"Odmawiam przyjęcia mandatu". Co się stanie po takiej deklaracji?
W Polsce prawo do wystawienia mandatu kierowcy posiadają funkcjonariusze kilku służb, nie tylko policji. Za to kierującemu przysługuje prawo do odmowy przyjęcia mandatu. Co dzieje się potem? Wyjaśniamy, jak wygląda odmowa przyjęcia mandatu.
"Odmowa przyjęcia mandatu" - jakże często słyszymy to zdanie, ale zwykle... w rozważaniach teoretycznych. Często z braku doświadczenia, strachu przed kosztami albo po prostu z braku czasu, kierowcy przyjmują mandat. Czasem także dlatego, że funkcjonariusz ostrzega przed konsekwencjami odmowy - "chodzeniem po sądach" i kosztami przewyższającymi sam mandat. Robimy to więc dla świętego spokoju, nawet jeśli nie do końca zgadzamy się z oceną policjanta czy funkcjonariusza innych służb.
Są to przede wszystkim policjanci, ale też strażnicy miejscy, funkcjonariusze służby celno-skarbowej, straży granicznej czy inspekcji transportu drogowego. Funkcjonariusz może nałożyć grzywnę na kierowcę w następujących sytuacjach:
- kiedy sprawca wykroczenia zostaje przyłapany w trakcie popełniania czynu zabronionego,
- kiedy funkcjonariusze przeprowadzają niezbędne czynności wyjaśniające bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia
- kiedy na podstawie zgromadzonych dowodów (np. zeznań świadków, nagrań) funkcjonariusze ustalą tożsamość sprawcy.
Mandat może być wystawiony w terminie 60 dni od dnia ustalenia sprawcy wykroczenia. Jeżeli od daty wykroczenia minął rok, mandatu nie można już wystawić.
W każdym wypadku kierowca ma prawo do odmowy jego przyjęcia. Co się dzieje potem?
Co ciekawe, odmówić przyjęcia mandatu możemy nawet po jego zaakceptowaniu - na odwołanie się mamy siedem dni. Niezależnie od tego, kiedy odmówimy przyjęcia mandatu, policja ma rok na złożenie wniosku do sądu o wszczęcie postępowania. Wniosek składany jest do sądu właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia - ale jeśli mieszkamy we Wrocławiu, a do spornej sytuacji doszło nad morzem, prawdopodobnie nie czeka nas wycieczka.
Bardzo często sądy wydają tzw. wyroki nakazowe. Zwykle taki wyrok pokrywa się z mandatem nałożonym przez funkcjonariusza, dolicza się do niego niewielkie koszty sądowe. Wyrok orzekany bez udziału obu stron, tylko na podstawie oświadczenia złożonego przez funkcjonariusza i wysyłany pocztą. Jeśli nadal nie zgadzamy się z mandatem, możemy odwołać się od wyroku nakazowego - mamy na to siedem dni, po tym czasie wyrok nakazowy staje się prawomocny.
Na rozprawie sądowej będziemy mogli przedstawić swój punkt widzenia i ewentualne dowody na brak winy. Sąd zwróci koszty dojazdu, ale w wypadku, gdy stwierdzi, że mimo wszystko jesteśmy winni popełnionego wykroczenia, rosną koszty sądowe do zapłacenia (a te mogą być wysokie, jeśli do oceny wynajęty został np. biegły). W czasie rozprawy możemy przedstawić swoje racje i podeprzeć się np. nagraniem z wideorejestratora czy zeznaniami świadków. W przypadku gorszej sytuacji materialnej przysługuje nam też obrońca z urzędu, ale żeby go dostać, musimy złożyć wniosek. Warto pamiętać, że gdy sprawa trafia do sądu maksymalna możliwa grzywna rośnie do 30 tys. zł, ale w praktyce sędziowie rzadko korzystają z tego typu kar w przypadku większości przewinień.