Badania na prawo jazdy to fikcja. Oto jak wyglądają naprawdę
Każda osoba ubiegająca się o prawo jazdy ma obowiązek przejść badania lekarskie, których zakres określony jest w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 5 grudnia 2022 roku. Badania te w rzeczywistości są jedną wielką fikcją.
Tak było i tak jest obecnie. Samo rozporządzenie stawia lekarzom wymogi, których oczywiście nie są w stanie spełnić. W jaki sposób lekarz badający kandydatów na kierowcę miałby stwierdzić na przykład takie schorzenia:
- bradyarytmie (zaburzenia funkcji węzła zatokowego i zaburzenia przewodzenia) i tachyarytmie (arytmie nadkomorowe i komorowe) z przypadkami omdleń lub epizodów omdleniowych spowodowanych arytmiami w wywiadzie;
- tachyarytmie (arytmie nadkomorowe i komorowe) w połączeniu ze strukturalną chorobą serca oraz trwałym częstoskurczem komorowym;
- objawy dusznicy bolesnej;
- omdlenia (czasowa utrata przytomności i napięcia mięśniowego charakteryzująca się nagłym początkiem, krótkim trwaniem i spontanicznym powrotem do prawidłowego stanu, spowodowana całkowitą hipoperfuzją mózgu, prawdopodobnie powstającą spontanicznie, z nieznanej przyczyny, przy braku stwierdzonej choroby serca).
To tylko część z katalogu schorzeń układu krążenia, które wymienione są w załączniku nr 5 do wspomnianego rozporządzenia. A katalog zawiera także szereg schorzeń nerek, układu oddechowego itd. Aby obiektywnie stwierdzić istnienie takich schorzeń u danej osoby, należałoby przynajmniej na dwa dni skierować ją do szpitala i przeprowadzić cały szereg podstawowych badań, jak na przykład EKG, echo serca, badanie Holtera, EEG, test wysiłkowy z analizą oddechu i pracy serca, dokładne badanie analityczne krwi i moczu, badanie okulistyczne na przyrządach.
Oczywiście nie jest to realne. Ile to by kosztowało i które placówki polskiej służby zdrowia byłby w stanie wykonać takie badania? Jak zatem przebiegają badania w rzeczywistości? Głównie opierają się one na pobieżnym wywiadzie i wypełnieniu przez badanego ankiety. Fragment owej ankiety prezentuję poniżej:
Cały problem polega jednak na tym, czy odpowiedzi na kandydata na kierowcę w tej ankiecie są zgodne z prawdą. Która osoba ubiegająca się o prawo jazdy wskaże chociaż jedną okoliczność mogącą podważyć jej predyspozycje do kierowania pojazdem? Która przyzna się, że regularnie spożywa alkohol albo zażywa narkotyki? Tu już musiałby wystąpić przypadek szczególny, kiedy to na badanie lekarskie stawi się osoba nietrzeźwa albo będąca pod wyraźnym wpływem narkotyków i lekarz to zauważy. W innych przypadkach wszystko opiera się na wierze w to, co oświadczy osoba badana.
Czy nie jest to przejaw naiwności albo co gorsza świadomie uprawnianej fikcji? Gdyby w Polsce istniał Centralny Rejestr Pacjentów, lekarz przeprowadzający badanie miałby możliwość stwierdzenia, czy dana osoba była leczona w szpitalu na serce, czy może odbywała leczenie odwykowe, czy leczyła się psychiatrycznie. Takiego rejestru jednak nie ma i zapewne nieprędko będzie.
Co ciekawe, kandydat na kierowcę wypełniający ankietę ma obowiązek złożyć podpis pod następującym stwierdzeniem:
Wynika z tego, że kandydat na kierowcę, a potem już kierowca powinien zgłosić się na powtórne badanie lekarskie, jeśli wystąpi u niego silna hipoglikemia albo padaczka. Ciekawe, ilu jest kierowców, którzy świadomie zgłoszą się na badania po to, aby odebrano im prawo jazdy? Poza tym trudno wymagać, by pacjent sam się diagnozował, a na dobrą sprawę ktoś nie będący lekarzem nie musi nawet wiedzieć co to jest hipoglikemia.
A teraz zobaczcie, jakie opinie o przebiegu badań lekarskich na kandydatów na kierowców można znaleźć na różnych forach w internecie:
Można się pośmiać, prawda?
Fikcja i żenada. Byłoby to naprawdę zabawne, gdyby nie taka drobnostka, że badanie lekarskie stanowi przecież podstawę do przystąpienia danej osoby do egzaminu państwowego na prawo jazdy. Czy Ministerstwo Zdrowia nie zdaje sobie sprawy, że stworzone przezeń rozporządzenie już z góry jest skazane na tworzenie takiej fikcji, jak opisana w internetowych wypowiedziach?
W jaki sposób lekarz bez specjalistycznych badań i bez dostępu do historii leczenia pacjenta ma stwierdzić brak schorzeń, o których mowa w rozporządzeniu? W jaki sposób lekarz ma wykryć, że kandydat na kierowcę nadużywa alkoholu albo narkotyków? Pomijam już okoliczność, że w wielu ośrodkach szkolenia kierowców takie badania przeprowadzane są właśnie w siedzibach OSK przez "zaprzyjaźnionego" lekarza, który zdaje sobie sprawę, że nie powinien odrzucać kursantów, bo przestanie być "zaprzyjaźniony".
A teraz popatrzmy na sprawę z innego punktu widzenia. Według statystyk policji wypadki spowodowane nieprawidłowym stanem zdrowia kierowcy (utrata przytomności, śmierć kierującego przed wypadkiem) stanowiły w 2022 roku 0,3% ogółu wypadków. Było ich 67 na ogólną liczbę 21 322 wypadków. Wszyscy zgodzą się chyba, że jest to liczba marginalna. Głównym problemem bezpieczeństwa na polskich drogach jest słabe wyszkolenie kierowców, brawura, brak wyobraźni i odpowiedzialności, alkoholizm i narkomania, a nie inne problemy zdrowotne.
Moja propozycja jest następująca. Badania lekarskie powinny ograniczyć się do kontroli wzroku i wywiadu z kandydatem na kierowcę. Osoba badana powinna jednak podpisać oświadczenie, że nie cierpi na wymienione w ankiecie schorzenia (padaczka, hipoglikemia, ciężkie zaburzenia układu krążenia i oddechowego). Jeśli okaże się, że zataiła takie choroby, będzie podlegać odpowiedzialności karnej. Dzięki temu lekarze nie byliby zmuszeni do uprawniania fikcji.
Podczas badań każdego kandydata na kierowcę powinny być natomiast przeprowadzone te próby, które zaliczają się do tzw. psychotechniki i w tej chwili dotyczą tylko kierowców zawodowych: test czasu reakcji, test oceny odległości, test koordynacji psychoruchowej, test wrażliwości na oślepienie.
Z takich badań byłby przynajmniej jakiś pożytek. Można przecież na ich podstawie określić, że dana osoba ma wydłużony czas reakcji, że wykazuje zaburzenia koordynacji ruchowej, upośledzenie oceny odległości lub jej wzrok jest wybitnie podatny na oślepienie. Są to przecież najważniejsze cechy dla każdego kierowcy.
Istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo, że wypadek spowoduje osoba o upośledzonym czasie reakcji albo zaburzonym widzeniu, niż sprawny kierowca, który nagle podczas jazdy dozna udaru. Czyż nie tak? Czy specjaliści z Ministerstwa Zdrowia o tym nie wiedzą?
Apeluję do decydentów, by wreszcie zlikwidowali fikcję, jaką są obecnie badania lekarskie kandydatów na kierowców i żeby w tych badaniach kontrolowano to, co jest naprawdę istotne dla przyszłego kierowcy i bezpieczeństwa na drogach.
Dodam jeszcze, że takie badania powinny być prowadzone wyłącznie w uprawnionych placówkach dysponujących odpowiednim wyposażeniem. Dzięki proponowanemu przeze mnie systemowi można by z góry odsiać te osoby, które mają ewidentny brak predyspozycji do kierowania pojazdem. Tylko czy decydentom naprawdę o to chodzi?