powodują dzieci w grupie wiekowej 7-14 lat. Ponad dwukrotnie więcej, niż młodzi pełnoletni rowerzyści w grupie 18-24 lata.

I znowu mamy tutaj 14 dzieci w wieku 0-6 lat, które na swoich małych rowerkach wjechały pod samochód.  Znowu powtarzam pytanie: gdzie byli ich rodzice?

Niezwykle znamienny jest wykres obrazujący dzieci i młodzież jako ofiary wypadków.

W każdej z grup wiekowych najwięcej dzieci ulega wypadkom, kiedy są pasażerami pojazdów. Najczęściej pojazdami tymi kierują ich rodzice. W ub. roku dorośli zabili w kierowanych przez siebie samochodach 56 dzieci, a 2496 ranili! Wśród rannych było aż 798 najmłodszych dzieci, w wieku od 0 do 6 lat.

Brawura, lekkomyślność, głupota zbierają tragiczne żniwo

Najwięcej dzieci ulega wypadkom w godz. 7:00 - 7:59 oraz 16:00 - 16:59 (w tym drugim przedziale 2 razy więcej niż w pierwszym). Są to pory, kiedy to dzieci udają się do szkół, a potem z nich wracają albo po szkole przebywają na drogach bądź w ich pobliżu.

 Mam dla was jeszcze jeden wykres. Nietrzeźwi sprawcy wypadków wśród dzieci i młodzieży. Tak, tak, to nie pomyłka:

W ubiegłym roku pijane dzieci w grupie 7-14 lat spowodowały 2 wypadki, a w grupie 15-17 lat aż 24 wypadki. Co za patologia! Zwróćcie uwagę, że to tylko "pechowcy", którzy zostali ujawnieni. Można zadać sobie pytanie, ile dzieci było pijanych, ale nikt o tym nie wie?

Powyższe wykresy wskazują wyraźnie, że najbardziej narażona na wypadek jest grupa dzieci w wieku 7-14 lat. A skoro tak, to jasno stąd wynika, że dzieci nie są właściwie przygotowane do bezpiecznego poruszania się po drogach.

Jak to jest możliwe? Od wielu lat mamy przecież wspaniałe programy wychowania komunikacyjnego. A może one wcale nie są tak świetne? Może to tylko fikcja? Zamiast opowiadać dzieciom jakieś banalne i naiwne historyjki oraz udzielać dobrych rad, może warto wyświetlać im takie filmy, które ja pokazuję dzisiaj wam. Oczywiście zaraz znajdzie się jakiś psycholog albo psycholożka, którzy zaprotestują: to zbyt drastyczne! Nic jednak tak nie przemawia do wyobraźni, jak obejrzenie niebezpiecznego zachowania lub wypadku rówieśnika.

Rzecz jasna nauczyciel powinien objaśnić, na czym polegało nieprawidłowe zachowanie dziecka na drodze i  jak postępować, aby takiego zdarzenia uniknąć. Byłoby to o wiele bardziej skuteczne, niż prezentowanie rysuneczków z jakąś Alą przechodzącą przez jezdnię albo Adasiem grającym w piłkę w pobliżu jezdni.

Czy tacy rodzice uczą dziecko bezpiecznego poruszania się po drogach?

Dziecko uczy się prawidłowych lub nieprawidłowych zachowań na drodze już od najmłodszych lat. Oczywiście przykład bierze z rodziców, a w drugiej kolejności od starszego brata lub siostry oraz rówieśników. Niestety, są rodzice, którzy kwestię bezpieczeństwa swoich pociech na drodze zupełnie lekceważą. Popatrzcie na ten filmik:

Mały, może 3-letni chłopczyk przebywa sam na poboczu ruchliwej jezdni. Czy trzeba dodawać coś więcej? Przecież to dziecko w każdej chwili może wejść na jezdnię. Na takie postępowanie rodziców nie znajduję żadnego usprawiedliwienia. Jest to świadome narażanie malutkiego dziecka na śmierć albo ciężkie obrażenia. Brawo dla tego kierowcy, autora nagrania, który zabrał chłopczyka z jezdni i zaniósł do pobliskiej chałupy. Mama nadzieję, że przemówił do rozsądku nieodpowiedzialnym rodzicom.

