Mandat za słuchanie muzyki w samochodzie. Posłowie chcą zmian w prawie

Bezpieczeństwo drogowe to problem bardzo złożony i wymagający wielu kompleksowych oraz przemyślanych rozwiązań. Dobrze więc, kiedy stale się o tym dyskutuje i pojawiają się nowe pomysły oraz inicjatywy, szczególnie ze strony rządzących. Chyba, że mowa takiej inicjatywie, żeby karać kierowców za zbyt głośne słuchanie muzyki w samochodzie.

Mandat za głośne słuchanie muzyki w aucie - interpelacja

Inicjatywa o której mowa, to poselska interpelacja ze strony Anny Gembickiej (PiS) oraz Jarosława Sachajko (Kukiz’15), którą parlamentarzyści przesłali do ministra spraw wewnętrznych i administracji. Interpelacja ta dotyczy "możliwości zmiany przepisów prawa w odniesieniu do słuchania głośniej muzyki podczas prowadzenia samochodu, co może stwarzać zagrożenie dla innych uczestników ruch drogowego z powodu rozproszenia kierowcy". O jakim zagrożeniu mowa?

Posłowie cytują na początku Kodeks drogowy, wskazując na przepisy nakazujące zachowanie szczególnej ostrożności, "unikania wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny", a także na zapis mówiący o obowiązku ułatwienia przejazdu pojazdu uprzywilejowanego.

Reklama

Zdaniem autorów interpelacji oba wątki łączą się ze sobą, ponieważ kierowca słuchający muzyki zbyt głośno, może nie usłyszeć zbliżającego się pojazdu uprzywilejowanego. "Wszak trudno o zachowanie ostrożności podczas jazdy z głośnikiem rozkręconym do maksymalnych wartości" - stwierdzają posłowie i jest w tym oczywiście pewna logika.

Czy słuchanie muzyki w samochodzie powoduje zagrożenie na drodze?

Problem w tym, że powyższe stwierdzenia mają raczej charakter, co prawda zgodnych z prawdą, ale jednak nic nie wnoszących ogólników. Pani Gembicka oraz pan Sachajko idą jednak znacznie dalej w swojej narracji:

Trudno w tym miejscu nie zauważyć, że zwracając uwagę na jakiś istotny problem, wymagający stworzenia nowych regulacji, warto podeprzeć się jakimiś badaniami lub analizami, potwierdzającymi jego istnienie oraz dającymi pewne wyobrażenie o jego skali. Ogólnikowe stwierdzenia typu "coraz częściej mijają nas" nie niosą ze sobą żadnej wartości. Podobnie jak określenia "rozpędzone samochody", co ma chyba sugerować, że głośne słuchanie muzyki zwykle łączy się ze zbyt szybką jazdą. Ale to jeszcze nic, ponieważ posłowie dalej piszą:

Trudno nie docenić takich określeń jak "fale dźwiękowe uderzające po uszach", czy iście poetyckiego "melodyjnego smogu" (co jest zapewne kwiecistą wariacją pojęcia zanieczyszczenia hałasem). Ponownie jednak nic to nie wnosi do dyskusji, a fakt że bardzo głośne dźwięki mogą zagłuszać inne dźwięki, należy do wiedzy powszechnej i nie wymaga słownej ekwilibrystyki, aby go należycie objaśnić. Zrozumiałe jest też to, że kierowca ogłuszony muzyką, może być zdekoncentrowany i nie zwracać uwagi na sytuację na drodze.

Posłowie na koniec próbują się jednak podeprzeć jakimiś danymi:

Niestety przywołane "dane" są takie, jak i cała ta interpelacja. Niczego nie wyjaśniają, ani na nic konkretnego nie wskazują. To, że w ciągu minionego miesiąca zdarzyły się dwa wypadki z karetkami jadącymi na sygnale, jest zapewne prawdą. Tylko jak to się łączy ze zbyt głośnym słuchaniem muzyki? Czy posłowie dysponują jakimiś dowodami, na przykład notką policyjną, wskazującymi że kierujący uderzyli w karetki, ponieważ nie słyszeli ich, zagłuszeni muzyką z własnego samochodu? Nie wspominają o tym ani słowem, więc raczej nie dysponują takimi informacjami.

Jak policja ma kontrolować głośność słuchanej muzyki?

Na koniec swojej interpelacji parlamentarzyści zwracają się do ministra z prośbą o odpowiedź na poniższe pytania, cytujemy:

  1. Proszę o przedstawienie statystyk zatrzymań kierowców z powodu słuchania zbyt głośnej muzyki podczas prowadzenia samochodu. Proszę o dane z lat: 2018, 2019, 2020, 2021, 2022, 2023.
  2. Ile mandatów zostało wystawionych za wykroczenia związane ze złamaniem art. 51 par. 1 ustawy Kodeks wykroczeń, tj. zakłócaniem spokoju, porządku publicznego i spoczynku nocnego poprzez odtwarzanie głośnej muzyki w zaparkowanym aucie? Proszę o dane z lat: 2018, 2019, 2020, 2021, 2022, 2023.
  3. Czy ministerstwo jest skłonne rozważyć, kierując się dobrze rozumianą troską o bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego, wprowadzenie przepisów odnoszących się wprost do zakazu słuchania głośniej muzyki w samochodzie?
  4. Czy ministerstwo posiada dane dotyczące współistnienia zjawiska słuchania zbyt głośnej muzyki podczas prowadzenia radia/muzki ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia wypadku drogowego? Jeśli tak - uprzejmie proszę o przedstawienie zwięzłych informacji dotyczących tego zagadnienia.

Odniesiemy się do tych pytań w zmienionej kolejności, dla lepszego wskazania problemów z nimi związanymi. Zacznijmy od prośby przedstawienia badań wskazujących na korelację między "zbyt głośnym słuchaniem muzyki" (tu już pojawia się problem, bo ja zdefiniować co jest "zbyt głośne"), a zwiększonym ryzykiem wypadku drogowego. Czy to nie składający interpelację powinni najpierw sami sprawdzić takie badania? Aby móc swoją inicjatywę poprzeć twardymi danymi, wskazując, że problem jest realny i namacalny (a więc wart zajęcia się nim), a nie tylko opierać się na własnych intuicjach i przykładach anegdotycznych?

Największy problem to jednak pytania pierwsze i trzecie, ponieważ zakładają, że policja nie tylko dysponuje sposobami na pomiar głośności muzyki w samochodach poruszających się po drogach, ale już z nich korzysta i to od przynajmniej sześciu lat. Czy pani Gembicka oraz pan Sachajko poświęcili choć chwilę na zastanowienie się nad tym, jak niby policja miałaby kontrolować poziom głośności w aucie? Zatrzymanie się na światłach obok głośno słuchającego muzyki kierowcy to jedyna sytuacja, jaka przychodzi nam do głowy, w której policja mogłaby zwrócić na problem uwagę.

Zdarzają się co prawda patrole dysponujące decybelomierzami, ale wykorzystywane są one do pomiarów głośności wydechu. Nie istnieje natomiast technologia, która pozwalałaby sprawdzać poziomy decybeli w kabinach przejeżdżających samochodów, a tylko wtedy możliwe byłoby egzekwowanie proponowanego prawa. Autorzy interpelacji chyba są jednak przekonani, że taki sprzęt nie tylko istnieje, ale jest powszechnie używany przez policję, skoro proszą o podanie statystyk zatrzymań kierujących właśnie z powodu zbyt głośnego słuchania muzyki.

Zauważmy też jeszcze jeden paradoks. Autorzy interpelacji chcą karania za zbyt głośne słuchanie muzyki w samochodzie. Jednocześnie pytają o statystyki dotyczące zatrzymań z tego właśnie powodu. Ale przecież, aby takie zatrzymania były możliwe, musi być najpierw uchwalone prawo, penalizujące głośną muzykę w aucie. Innymi słowy, posłowe na poparcie zasadności swojej propozycji chcą dostępu do danych, które mogłyby być zbierane dopiero wtedy, gdy weszłaby w życie sugerowana nowelizacja.

Na koniec zauważmy jeszcze, że o ile interwencje w sprawie zakłócania spokoju poprzez głośne słuchanie muzyki w nocy na parkingu mogły się zdarzać (choć wątpimy, aby policja prowadziła aż tak szczegółowe statystyki), to pytanie to nijak się nie ma do deklarowanego celu opisywanej interpelacji, jakim jest zauważanie przez kierujących pojazdów uprzywilejowanych oraz ogólna poprawa bezpieczeństwa na drogach. Zaś do karania osób zakłócających spokój wystarcza już funkcjonujące prawo.

Czy ktoś jeszcze pamięta co to trzeci sygnał?

Pomijając już wszystkie potknięcia w omawianej interpelacji, to zwraca ona uwagę na istotny i bardzo realny problem. Wielu kierowców reaguje z o wiele za dużym opóźnieniem na pojazdy uprzywilejowane, a niektórzy nie reagują wcale. Nagminnym problemem jest to, że gdy na przykład karetka na sygnale zbliża się do stojących na światłach pojazdów, to ich kierowcy reagują dopiero w momencie, gdy ambulans zatrzyma się tuż za nimi. To w oczywisty sposób utrudnia przejazd i marnuje cenne sekundy, które mogą zadecydować o czyimś zdrowiu lub życiu.

Dlatego w 2019 roku powstał pomysł wprowadzenia tak zwanego trzeciego sygnału. Inicjatywa strażaków z Poznania zakładała, że poza sygnałem świetlnym i dźwiękowym pojazdy uprzywilejowane emitowałyby także sygnał radiowy. Podobnie jak w przypadku komunikatów drogowych, wymuszałby on przełączenie się systemów audio w samochodach na odbiór przekazywanej informacji, która brzmiałaby na przykład:

Różnica byłaby taka, że kierowcy mogą dowolnie włączać lub wyłączać automatyczne przełączania się na komunikaty drogowe. Trzeci sygnał działałby zawsze.

Pomysł spotkał się z zainteresowaniem rządzących i w lutym 2020 roku powstał zespół parlamentarny, którego zadaniem było przygotowanie projektu ustawy, pozwalającej na stosowanie trzeciego sygnału. Niestety prace przeciągały się i trudno powiedzieć na jakim etapie zatrzymali się parlamentarzyści poprzedniej kadencji. Nowy rząd z kolei nie wykazał zainteresowania sprawą i nie powołał nowego zespołu, który mógłby kontynuować prace nad trzecim sygnałem.

Szkoda, że pani Gembicka oraz pan Sachajko, których interpelacja powstała bez wątpienia z troski o bezpieczeństwo na polskich drogach i w której starali się zwrócić uwagę na faktyczny problem, nie sprawdzili, czy wcześniej nie pracowano już nad przepisami, dotyczącymi podobnych kwestii. Naszym zdaniem znacznie lepszym pomysłem byłoby wznowienie prac nad wprowadzeniem trzeciego sygnału, który ostrzegałby o pojazdach uprzywilejowanych wszystkich kierowców (również tych słuchających głośno muzyki), niż zajmowanie się kwestiami marginalnymi, a przede wszystkim niemożliwymi do egzekwowania.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy