Jak odwołać się od mandatu IG-L otrzymanego w Austrii?

Na najróżniejszych forach motoryzacyjnych pojawia się coraz więcej zapytań dotyczących oznakowania IG-L obowiązującego w Austrii. Co tak naprawdę oznacza ten znak i w jakich przypadkach można odwołać się od mandatu karnego?

Na austriackich drogach można czasem trafić na znaki IG-L.
Na austriackich drogach można czasem trafić na znaki IG-L.INTERIA.PL

Wybierając się samochodem za granicę warto przed samym wyjazdem przestudiować najważniejsze przepisy, obowiązkowe wyposażenie pojazdu, a także poznać te oznaczenia drogowe, z którymi nie spotkamy się w Polsce. W Austrii sporo problemów przysporzył kierowcom tajemniczy skrót IG-L, który znajduje się tuż pod znakiem ograniczenia prędkości do 100 km/h.

Oznaczenie IG-L – chodzi przede wszystkim o ekologię

Znak IG-L (Immissionsschutzgesetz-Luft) to oznaczenie stosowane na austriackich drogach w celu ograniczenia prędkości i ochrony środowiska. To element przepisów dotyczących ochrony powietrza przed zanieczyszczeniami generowanymi przez m.in. pojazdy spalinowe. Maksymalna prędkość na autostradach w Austrii wynosi 130 km/h, jednakże chociażby w Tyrolu, Salzburgu, Górnej Austrii, Styrii czy Karyntii, ustawa o ochronie środowiska pozwoliła na obniżenie dopuszczalnej szybkości i tym samym redukcję emisji dwutlenku węgla.

W ten sposób oznaczone są strefy IG-L

Pojawienie się znaku IG-L oznacza, że prędkość maksymalna jest ograniczona do 100 km/h. Na drogach objętych przepisami dotyczącymi ochrony jakości powietrza kierowcy mogą spotkać się z tradycyjnym znakiem z ograniczeniem prędkości, pod którym dodatkowo umieszczona jest tabliczka IG-L. W zdecydowanej większości przypadków będą to oznaczenia elektroniczne, ponieważ na wielu trasach niższe ograniczenia szybkości obowiązują jedynie w przypadku, gdy zanieczyszczenie powietrza przekracza określone normy. Wyjątkiem jest Tyrol – ograniczenie prędkości do 100 km/h na autostradach obowiązuje tam przez cały rok.

Jakie pojazdy obowiązuje ograniczenie IG-L?

Niższe ograniczenie prędkości obowiązuje wszystkie pojazdy spalinowe bez względu na typ. Strefa IG-L nie dotyczy natomiast pojazdów wodorowych oraz elektrycznych z zielonymi tablicami rejestracyjnymi, które mogą kontynuować podróż z prędkością 130 km/h. Warto jednak wiedzieć, że wymogiem i jednocześnie gwarantem nieotrzymania kary jest posiadanie austriackich numerów rejestracyjnych, aby fotoradar mógł zidentyfikować pojazd w systemie. Wówczas mamy pewność, że po upływie kilku tygodni w skrzynce pocztowej nie znajdziemy mandatu karnego.

Mandat karny za przekroczenie prędkości w strefie IG-L będzie dotkliwy dla portfela

Na odcinkach dróg, gdzie obowiązuje niższy limit prędkości związany z IG-L, wszystkie przejeżdżające pojazdy rejestrowane są przez fotoradary laserowe lub odcinkowe pomiary prędkości. Austria zdecydowanie zaliczana jest do tych krajów, w których wykroczenia popełnione na drogach, a szczególnie te dotyczące przekraczania dozwolonej prędkości, karane są bardzo surowo. Niezastosowanie się do niższego limitu szybkości i jazda z prędkością 130 km/h może wiązać się z mandatem w wysokości do 90 euro, czyli około 375 zł.

Dostałeś mandat karny za przekroczenie prędkości w strefie IG-L? Jak się odwołać?

Jeżeli nałożony przez austriackich policjantów mandat dotyczy kierowcy, który spalinowym samochodem nie dostosował się do ograniczenia prędkości, to ratunku nie ma i pozostaje zapłacenie grzywny za popełnione wykroczenie. Wcześniej wspomniałem jednak, że niższy limit szybkości nie dotyczy pojazdów zeroemisyjnych. Istnieje możliwość odwołania się od mandatu i zdecydowanie najlepszym sposobem będzie mailowy kontakt bezpośrednio z tym organem, który odpowiedzialny jest za nałożenie kary. Dane wraz z adresem mailowym znajdują się na pierwszej stronie otrzymanego dokumentu. W wiadomości należy załączyć świadectwo homologacji oraz skan dowodu rejestracyjnego pojazdu zeroemisyjnego, co potwierdzi, że auto w miejscu ograniczenia IG-L mogło poruszać się z prędkością 130 km/h.

Kia pokazała nowe elektryki. Sedan z zasięgiem 600 km i dostawczakMaciej OlesiukINTERIA.PL