Poniżej kolejny przykład skrajnej głupot:

Tatuś-rowerzysta wiezie małe dziecko na dodatkowym siodełku, ale mimo to nie będzie czekał na sygnał zielony. Z pełną premedytacją przejeżdża na czerwonym. Jeśli chcesz narażać siebie, nieodpowiedzialny człowieku, to twoja sprawa. Kto jednak dał ci prawo do igrania z życiem małego dziecka? Za taki czyn mandat powinien wynosić co najmniej 5000 zł plus konfiskata roweru i 500 godzin darmowych prac przy zamiataniu ulic. No i oczywiście publikacja takiej informacji w mediach. Naśladowcom odechciałoby się szybko podobnych wybryków.

A teraz mamusia, dla której ważniejsza jest walizka, niż malutkie dziecko na rowerku:

Jak można puszczać przed sobą tak małe dziecko i pozwalać mu samodzielnie wjechać na przejście? Nie spodziewam się, by ta pani umiała tego malucha przygotować do bezpiecznego poruszania się po drogach. Sama powinna wybrać się na kurs dokształcający. Jej też należy się wysoki mandat i 500 godzin prac przy zamiataniu ulic.

Tutaj bardzo "mądre" przewożenie dzieci w samochodzie:

Mali pasażerowie wyglądają przez okna, wychylają się, żadne z tych dzieci nie jedzie oczywiście w foteliku. No bo po co? Tatuś czy mamusia wiedzą lepiej, co to bezpieczeństwo, prawda?

I jeszcze jeden przykład. To wręcz klasyka: rodzic przebiega przez jezdnię przy czerwonym świetle i ciągnie za sobą dziecko:

Czy można się dziwić, że potem taki dzieciak sam będzie również przebiegał przez jezdnię przy czerwonym świetle? Skoro tak czyni tatuś lub mamusia to widocznie można... 5000 zł plus 500 godzin darmowego zamiatania ulic!

Gdzie są rodzice?

Obejrzycie sobie filmiki prezentujące nieodpowiedzialne zachowania dzieci na drogach. Za każdym razem nasuwa się pytanie: czy rodzice tego dziecka przygotowali je do bezpiecznego poruszania się po drodze? Ile razy rozmawiali na ten temat ze swoją pociechą? Ile razy pokazywali w praktyce, jak należy przechodzić przez jezdnię?

Wydaje się, że są to pytania retoryczne. Zapewne ani razu, bo nie mają na to czasu, bo są zajęci ważniejszymi sprawami. A potem w mediach pojawia się sensacyjna informacja: samochód potrącił dziecko. Reporterzy pokazują wzruszające sceny, łzy i rozpacz rodziców, którzy lamentują "jak to mogło się stać?" Niech sami odpowiedzą sobie na to pytanie.

Pierwszy mrożący krew w żyłach przypadek:

Mała dziewczynka wbiega na jezdnię zza stojących samochodów nawet nie oglądając się. Co uczynili jej rodzice, aby przygotować to dziecko do bezpiecznego przechodzenia przez jezdnię? Czy w ogóle wiedzą, gdzie przebywa ich córeczka i co robi?

Kolejne niebezpieczne zdarzenie:

Dziewczynka z balonikami nieostrożnie wkracza na jezdnię. Gdyby nie refleks kierowcy, doszłoby do tragedii. W dodatku zdarzenie ma miejsce w Dniu Dziecka. Byłby to niezapomniany na wiele lat Dzień Dziecka dla tej dziewczynki, a media głosiłyby wszem i wobec, że kierowca brutal potrącił biedne dziecko...

Jeszcze jedno podobne zdarzenie:

Dzieciak na rowerku wyjeżdża z posesji tuż przed poruszający się drogą samochód. Gdzie są rodzice tego chłopca?

Zobaczcie jeszcze to:

Jadący szybko na rowerze dzieciak wpada beztrosko na skrzyżowanie. Ten chłopiec nie ma za grosz wyobraźni. Czy to jego wina? Nie, to wina rodziców, którzy nie zatroszczyli się o jego bezpieczeństwo i edukację.

