Ci kierowcy przekonali się, jak surowe są nowe mandaty. Niechlubne rekordy
Od stycznia 2022 roku obowiązuje nowy taryfikator mandatów, który podwyższył kary za wykroczenia drogowe. Chociaż konsekwencje za naruszanie przepisów liczone są w tysiącach złotych, wciąż nie brakuje kierowców, którym nie w smak zdjęcie nogi z gazu. Oto kilku niechlubnych rekordzistów z ostatnich miesięcy.
Nowy taryfikator mandatów znacząco podniósł kary za wykroczenia. Zmienione przepisy nie tylko umożliwiły nakładanie wyższych grzywien przez sąd, ale zwiększyły także wysokość mandatów wystawianych przez policjantów. Funkcjonariusze bez wahania korzystają z nowych uprawnień, a niektórzy kierowcy zdają się ignorować wszelkie ostrzeżenia.
Prawdopodobnie największy mandat w historii polskiego prawa drogowego otrzymał kierowca motoroweru z Olsztyna.
37-letni mężczyzna wjechał pod prąd w ulicę jednokierunkową, a następnie widząc jadący z naprzeciwka pojazd i chcąc uniknąć z nim zderzenia, wywrócił swój jednoślad. Na miejsce szybko zostali skierowani policjanci olsztyńskiej drogówki, a badanie motorowerzysty alkomatem wskazało w jego organizmie ponad 1,5 promila. Na dodatek okazało się, że pojazd, którym się poruszał, nie został dopuszczony do ruchu. Nie miał też obowiązkowego ubezpieczenia.
Za niestosowanie się do znaku "zakaz wjazdu" policjanci nałożyli na 37-latka mandat karny w wysokości... 5000 złotych. Za kierowanie pojazdem niedopuszczonym do ruchu kierujący otrzymał kolejny mandat w wysokości 1500 złotych. Spowodowanie kolizji drogowej "kosztowało go" 3000 złotych.
Łącznie, za szereg popełnionych wykroczeń drogowych mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 9500 złotych.
Równie gigantyczna kara została nałożona na 28-letniego właściciela Porsche, który odmówił wskazania kierowcy samochodu w trakcie szaleńczej jazdy po ulicach Pszczyny.
Przejazd zarejestrował pokładową kamerką inny kierujący, który w Komendzie Powiatowej Policji w Pszczynie złożył zawiadomienie o wykroczeniu. Kierowca Porsche najpierw przejechał na czerwonym świetle skrzyżowanie z ulicą Hallera, ignorując przy tym znaki ustalające kierunki jazdy z poszczególnych pasów ruchu, a następnie, po raz kolejny ignorując kierunek jazdy wynikający z sygnalizatora świetlnego, omal nie doprowadził do zderzenia z innym samochodem.
Nałożony mandat w wysokości 8000 złotych to najwyższa grzywna przewidziana przez kodeks za niewywiązanie się przez właściciela z obowiązku wskazania, komu powierzył swój pojazd. Co ciekawe, maksymalną wysokość tego mandatu zmieniono w ostatniej chwili, w nowym taryfikatorze początkowo przewidywano, że limit będzie wynosił 30000 złotych.
Bez wątpienia jednym z największych mandatów wystawionych w tym roku, może pochwalić się jeden z kierowców z Pomorza. Kumulacja spowodowała, że musiał on zapłacić 6500 zł, co stanowiło kwotę większą, niż wartość jego samochodu.
Policjanci, którzy zostali wezwani do zgłoszenia ustalili, że kierowca Renault Megane nie dostosował prędkości do warunków ruchu, w wyniku czego stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu. Chociaż nikomu nic się nie stało, badanie trzeźwości wykazało, że 50-letni mężczyzna miał w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu. W trakcie sprawdzania dokumentów wyszło także na jaw, że samochód nie był dopuszczony do ruchu.
W tej sytuacji policjanci na miejscu ukarali mężczyznę dwoma mandatami o łącznej kwocie 6500 złotych. Ponadto za jazdę pod wpływem alkoholu kierowcy groziło 2 lata więzienia i utrata prawa jazdy przynajmniej na 3 lata.
Podobną, chociaż nieco niższą kwotą, został "nagrodzony" kierowca, który w kwietniu tego roku nie zatrzymał się na czerwonym świetle przy ulicy Modlińskiej w Warszawie. Mężczyzna nie tylko zignorował wskazania sygnalizatora świetlnego, ale dodatkowo ominął wszystkie pojazdy i postanowił kontynuować jazdę po chodniku.
Całe zdarzenie zaobserwowali policjanci z grupy Speed, którzy podczas służby jechali w nieoznakowanym radiowozie. Absurdalne i niebezpieczne wyczyny mężczyzny nagrali na zamontowanym w pojeździe wideorejestratorze.
Jak poinformowała Komenda Stołeczna Policji - młody kierowca za swoje nieodpowiednie zachowanie został ukarany mandatem karnym w wysokości 5000 złotych.
Niewiele mniejszą karą może pochwalić się kierowca Lamborghini, który niedawno pędził drogą ekspresową S7 z prędkościami dochodzącymi do 260 km/h. Mężczyzna był tak pochłonięty możliwościami włoskiego supersamochodu, że nie zauważył nawet momentu wyprzedzenia patrolu drogowego grupy Speed.
Policjanci szybko rzucili się w pogoń za piratem drogowym, jednak mimo włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, kierowca Lamborghini nie myślał nawet zwolnić. Na szczęście w końcu "mistrz kierownicy" spojrzał w lusterko i zatrzymał samochód do kontroli.
Policja nie podaje, jak 45-letni mieszkaniec Miechowa tłumaczył swoją jazdę. Za popełnione wykroczenie nałożono na niego mandat w wysokości 2500 złotych, a jego konto wzbogaciło się jeszcze o 10 punktów karnych.
Wśród wykroczeń, za które stosowane są wysokie kwoty grzywny jest również wyprzedzanie w miejscu objętym zakazem. Przekonał się o tym kierowca osobowego Forda, który w maju tego roku został ukarany mandatem w wysokości 1500 złotych.
Mężczyznę zatrzymano po tym, jak w rejonie przejścia dla pieszych w Harbutowicach (Małopolskie) jadąc swoim Fordem rozpoczął manewr wyprzedzania na "podwójnej ciągłej" i wyprzedzając tak dwa samochody kontynuował jazdę lewym pasem nawet po przejściu dla pieszych.
44-letni mieszkaniec województwa śląskiego oprócz wysokiego mandatu dostał również 10 punktów karnych.
Przy okazji powyższego tekstu warto przypomnieć o kolejnych zmianach taryfikatorze punktów karnych, które wchodzą w życie z dniem dzisiejszym. Wraz z nimi pojawia się pojęcie "recydywy" za najbardziej popularne i zarazem najbardziej niebezpieczne wykroczenia. Jeśli kierowca w ciągu dwóch lat popełni to samo wykroczenie (z tej samej grupy), jego mandat będzie podwójny.
Policjant może także wręczyć nawet 15 punktów za jedno wykroczenie, a w spisie kar pojawiło się jeszcze więcej pozycji wycenionych z maksymalną liczbą punktów.
***