Wszedł na pasy i stanął przed sądem. Niezwykle ciekawa rozprawa w Poznaniu
Czterosekundowe nagranie miało posłużyć jako dowód złamania przepisów przez kierowcę Citroena, a skłoniło policję do wszczęcia postępowania przeciwko nagrywającemu. W Poznaniu ruszył nietypowy proces, w którym zgłaszający przewinienie drogowe sam siadł na ławie oskarżonych.
Spis treści:
W dobie wszechobecnej inwigilacji wszyscy są na cenzurowanym. Kamerki samochodowe pod szybami, kamerki sportowe przyczepione do kasków rowerowych, kamery w smartfonach dzierżone w dłoniach pieszych - wszystkie nagrywają potencjalne łamanie przepisów. W niektórych przypadkach autorzy decydują się nie tylko na umieszczenie tych treści w sieci, ale i powiadomienie o danym zdarzeniu odpowiednich służb.
I całe szczęście, bo zdarza się, np. jak w przypadku tragicznego wypadku na autostradzie A1, że dzięki temu szybko daje się naprowadzić policyjne śledztwo na prawidłowy kierunek, czy wręcz powstrzymać próbę tuszowania faktycznego przebiegu zdarzeń.
Być może świadomość zagrożenia uwiecznieniem wykroczenia czasem również studzi zapędy kierowców do łamania przepisów. Od dawna wiadomo, że to nie wysokość kary, a jej nieuchronność bywa najlepszym środkiem prewencyjnym. Co z tego, że za jakieś przewinienie można dostać wysoki mandat, skoro prawdopodobieństwo otrzymania go jest stosunkowo niskie?
Właśnie dlatego na autostradach właściwie codziennie spotykamy wyprzedzające się ciężarówki i kierowców osobówek jadących znacznie więcej, niż przewidują przepisy. Gdyby za każde takie przewinienie dostawali choć niewielką karę, pewnie byliby mniej wyrywni.
Kiedy można nagrać przewinienie na drodze?
Przepisy nie ograniczają swobody korzystania z urządzeń nagrywających. Możemy z nich korzystać, o ile robiąc to nie łamiemy przepisów dotyczących innych dziedzin życia. Dlatego np. kierowca nie powinien w czasie jazdy nagrywać tego co się dzieje poza samochodem trzymając telefon w dłoni - w ten sposób uniemożliwiałby sobie pełną koncentrację na prowadzeniu pojazdu i stanowił zagrożenie. Zresztą przepisy wprost zabraniają korzystania z telefonu podczas jazdy, jeśli jest trzymany w ręce.
Ale podobnie ma się sytuacja z pieszymi - art. 14 pkt 8 Prawa o ruchu drogowym precyzuje:
Zabrania się korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych - w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych.
Korzystanie z telefonu na pasach - sprawa w sądzie
Na ten właśnie przepis powołuje się policja z poznańskiego Grunwaldu w przypadku nagrania, które trafiło na skrzynkę "stop agresji drogowej". Na materiale wideo nagranym przez wchodzącego na pasy pieszego, widać przejeżdżający po przejściu dla pieszych samochód. Całość trwa cztery sekundy, gdy nagranie się zaczyna, nagrywający jest jeszcze przed pasami i gdy się do nich zbliża, na dalszym, lewym pasie przemyka samochód. Nagrywający twierdzi, że z daleka widział pędzące auto i powstrzymał się przed wcześniejszym wejściem na pasy w obawie, że kierowca nie zdąży zahamować.
Policjanci uznali jednak, że kierowca nie popełnił wykroczenia, natomiast popełnił je... nagrywający. Sprawa trafiła do sądu i już odbyła się pierwsza rozprawa. Jak w rozmowie z serwisem Radia Poznań stwierdziła Patrycja Jasińska z grunwaldzkiej komendy:
Obwiniony świadomie włączył nagrywanie w telefonie. Korzystał z tego telefonu podczas przejścia, skupił się na nagrywaniu wykroczenia, a następnie wodził wzrokiem i telefonem za oddalającym się samochodem celem zarejestrowania jego numeru rejestracyjnego, co realnie ograniczało możliwości obserwacji sytuacji na drodze.
Autor nagrania ma jednak inne zdanie. W rozmowie z tym samym serwisem stwierdza:
Miałem pełną świadomość tego, co się dzieje wokół mnie, stuprocentową uważność na to, co się dzieje też. Jednak moje wątpliwości co do zachowania kierowcy, te wątpliwości spowodowały, że postanowiłem wyciągnąć telefon, włączyć nagrywanie wideo i w ten sposób przejść przez przejście dla pieszych trzymając telefon, ale nie patrząc w niego ani jednym okiem.
Kto ma rację - policja, która prawdopodobnie bez dodatkowych nagrań, potwierdzających gdzie kieruje wzrok pieszy, zarzuca mu łamanie przepisów, czy nagrywający, który twierdzi, że korzystał z telefonu zupełnie na niego nie patrząc i żadnego prawa nie złamał - o tym zdecyduje teraz sąd.
Policja żąda ukarania nagrywającego grzywną w wysokości 300 zł. Nagrywający nie przyznał się do winy i wniósł o uniewinnienie. Sąd "ze względu na skomplikowany charakter sprawy" ogłosi wyrok za tydzień.
Złe, nieprecyzyjne przepisy to plaga
Niestety, w ostatnich latach zaczął obowiązywać szereg przepisów, które nie są jasne i mogą być praktycznie dowolnie interpretowane. Flagowym przykładem jest pierwszeństwo pieszych tzw. "wchodzących" na przejście dla pieszych. Ustawodawca wprowadził ten zapis, nie definiując pojęcia "pieszego wchodzącego". Część pieszych myśli więc, że ma pierwszeństwo już na chodniku (chociaż znów nie wiadomo - w jakiej odległości od przejścia). Inni, że pierwszeństwo nabywają, gdy wykonują krok na przejście.
Równie absurdalny jest przepis o korzystaniu z telefonu "w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji drogi". Czy rozmowa prowadzona przez telefon ogranicza możliwość obserwacji bo człowiek koncentruje się na rozmówcy, a nie na obserwacji drogi? A patrzenie w kamerę, a rzut oka na ekran, by sprawdzić godzinę? Zapis jest nieprecyzyjny, każdy będzie interpretował go inaczej. Tymczasem prawo powinno być napisane prosto i czytelnie, w ogóle nie pozostawiając miejsca na jego interpretacje.