Podobnych przykładów można znaleźć w internecie mnóstwo. Czy tak ma wyglądać to nasze wspaniałe wychowanie komunikacyjne? Czy potraficie sobie również wyobrazić, co może oznaczać dla kierowcy potrącenie dziecka, nawet jeśli nie ma w tym żadnej winy kierującego? To zdarzenie pozostanie mu w pamięci do końca życia, będzie śnić się po nocach jak potworny koszmar, zostawi głęboki uraz w psychice. Będzie także nękany przez rodziców dziecka, prawników oraz żądnych sensacji pismaków, którzy postarają się doszukać jego rzekomej winy. Nikomu nie życzę takiego horroru.

Podobne zdarzenia miało miejsce w Dębicy, gdzie 15-letnia dziewczyna wbiegła nagle tuż przed autobus. Reporterzy pewnej stacji telewizyjnej ustalili, że autobus jechał z prędkością 60 km/h, a powinien 50 km/h. Tyle tylko, że nawet gdyby jechał 20 km/h, to i tak kierowca nie miał szans na uniknięcie uderzenia w tą pieszą, która lekkomyślnie wtargnęła tuż przed pojazd. No, ale nagonkę na kierowcę udało się zrobić.  Gdzie jest dziennikarska uczciwość i rzetelność, gdzie fachowość i obiektywizm?

Głupia moda na quady

Od kilku lat bardzo modne stało się w naszym kraju wsadzanie dzieciaków na guady. Mam na myśli nie małe pojazdy przeznaczone specjalnie dla dzieci, ale duże dorosłe czterokołowce, na których jeżdżą kilkuletnie dzieciaki. Rodzice nie tylko na to pozwalają, ale jeszcze nagrywają takie wyczyny swoich milusińskich. Podobnych filmów można znaleźć mnóstwo, wystarczy wpisać sobie w wyszukiwarkę hasło: "dziecko na quadzie". Najczęściej dzieci jeżdżą nawet bez kasku, bo kto by zawracał sobie głowę takimi drobiazgami. Popularne jest obecnie kupowanie dziecku dużego quada na komunię, na urodziny. Nie będę jednak publikował filmików prezentujących wyczyny najmłodszych na quadach, bo nie chcę narażać na ośmieszanie dzieci, które mają głupich rodziców.

Obejrzycie sobie natomiast to zdarzenie:

Starszy chłopiec jedzie motorowerem, jego młodszy brat quadem. W pewnym momencie dziecko na quadzie przewraca się i pojazd ten przygniata go. Przerażony braciszek stara się mu pomóc jak umie. Czy tak mali chłopcy powinni jeździć tego rodzaju pojazdami bez żadnej opieki osoby dorosłej?

Quad jest pojazdem niezwykle niebezpiecznym. Co drugi wypadek takiego pojazdu kończy się ciężkimi obrażeniami ciała osoby nim kierującej. Dlaczego? Bo quad łatwo ulega przewróceniu i bardzo często przygniata kierującego. Osoba kierująca nie jest w żaden sposób zabezpieczona przed przygnieceniem. Nietrudno chyba wyobrazić sobie, co oznacza przyciśnięcie dziecka 150-200 kilogramowym albo i większym ciężarem. Nie rozumiem zatem zupełnie rodziców, którzy wsadzają na quady kilkuletnie dzieci i cieszą się, jak wspaniale one jeżdżą. Do czasu!

Tacy rodzice byli właśnie sprawcami wypadku, do którego doszło w tym roku w Siemianowicach Śląskich. Ulicą Kościelną, w normalnym ruchu, jechała grupa motocyklistów, zapewne na jakiś zlot. Wśród motocykli poruszały się także dwa quady. Jednym z tych pojazdów kierował 8-latek (!), syn któregoś z motocyklistów. Mamusia stała z kolei na chodniku i nagrywała przejazd dzielnego dzieciaczka. Niestety, w pewnym momencie chłopiec stracił panowanie nad quadem i skręcił gwałtownie w lewo, zderzając się czołowo z autobusem.

Dziecko doznało ciężkich obrażeń ciała. Trzeba naprawdę mieć bardzo mało szarych komórek, by pozwolić 8-latkowi kierować quadem, w dodatku w nasilonym ruchu miejskim. Jest to zresztą przestępstwo i za tego rodzaju czyn lekkomyślni rodzice staną przed sądem.

Zagranicą już zauważono niebezpieczeństwo, jakie stwarzają dzieciom quady. Obejrzycie ten fragment brytyjskiej telenoweli, gdzie pojawił się (zapewne także w celach edukacyjnych) wątek nastolatki jeżdżącej quadem:

Nie trzeba znać angielskiego by zrozumieć o co tu chodzi. Na rozpaczliwe okrzyki "oh my God" jest już chyba za późno.

I jeszcze jedna wstrząsająca, ale prawdziwa historia. Dobrze, że w niektórych krajach ludzie mają odwagę publikować takie filmy, bo przynajmniej ostrzegają innych przed głupotą, którą sami prezentowali:

Oto nastolatka, która uległa wypadkowi na quadzie. Jest sparaliżowana, przeszła ciężką operację czaszki. Fajna zabawa, a potem rozpacz i tragedia. Dlatego radzę mądrym rodzicom (bo głupi i tak wiedzą lepiej, nie słuchają żadnych rad) - nie kupujcie quadów swoim dzieciom, nie pozwalajcie im jeździć zwłaszcza na dużych maszynach. O nieszczęście naprawdę nietrudno. Nie propagujcie głupiej mody, która przyszła do nas z Zachodu.

Czym skorupka za młodu nasiąknie...

Wiele dzieci jest zupełnie nieprzygotowanych do bezpiecznego poruszania się po drogach. Mają za to wspaniały przykład dorosłych, którzy nagminnie lekceważą zasady bezpieczeństwa i wszelkie przepisy. Czy można się zatem dziwić takim zdarzeniom?

Zajęta rozmową telefoniczną bezmyślna nastolatka pakuje się na jezdnię wprost pod samochód. Nawet nie rozgląda się, widocznie konwersacja prze telefon jest dla niej ważniejsza niż własne życie. Zapewne opowiada koleżance, jakiego fajnego chłopaka poznała na ostatniej imprezie...

Za to niektóre nastolatki mają niesamowite poczucie humoru. No bo cóż bardziej zabawnego, niż "dla żartu" wepchnąć koleżankę pod autobus:

Czechowice-Dziedzice. Dwie nastolatki idą chodnikiem. W chwili, gdy nadjeżdża autobus, jedna z 17-latek gwałtownie popycha koleżankę w kierunku jezdni. Dziewczyna wpada na bok autobusu i tylko przypadek sprawia, że przegubowiec nie najechał jej na głowę. Sprawczyni tego bandyckiego wybryku oświadczyła, że to był żart. Przybyli na miejsce policjanci ukarali ją 300-złotowym mandatem za stworzenie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Na szczęście komendant Policji w Bielsku potraktował to zdarzenie poważniej i wystąpił do sądu o anulowanie mandatu oraz rozpatrzenie sprawy jako przestępstwa. I bardzo dobrze. Jako nastolatek robiłem różne żarty, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, by wepchnąć kolegę lub koleżankę pod autobus.

To wy za to odpowiadacie

Szanowni rodzice! Nie zasłaniajcie się brakiem czasu, pośpiechem. Nie liczcie na to, że szkoła nauczy wasze dzieci bezpiecznego poruszania się po drogach. Jest to przede wszystkim wasz obowiązek. Z dzieckiem trzeba na ten temat regularnie, rozmawiać, wyjaśniać zagrożenia, tłumaczyć, że samochód nigdy nie zatrzyma się w miejscu.

Dziecko jest także doskonałym obserwatorem. Z pewnością zauważy, że przebiegacie z nim przez jezdnię przy czerwonym świetle, że kierując samochodem przekraczacie dozwolone prędkości. Będzie też brało przykład z waszych reakcji na różne zdarzenia drogowe, z waszego sposobu traktowania innych uczestników ruchu. Ci rodzice, którzy wsadzają maluchy na quady, powinni stuknąć się porządnie w głowę, bo może wtedy ożywią się ich szare komórki.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy