Czy udało Ci się za pierwszym razem?

Do tej pory w naszym serwisie publikowaliśmy listy od osób, które mają problemy ze zdaniem egzaminu na prawo jazdy.

Dzisiaj prezentujemy nieco bardziej optymistyczny tekst. Może jednak nie jest tak, że ośrodki egzaminacyjne celowo "oblewają"?

Droga redakcjo!

Po przeczytaniu negatywnych artykułów o egzaminach na prawo jazdy piszę do was, aby pokazać światełko w tunelu.

Swoje prawo jazdy na kategorię B odebrałem 2 listopada (rok wcześniej uzyskałem prawo jazdy kategorii A). Przed egzaminem naczytałem się w Internecie całej masy opinii o egzaminatorach i przebiegu egzaminu. W końcu nadszedł dzień prawdy.

Dnia 16 października stawiłem się w ośrodku egzaminacyjnym w Warszawie. Najpierw przeszedłem bezbłędnie przez test teoretyczny (zdawałem egzamin łączony). Potem przyszła kolej na praktykę. Po "odprawie" w sali czekałem aż w "wyniku komputerowego doboru egzaminatora do egzaminowanego" przyjdzie moja kolej. Doczekałem się. Po godzinie zostałem wywołany.

Reklama

Moim oczom ukazała się niesympatyczna postać z poważnym wyrazem twarzy. Po sprawdzeniu dowodu osobistego ruszyliśmy do samochodu. Już przy sprawdzaniu świateł moje obawy co do przyjazności egzaminatora sprawdziły się.

Jego oschły ton wypowiedzi i surowe spojrzenia mogły przyprawić człowieka o dreszcze.

Placyk poszedł jednak jak z płatka. Po górce egzaminator wsiadł do samochodu i wypowiedział zdanie, które dziwnie brzmiało w jego ustach: "Proszę aby nasz jazda była BARDZO DYNAMICZNA, na granicy dopuszczalnej prędkości". Nie powiem, to zdanie bardzo mnie zaskoczyło.

Nie miałem zbytniego problemu z zastosowaniem zaleceń instruktora. Namachałem się lewarkiem zmiany biegów jak nigdy w życiu. Egzaminator cały czas milczał (prosiłem o komentowanie błędów na bieżąco), wydawał tylko polecenia do skrętu. Jeździłem przez 60 minut. W tym czasie wykonywałem oba rodzaje zawracania (na "trzy" oraz z wykorzystaniem infrastruktury drogowej) i dwa parkowania (prostopadłe przodem oraz równoległe tyłem). Zdezorientowany wróciłem do ośrodka, zaparkowałem samochód. Zapadła cisza, po czym nagle egzaminator wyciąga do mnie rękę i gratuluje zdanego egzaminu. Więc jednak można zdać za pierwszym podejściem."

Czy komuś jeszcze udało się zdać za pierwszym razem?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: egzamin | prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy