Oszuści nadal korzystają z metody na stłuczkę. Obronisz się w jeden sposób

Metoda na stłuczkę to wciąż jeden z najpopularniejszych sposobów oszustów, na naciągnięcie nieświadomych kierowców. Czasem korzystanie z uprzejmości innego kierowcy nie popłaca - może się okazać, że właśnie mimowolnie bierzemy udział w oszustwie. Jest jednak prosta i coraz popularniejsza metoda, by się przed tym obronić.

Stłuczka czy niewielka kolizja drogowa może przydarzyć się każdemu kierowcy. Wystarczy chwila nieuwagi, niewielki błąd lub nieporozumienie na drodze i dochodzi do zderzenia. Zwykle jeden z kierowców ponosi winę i to z jego ubezpieczenia naprawiany jest pojazd poszkodowanego. Niestety na drogach możemy napotkać też osobników, którzy wykorzystują błędy innych kierowców lub korzystając z ich naiwności "naciągają" ich metodą na stłuczkę. Między innymi dlatego należy korzystać z uprzejmości innych kierowców posługując się metodą ograniczonego zaufania.

Reklama

Jak działa metoda na stłuczkę?

Zwykle jeśli dochodzi do jakiejś potencjalnie niebezpiecznej sytuacji na drodze zwyczajni kierowcy starają się za wszelką cenę uniknąć zderzenia z innym samochodem. Czasem wystarczy lekkie odbicie, ostrzejsze hamowanie aby uniknąć niepotrzebnej kolizji, kiedy jeden z kierowców popełni błąd. Nieco inaczej jest w sytuacji, gdy jeden z kierowców próbuje złapać innego na stłuczkę. To jednak z popularniejszych metod oszustów, którzy korzystając z błędów lub nieuwagi innych kierowców doprowadzają do kolizji w taki sposób, by zawsze byli traktowani jak poszkodowani. 

Wykorzystują oni sytuację do tego, aby uzyskać odszkodowanie z ubezpieczenia OC niczego nieświadomego "sprawcy". W jaki sposób? Metody są różne - od "polowania" na innych kierowców na rondach, gdy sygnalizują zamiar zjazdu z ronda, by w ostatniej chwili wyłączyć kierunkowskaz i uderzyć w kierowcę wjeżdżającego na rondo (spodziewa się on że auto zjedzie z ronda zgodnie z sygnalizacją zamiaru), przez zwyczajne wykorzystywanie "okazji" - błędów popełnionych przez innych kierowców, aż po perfidne, fałszywe uprzejmości - udawane ustępowanie pierwszeństwa kierowcom, którzy tego pierwszeństwa nie mają (np. na skrzyżowaniach równorzędnych), by we właściwym momencie "podłożyć się" pod kolizję. Według szacunków towarzystw ubezpieczeniowych, aż 10% odszkodowań za kolizję jest tak naprawdę odszkodowaniami wyłudzonymi "metodą na stłuczkę".

Wtedy sprawa jest prosta - płacisz kwotę której żąda "poszkodowany" oszust lub spisujecie oświadczenie sprawcy, by mógł uzyskać sowite odszkodowanie z twojego OC. Jeśli się nie zgadzasz alternatywą jest wezwanie policji, która nie tylko wystawi ci wysoki mandat (1000 zł i 15 punktów uzupełnione o mandat za wykroczenie, które doprowadziło do kolizji), ale i tak będziesz musiał pokryć koszty naprawy z ubezpieczenia. 

Oszuści zwykle wybierają ustronne miejsca, tak by całego zdarzenia nie widziały kamery monitoringu i nie było możliwości udowodnienia naszej niewinności. Na dodatek coraz modniejsze staje się wykorzystywanie starych samochodów, do których części są trudno dostępne, a przez to drogie. Dzięki temu kwota, którą zażądają za uszkodzenia lub odszkodowanie z OC będzie wyższe - często są to stare Mercedesy, Volvo lub bardziej egzotyczne samochody, które noszą już ślady jakichś innych kolizji - jeśli złapią nas na stłuczkę, niewykluczone, że poniesiemy koszty naprawy większej ilości uszkodzeń niż rzeczywiście spowodowaliśmy. 

Jak obronić się przed metodą na stłuczkę?

Niestety w wielu takich sytuacjach stoimy na przegranej pozycji - brak świadków i dowodów na to, że zostaliśmy nabrani metodą na stłuczkę powoduje, że ani policja, ani ubezpieczyciel nie stanie w tej sytuacji po naszej stronie. Jeśli damy się złapać, pozostaje spisać oświadczenie i pokryć koszty naprawy z naszego OC. Jest jednak sposób, aby w wielu przypadkach nie stać na straconej pozycji. Są to coraz popularniejsze na polskich drogach wideorejestratory, czyli tzw. kamerki samochodowe.

Jeśli mamy urządzenie rejestrujące przebieg naszej trasy mamy znacznie większe szanse na ujawnienie próby wyłudzenia - kamera nagra zachowanie kierowcy - np. fałszywą uprzejmość i udawane ustąpienie pierwszeństwa, włączony przed kolizją kierunkowskaz (to rzadziej - kamera może nie widzieć nadjeżdżającego z boku samochodu oszusta). To jedyna możliwość kiedy tak naprawdę możemy dowieść naszej niewinności w przypadku kiedy nie było żadnych świadków zdarzenia ani kamer monitoringu mogących poświadczyć za naszą niewinnością.

Warto też w wątpliwych sytuacjach, kiedy kierowca upiera się przy "uprzejmości" i koniecznie chce ustąpić nam pierwszeństwa, szczególnie stosować się do zasady ograniczonego zaufania i być przygotowanym na szybką reakcję. Jeśli zdecydujemy się skorzystać z uprzejmości, wyjeżdżać ostrożnie i bez nadmiernego pośpiechu oraz być gotowym na ewentualne hamowanie lub odbicie w celu uniknięcia kolizji. Oczywiście nie oznacza to że w każdej sytuacji, kiedy inny kierowca wykazuje kulturę drogową i przepuszcza nas powinniśmy się obawiać - większość rzeczywiście wynika z uprzejmości -, ale korzystajmy z uprzejmości w sposób kontrolowany.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stłuczka | oszuści | ubezpieczenie OC | kolizja drogowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy