Pijak za kierownicą? Areszt dla każdego bez wyjątku. Albo galery
Pod obrady Sejmu trafiły dwa projekty ustaw, zaostrzających kary dla sprawców wypadków drogowych, zwłaszcza tych spowodowanych po pijanemu.
Nie wiadomo, jaki będzie ich los (tzn. projektów, nie sprawców). Czy trafią na wieki wieków do tak zwanej "sejmowej zamrażarki"? Rozmyją się w ogólnym rozmemłaniu dyskusji o zasadach demokratycznego państwa prawa, domniemaniu niewinności, ochronie wolności jednostki? Zresztą... zresztą mam poważne wątpliwości, czy droga wskazana przez PiS i PSL prowadzi we właściwym kierunku.
Konfiskowanie pojazdu, którym poruszał się nietrzeźwy sprawca drogowej tragedii, to postulat powtarzany od dawna. Nadal jednak nie znamy odpowiedzi na pytanie, jak postępować w przypadku, gdy taki samochód będzie cudzą własnością: członka rodziny, pracodawcy, banku, leasingodawcy, wypożyczalni itp.
Co robić z zarekwirowanym autem, zapewne często mocno uszkodzonym, bo wspomniany przepis ma dotyczyć wypadków ze skutkiem śmiertelnym? Trzymać na policyjnym lub sądowym parkingu aż do ostatecznego uprawomocnienia się wyroku wobec sprawcy? Może to trwać latami. A co będzie, jeżeli zostanie on uniewinniony i zacznie domagać się odszkodowania za utratę wartości pojazdu czy doprowadzenie do jego dalszej dewastacji wskutek długiego przetrzymywania bez odpowiednich napraw i zabezpieczeń?
Kontrowersyjna jest także propozycja podwyższenia maksymalnej kary więzienia. Czy perspektywa spędzenia za kratkami nie 10, lecz 15 lat rzeczywiście zadziała bardziej odstraszająco na kogoś, kto po zakrapianej imprezie, przepełniony pijackim animuszem, postanawia wrócić do domu samodzielnie prowadząc auto?
Przecież gdyby taki delikwent zakładał, że może spowodować nieszczęście i zastanawiał się nad różnorakimi konsekwencjami swojego czynu, w ogóle nie trzeba by go było straszyć kazamatami.
Poza tym, by spełnić funkcje zapobiegawcze, wiadomość o ewentualnym zaostrzeniu kar musiałaby dotrzeć do zainteresowanych. Ilu z nich śledzi na bieżąco zmiany w prawie?
Należy oczywiście surowo karać sprawców spowodowanych po pijanemu groźnych wypadków drogowych, ale przede wszystkim warto starać się, by nikomu nawet przez myśl nie przeszło siadać pod wpływem alkoholu za kierownicę. Widzimy tu dwa skuteczne rozwiązania...
Pierwsze - areszt dla każdego bez wyjątku kierowcy zatrzymanego za jazdę na podwójnym gazie. Według prostego przelicznika, na przykład tydzień za każdy 0,1 promila ponad normę. Mało? Nijak się to ma do wieloletnich kar więzienia proponowanych przez polityków? Cóż, dla przeciętnego człowieka przerażająca jest wizja spędzenia choćby kilku tygodni za kratkami. Zarówno samego odosobnienia w więziennych realiach, jak i związanych z tym komplikacji w życiu osobistym. Wstyd przed rodziną i znajomymi. A co z pracą ? Brać urlop bezpłatny? Jak wytłumaczyć się z podejrzanej nieobecności? Brrr...
Oczywiście kara musi być wymierzana szybko i bezwarunkowo. Żadnych długotrwałych postępowań odwoławczych, żadnego zasłaniania się względami zdrowotnymi czy obowiązkami jedynego żywiciela rodziny. Koszty całego postępowania, łącznie z pobytem w areszcie, powinien pokrywać w całości sam osadzony.
Rozwiązanie numer 2 - przymusowe roboty. Dla wielu osób perspektywa jeszcze bardziej przerażająca niż więzienie. Rzecz jasna od razu zaprotestują pięknoduchy argumentujące, że praca nie może być traktowana jako kara, bowiem nie spełni wówczas funkcji wychowawczych. Bez przesady. Wychowawczo może rzeczywiście nie zadziała, ale odstraszająco jak najbardziej.
Owszem, wspomniane na wstępie projekty ustaw przewidują, że kierowcy przyłapani na jeździe po pijanemu będą obowiązkowo wykonywali prace "społecznie użyteczne". Z tą użytecznością bywa jednak kłopot. Znamy instytucje, do których kierowani są podobni delikwenci. Nie przeszkoleni, bez odpowiednich kwalifikacji, niechętnie nastawieni. Nie wiadomo, co z nimi zrobić. Zamiast pomocą, są prawdziwym utrapienie.
Może zatem zrezygnować z wymogu "społecznej użyteczności" i pozostawić pracę jako taką. Pierwsza grupa kopie dół, druga go zasypuje, pierwsza znowu kopie... Bezsens zajęcia doskwiera czasem bardziej niż sam wysiłek.
Albo galery... Gwarantujemy, że telewizyjna relacja z wycieczkowego rejsu po Bałtyku statkiem napędzanym siłą mięśni kierowców, zatrzymanych za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, skłoniłaby niejednego potencjalnego wioślarza do złożenia ślubów trzeźwości.
Nawiasem mówiąc po styczniowym tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim swoje propozycje zmian w antypijackim prawie zapowiadał rząd. Ale o tym na razie jakoś cisza.