Hołowczyc: Jazda nie miała sensu

Fatalnie rozpoczął się Rajd Niemiec dla załogi Hołowczyc-Kurzeja. Już na starcie do pierwszego odcinka specjalnego silnik ich nowego Mitsubishi Lancer Evo 7 zaczął odmawiać posłuszeństwa. Cały pierwszy odcinek załoga borykała się z gasnącym, przerywającym, bądź pracującym na trzech cylindrach silnikiem. Po mecie tego oesu Hołowczyc podjął decyzję o wycofaniu się z imprezy.

Fatalnie rozpoczął się Rajd Niemiec dla załogi Hołowczyc-Kurzeja. Już na starcie do pierwszego odcinka specjalnego silnik ich nowego Mitsubishi Lancer Evo 7 zaczął odmawiać posłuszeństwa. Cały pierwszy odcinek załoga borykała się z gasnącym, przerywającym, bądź pracującym na trzech cylindrach silnikiem. Po mecie tego oesu Hołowczyc podjął decyzję o wycofaniu się z imprezy.

Po mecie tego oesu Hołowczyc podjął decyzję o wycofaniu się z imprezy.

Krzysztof Hołowczyc: - Tuż przed startem do pierwszego oesu rajdu, na dojazdówce, silnik naszego samochodu zaczął dziwnie pracować, kilkakrotnie zgasł i mieliśmy duże problemy z jego uruchomieniem. W sumie udało nam się wystartować do tego oesu, ale cały czas silnik przerywał i gasł. Początkowo myślałem, że to może sprawa paliwa, że jakiś paproch utknął gdzieś w systemie zasilania, ale usterka nie przechodziła wraz z trudem przejeżdżanymi kilometrami. Po drodze wyprzedziło nas kilka kolejnych załóg, a w sumie straciliśmy prawie osiem minut do zwycięzcy. Jazda kolejnego, przed strefą serwisową, odcinka nie miała sensu, gdyż po pierwsze ponieślibyśmy kolejne olbrzymie straty, a po drugie wolno jadąc wąski oes w winnicach stwarzalibyśmy spore niebezpieczeństwo dla startujących po nas załóg. W tej sytuacji nie było innego wyjścia niż wycofać się z rajdu. Bardzo żałuję, że tak się stało, bo liczyliśmy na ciekawą walkę na trasie. Tym razem sprzęt kompletnie nas zawiódł, mimo, że przygotowywany był starannie, pod moim osobistym nadzorem. Jeszcze nie wiem, co dokładnie było przyczyną awarii, prawdopodobnie zawiodła elektronika lub pompa paliwa - okaże się to dopiero po powrocie auta do Polski i sprawdzeniu wszystkich elementów. Szczególnie jest mi przykro wobec licznie przybyłych do Niemiec polskich kibiców, że nie mogliśmy im dostarczyć przyjemniejszych przeżyć.

Reklama

Łukasz Kurzeja: - To prawdziwa porażka - odpaść z rajdu już na jego starcie. Liczyłem na kolejną wspaniałą rajdową przygodę, a teraz wracam do Polski kompletnie rozgoryczony. Nie przypuszczałem, że zupełnie nowy samochód może spłatać takiego psikusa.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sens | Mitsubishi Lancer | Rajd Niemiec | starcie | Niemiec | silnik | jazda | hołowczyc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy