Parkujesz legalnie, a rano blokada. Tak działa znak B-37
B-37 to jeden z najdziwniejszych znaków jakie możemy spotkać na ulicach - głównie osiedlowych alejkach w pobliżu sklepów i marketów. Jak to działa? Jednego dnia parkujesz legalnie i zgodnie z przepisami, a gdy wracasz drugiego, na kole masz blokadę, lub co gorsza auto zostało odholowane. O co chodzi?
Znak B-37, podobnie jak bliźniaczy B-38 nie należy do najpopularniejszych na polskich drogach. Można go spotkać głównie na osiedlowych uliczkach, w pobliżu sklepów i marketów. Być może ze względu na rzadkość jego występowania kierowcy nie zawsze wiedzą co oznacza i jak się w ich obecności zachować. Tymczasem nawet jeśli wydaje nam się, że nie łamiemy przepisów, wystarczy, że upłynie wystarczająco dużo czasu i możemy mieć spore kłopoty - z wysokim mandatem i odholowaniem auta włącznie.
Charakterystyczny znak zakazu postoju z umieszczoną w środku białą belką oznacza zakaz postoju w nieparzyste dni miesiąca. Bliźniaczo podobny B-38 z dwoma belkami jest odwrotnością B-37 - zakazuje postoju w dni parzyste. To oznacza, że jeśli natkniemy się na znak B-37 możemy w danym miejscu postawić samochód tylko wtedy, gdy robimy to w dni parzyste np. 12 grudnia.
Jeśli jednak zaparkujemy w dzień parzysty, i pozostawimy auto na noc, rano może się okazać, że na kole jest blokada lub samochód w ogóle zniknął z miejsca postojowego. Nie, spokojnie, z dużym prawdopodobieństwem nie został skradziony, a jedynie odholowany na policyjny parking.
Jak już pisaliśmy powyżej znaki te zabraniają postoju w dni parzyste lub nieparzyste. Warto zaznaczyć, że zakazują one postoju, czyli zatrzymania samochodu na dłużej niż minutę. Jeśli zatrzymujemy się tylko na krótką chwilę, by załatwić sprawę lub np. zrobić szybkie (bardzo szybkie) zakupy w sklepie nic nam nie grozi.
Jeśli chcemy zatrzymać się na dłużej, możemy to zrobić tylko w dni, w których znak nie zakazuje postoju - odpowiednio w dni parzyste pod znakiem B-37 (z jedną belką) i nieparzyste pod znakiem B-38 (z dwoma belkami).
Na chłopski rozum ustawianie znaków B-37 i B-38 nie ma większego sensu - skoro można parkować w dni parzyste, to dlaczego nie można w nieparzyste - i odwrotnie? Prawda jest taka, że zwykle znaki te są ustawiane w miejscach gdzie np. w dni parzyste przyjeżdżają dostawy dla sklepów lub na przykład służby sprzątające porządkują ulicę i chodnik i aby mieć do nich dostęp, samochody nie powinny tam parkować.
Zarząd dróg miejskich decyduje się wtedy na usystematyzowanie pewnych działań na danym odcinku i tak ustala dni pracy służb, aby korespondowały one z zakazem na znaku. Dlaczego nie chcą ustawić znaku zakazu postoju? To pewnego rodzaju ukłon w stronę kierowców - miejsc parkingowych brakuje niemal w każdym mieście, więc aby nie wyłączać danej przestrzeni całkowicie z puli miejsc postojowych, dają możliwość zaparkowania tylko w wybrane dni. W ten sposób kierowcy przynajmniej połowicznie mogą korzystać z możliwości postoju w danym miejscu.
W najlepszym dla kierowcy razie jeśli popełnimy wykroczenie związane z obecnością znaków B-37 lub B-38, narażamy się na mandat za nieprawidłowe parkowanie, czyli 100 zł i 2 punkty karne. Są też gorsze scenariusze, np. założenie blokady na koło, które w zależności od miasta może kosztować kolejne nawet 250-400 zł.
W najgorszym z możliwych scenariuszy samochód, który uniemożliwia pracę służbom przez fakt, że jest zaparkowany za znakiem B-37/B-38 zostanie odholowany na parking policyjny. Wtedy musimy zapłacić nie tylko za złamanie zakazu postoju, ale też za holowanie oraz postój samochodu na parkingu policyjnym. Nie dość, że misja odzyskania auta jest czasochłonna i kłopotliwa, to nasz portfel może opuścić nawet dodatkowe 758 zł (kumulacja: 100 zł za nieprawidłowe parkowanie, 606 zł za holowanie i 52 zł za rozpoczętą dobę parkingu policyjnego).