Rondo bez znaku A7 to pułapka na kierowców. Wpadają i muszą płacić
Kierowcy przekonują się, jak łatwo jest wpaść w pułapkę własnych przyzwyczajeń. Przed większością rond w Polsce stoi znak A-7 - poczciwy trójkąt "ustąp pierwszeństwa". Ale nie przed wszystkimi. Tam, gdzie go nie ma, zasady jazdy są zupełnie inne.
Przed rondami, czyli skrzyżowaniami z ruchem okrężnym, widujemy zwykle dwa znaki:
- C-12 - informuje o ruchu okrężnym,
- A-7 - informuje o konieczności ustąpienia pierwszeństwa.
Widząc taki zestaw znaków, kierowca wjeżdżający na rondo wie, że musi ustąpić pierwszeństwa przejazdu przy wjeżdżaniu wszystkim, którzy już znajdują się na rondzie. Po wjechaniu na rondo zyskuje pierwszeństwo przed tymi, którzy zbliżają się do skrzyżowania na kolejnych wlotach. Co więcej, również tramwaj wjeżdżający na tak oznakowane rondo, musi ustąpić pierwszeństwa pojazdom już znajdującym się na tym rondzie. I to w zasadzie w pełni wyjaśnia kwestię prawidłowego przemieszczania się rondzie, ale mogą wystąpić sytuacje, które mocno zmieniają obrót spraw.
Jeśli trafimy na rondo, przed którym stoi znak C-12 informujący o ruchu okrężnym, ale nie ustawiono przed nim znaku A-7 "ustąp pierwszeństwa" to jest to skrzyżowanie dróg równorzędnych, na którym ruch odbywa się dookoła wyspy lub placu w kierunku wskazanym na znaku, a tym samym obowiązuje na nim zasada prawej ręki. Pierwszeństwo na nim mają kierowcy znajdujący się po naszej prawej stronie, czyli wjeżdżający na rondo. Warto wiedzieć, że tramwaj wjeżdżający lub opuszczający tak oznaczone skrzyżowanie, ma również pierwszeństwo przejazdu przed innymi pojazdami.
Niestety, wielu kierowców przyzwyczaiło się do znaku "ustąp pierwszeństwa" i zapomina o zasadzie prawej strony. W ten sposób może dojść do niebezpiecznego zdarzenia, a nawet kolizji lub wypadku, w którym za winnego zostanie uznany ten, kto nie ustąpił pierwszeństwa wjeżdżającym na rondo. To jeden z przykładów, dlaczego nie warto jeździć na pamięć.