Hybrydy zaczynają podbijać tory i OSy

Samochody hybrydowe kojarzą się głównie z oszczędnością i ekologią. Ale ich dominacja w legendarnym, 24-godzinnym wyścigu Le Mans doskonale pokazuje, że spalinowo-elektryczny napęd to nie tylko niższe zużycie paliwa, ale również wyższe osiągi. Wkrótce konstrukcje z takim sercem trafią również na rajdowe OS-y. Z okazji kolejnego zwycięstwa hybrydowego prototypu Toyoty w Le Mans 24h przypominamy, jak hybrydy podbijały świat motorsportu.

Ponad 20 lat historii

Hybrydy na torach wydają się być stosunkowo nowym wynalazkiem, ale tak naprawdę ich historia jest już całkiem długa. Pierwszy supersamochód napędzany mocą jednostki spalinowej i silnika elektrycznego ruszył do kwalifikacji Le Mans 24h już w 1998 roku. Był to prototyp Esperante Q9 GTR-1 Hybrid amerykańskiego producenta Panoz. Dodatkowy napęd elektryczny miał sprawić, że samochód rzadziej będzie musiał zjeżdżać do alei serwisowej na tankowanie. Niestety, technologia nie okazała się wystarczająco skuteczna, a ciężkie baterie pogarszały osiągi do tego stopnia, że samochód nawet nie zakwalifikował się do właściwego wyścigu.

Reklama

Historyczne zwycięstwo Supry

Jak to zwykle bywa z rewolucyjnymi wynalazkami, musiało minąć trochę czasu, zanim technologia hybrydowa w pełni pokazała swoje możliwości. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 2007 roku po raz pierwszy w historii samochód wyścigowy z napędem spalinowo-elektrycznym wygrał oficjalny wyścig - Tokachi 24 Hours. Autorem zwycięskiej konstrukcji był nie kto inny jak doświadczona w produkcji hybryd Toyota. W barwach Team Sard wystartowała wtedy specjalna Supra HR-V. Oparte na 4. generacji modelu auto wyścigowe dysponowało spalinowym motorem V8 i trzema silnikami elektrycznymi - dwoma umieszczonymi na przedniej osi i mocniejszym na tyle. Samochód był naprawdę mocny - sama V-ósemka o pojemności 4,5 l wytwarzała 480 KM.

Spalinowo-elektryczny napęd zyskuje na popularności

Supra przetarła szlak i coraz więcej producentów zaczęło ufać możliwościom dwóch napędów. Już w 2009 roku w American Le Mans Series wystartował prototyp Ginetta-Zytech 09HS. W tym samym sezonie w Formule 1 zadebiutował również system KERS (Kinetic Energy Recovery System) odzyskujący energię z hamowania, podobnie jak to się dzieje w popularnych autach hybrydowych czy elektrycznych. Co ciekawe, większość zespołów, które zdecydowały się na taki system użyło akumulatorów, ale ekipa Williams zastosowała inne rozwiązanie - specjalne szybkoobrotowe koło zamachowe, które gromadziło energię pod postacią kinetyczną. Rok później podobny układ znalazł się w Porsche 911 GT3 Hybrid.

Hybrydy podbijają Le Mans

Prawdziwym przełomem dla napędu hybrydowego w motorsporcie był rok 2012. Toyota, powracająca do mistrzostw świata w wyścigach długodystansowych po latach przerwy i Audi przygotowały na ten sezon zupełnie nowe auta, korzystające z dodatkowej mocy silnika elektrycznego. Japońska marka rozpoczęła pracę nad nowym napędem już dwa lata wcześniej i w efekcie stworzyła pojazd z napędem benzynowo-elektrycznym - TS030 Hybrid. Audi postawiło zaś na silnik wysokoprężny. W 2012 roku niemiecka konstrukcja stała się pierwszym hybrydowym autem, które wygrało Le Mans. Dwa lata później do stawki dołączyło Porsche z kolejną hybrydą - 919 Hybrid, a Toyota pokazała ulepszony prototyp TS040 Hybrid, którego w 2016 roku zastąpiło kolejne auto - 1000-konny TS050 Hybrid. Od 7 lat hybrydy rządzą w Le Mans, a podwójne zwycięstwa Toyoty w ubiegłym roku i minionej edycji tego legendarnego wyścigu tylko podtrzymują tę passę.

Z drogi na tor i z toru na drogę

W 2020 roku WEC czekają poważne zmiany, ale Toyota wcale nie zamierza wycofywać się z wyścigów długodystansowych. Japońska marka ogłosiła właśnie chęć dalszej rywalizacji w serii. A także potwierdziła, że jej kolejny prototyp będzie oparty na drogowym hipersamochodzie z napędem hybrydowym - GR Super Sport. Ten zaś jest owocem doświadczeń zebranych przez Japończyków w czasie rywalizacji spalinowo-elektrycznymi samochodami na torach wyścigowych całego świata. Historia zatacza więc koło - Toyota wykorzystała doświadczenie przy budowie drogowych hybryd takich jak Prius do stworzenia torowych potworów, które teraz doczekają się spadkobiercy w postaci ekstremalnego samochodu cywilnego.

Hybrydy również w rajdach

Samochody hybrydowe udowodniły swoje możliwości na torach wyścigowych tak dobrze, że wkrótce zobaczymy je również na rajdowych odcinkach specjalnych. Kilka dni temu Światowa Rada Sportów Motorowych FIA ogłosiła, że od 2022 roku hybrydy będą rywalizować w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Jedną z zalet takiego rozwiązania ma być zwiększenie mocy rajdówek na odcinkach specjalnych. Czy to oznacza, że po latach na OS-y powrócą mocne potwory przywołujące na myśl legendarną Grupę B? Wszystko zależy od regulacji technicznych, bowiem napęd hybrydowy ma tę moc!


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy