Porysowałeś komuś auto i zostawiłeś swój numer? Sam się wpędzasz w pułapkę
Jeśli przydarzy nam się stłuczka parkingowa lub zarysowanie komuś samochodu uczciwym zachowaniem jeśli właściciela nie ma w pobliżu jest pozostawienie kartki z informacją o zdarzeniu i numerem telefonu. W ten sposób poszkodowany właściciel może się z nami skontaktować i zlikwidować szkody z polisy ubezpieczeniowej sprawcy. Czasem jednak może sprowadzić na nas poważniejsze kłopoty, na przykład wtedy, gdy właściciel uzna, że to doskonała okazja aby naprawić też inne uszkodzenia auta na czyjś koszt. Oto co zrobić i na co uważać w takiej sytuacji.
Takie zdarzenia na parkingach pod marketami, galeriami i na osiedlach to zupełna norma. Chwila nieuwagi, roztargnienie lub pośpiech mogą sprawić, że niechcący zarysujemy komuś samochód wyjeżdżając lub wjeżdżając w ciasne miejsce parkingowe. Jeśli właściciela nie ma w pobliżu, w dobrym tonie będzie pozostawienie kartki z informacją i naszymi danymi kontaktowymi za wycieraczką poszkodowanego samochodu. Uczciwość jednak czasem niesie za sobą pewne ryzyko, że poszkodowany wykorzysta daną sytuację.
Mimo ryzyka wykorzystania sytuacji przez poszkodowanego pozostawienie kartki za wycieraczką, jeśli nie jesteśmy w stanie poczekać na właściciela auta lub nie jesteśmy w stanie go zlokalizować. Niestety wielu kierowców woli uniknąć jakiejkolwiek odpowiedzialności i w obawie przed podwyżką składki ubezpieczeniowej za spowodowanie stłuczki parkingowej zwyczajnie ucieka z miejsca zdarzenia pozostawiając właściciela samochodu z problemem do rozwiązania. Ci którzy ani myślą zachować się uczciwie powinni jednak pamiętać o tym, że coraz powszechniejszy na ulicach, osiedlowych parkingach i pod galeriami handlowymi monitoring może sprawić, że nawet jeśli zdecydują się uciec, jest duża szansa, że nie unikną odpowiedzialności.
Jeśli poszkodowany zgłosi sprawę na policję, a ta namierzy sprawcę za pomocą monitoringu lub przez świadków zdarzenia grożą nam poważniejsze konsekwencje niż tylko pokrycie szkody z własnego ubezpieczenia, które de facto właśnie do tego służy. Jeśli właściciela poszkodowanego auta nie ma w pobliżu powinniśmy podjąć próbę zlokalizowania go - np. poprzez radiowęzeł znajdujący się w każdej galerii handlowej, lub proste zapytanie sąsiadów (np. na osiedlu) do kogo należy auto.
Dopiero gdy nie uda nam się namierzyć właściciela powinniśmy pozostawić kartkę z danymi kontaktowymi do nas oraz informacją co się stało. W dobrym tonie są też przeprosiny - w końcu nie zrobiliśmy tego specjalnie, ale szkoda jednak się stała. Kartka z danymi ułatwi poszkodowanemu kontakt z nami w celu likwidacji szkody z naszej polisy OC. Warto jednak w takiej sytuacji pamiętać o kilku ważnych szczegółach, aby nie dać się wykorzystać.
Czasem zdarza się bowiem, że właściciel poszkodowanego samochodu może chcieć wykorzystać okazję do naprawienia uszkodzeń samochodu, które powstały już wcześniej. Wykorzystując nasz numer polisy zgłosi szkody które nie powstały w wyniku naszego gapiostwa, a ubezpieczalnia zlikwiduje szkodę i naliczy nam odpowiednią zwyżkę polisy ubezpieczeniowej. Ponadto jeśli szkoda nie jest poważna, istnieje możliwość, że po kontakcie z poszkodowanym właścicielem uda się dogadać naprawę poza oficjalnymi kanałami - bez angażowania firmy ubezpieczeniowej. Oczywiście poniesiemy koszty naprawy, ale czasem takie rozwiązanie po prostu bardziej się opłaca.
Najlepszym sposobem aby się przed tym zabezpieczyć, jest wykonanie zdjęć skutków zdarzenia zarówno na samochodzie poszkodowanego jak i naszym, a także ogólnych fotografii zaistniałej sytuacji. Wyczerpujący materiał dowodowy może być kluczowy w przypadku, kiedy roszczenia poszkodowanego nie będą pokrywały się z rzeczywistymi poniesionymi w wyniku kolizji szkodami. Dobrym pomysłem jest również wykonanie zdjęcia kartki, którą pozostawiliśmy za wycieraczką. W ten sposób przynajmniej częściowo potwierdzimy swoją dobrą wolę i chęć poniesienia konsekwencji w przypadku gdy kartka się zawieruszy lub nie zostanie zauważona przez właściciela samochodu.
Czasem wystarczy mocniejszy podmuch wiatru lub padający deszcz, aby po kartce nie pozostał nawet ślad lub by nie nadawała się do odczytania, a wtedy znów istnieje ryzyko, że zostaniemy posądzeni o spowodowanie stłuczki i ucieczkę.
Jeśli zdecydujemy się na ucieczkę z miejsca zdarzenia dużo ryzykujemy. Po pierwsze grozi nam odpowiedzialność karna, co za taką błahostkę wydaje się ryzykiem nie wartym świeczki. Po drugie jeśli jednak zostaniemy namierzeni przez policję będziemy musieli pokryć koszty naprawy auta z własnej kieszeni. Oddalenie się z miejsca zdarzenia może bowiem być podstawą do zastosowania zasady regresu ubezpieczeniowego - nasz ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy uszkodzonego przez nas samochodu, ale później na drodze sądowej będzie dochodził zwrotu poniesionych kosztów. Zwykle będą one wielokrotnie większe niż stosunkowo niewielka zwyżka składki ubezpieczeniowej.