Jak bronić się przed metodą na stłuczkę? Jest skuteczny sposób na oszustów
Wciąż nie brakuje w Polsce oszustów, którzy wyłudzają od kierowców pieniądze metodą na stłuczkę. Dzieje się tak z prostego powodu - nieuczciwi kierowcy mają spore doświadczenie w tym, aby w momencie stłuczki, prawo było po ich stronie. Jak bronić się przed nimi?
Każdemu kierowcy może zdarzyć się chwila nieuwagi, złe wykonanie manewru, na drodze której nie zna. Zwykle takie drobne błędy są "korygowane" przez innych kierujących, którzy zwykle wykazują się wyrozumiałością. Lecz właśnie na takich sytuacjach żerują wyłudzacze - celowo obracają cudzy niewielki błąd w kolizję, spokojni w przekonaniu, że prawo stanie o po ich stronie. Jak się przed nimi bronić?
Zwykle scenariusz jest bardzo prosty i rozgrywa się często na rondzie lub skrzyżowaniu z kilkoma pasami. Oszust najpierw ustawia się na zewnętrznym pasie, a następnie czeka aż ktoś będzie chciał zjechać z pasa wewnętrznego. Zgodnie z przepisami taki kierowca powinien przepuścić pojazd poruszający się zewnętrznym pasem. Kierujący oczywiście o tym wiedzą, ale nie każdy zwraca uwagę na martwe pole lusterek. Inni kierowcy, widząc że ktoś ich nie dostrzegł, reagują - hamują, trąbią, odbijają kierownicą. Oszust spokojnie czeka, aż niczego nieświadomy kierowca w niego wjedzie. Dochodzi do kolizji i to oszust jest tu poszkodowanym.
Popularne jest także polowanie na ofiary na skrzyżowaniach równorzędnych. Oszust ustawia się na jezdni z pierwszeństwem przejazdu i daje sygnał (ręką lub światłami), że zamierza nas przepuścić. Jeśli ruszymy, natychmiast ruszy także on, doprowadzając do kolizji. Po przyjeździe policji wyprze się kierowaniu w naszą stronę jakichkolwiek gestów i zezna, że jechał, przekonany, że ma pierwszeństwo, a my nagle wyjechaliśmy mu przed maskę.
Kierowca, który padł ofiarą metody "na stłuczkę" ma bardzo trudne zadanie, żeby udowodnić swoje racje. Prawo stoi po stronie oszusta i potrzebne są twarde dowody na to, że to on celowo spowodował niebezpieczną sytuację. Pomocni będą bez wątpienia świadkowie, ale najpewniejszy dowód to nagranie.
Jeśli więc padliśmy ofiarą kolizji na stłuczkę, powinniśmy rozejrzeć się, czy w okolicy nie ma żadnych kamer monitoringu. Najwygodniejsze jest oczywiście posiadanie nagranie z własnej kamerki i choćby z uwagi na ryzyko takich sytuacji, warto mieć ją w samochodzie.
Dodajmy na koniec, że według szacunków towarzystw ubezpieczeniowych, nawet 10 proc. wypłacanych odszkodowań, to odszkodowania wyłudzone metodą na stłuczkę.
***