Gesty, które znają tylko doświadczeni kierowcy. Liczą się palce

Swego czasu uniesiona w górę dłoń z trzema palcami czy innego rodzaju gesty wykonywane przez kierowców, były dla innych zmotoryzowanych jasnym sygnałem. Dziś „język” kierowców powoli zanika. Młodzi kierowcy nie stosują tych znaków, a przez to nie rozumieją, co w różnych sytuacjach próbuje im przekazać inny kierujący.

Młodzi kierowcy nie znają znaczenia niegdyś powszechnie znanych gestów.
Młodzi kierowcy nie znają znaczenia niegdyś powszechnie znanych gestów. WOJCIECH STROZYK/REPORTER East News

Jeszcze kilkanaście lat temu różnego rodzaju znaki, które wykonywali w stosunku do siebie kierowcy, były powszechnym elementem poruszania się po drogach. Coraz mniej jednak jest kierujących podnoszących rękę i np. pokazujących trzy palce. Najmłodsze pokolenie kierowców nie zna tego rodzaju znaków i ich nie stosuje, a w konsekwencji nie rozumie, co może dany gest oznaczać.

Tajny kod kierowców. Jak przeprosić i podziękować?

Stosowane dawniej powszechnie gesty przypomniał ostatnio profil firmy Profi Auto w mediach społecznościowych. Są to strony z poradnika dla szkolących się kierowców. Znajdziemy tutaj dwie sytuacje, w których kierowcy wyciągając ręce i układając dłonie w odpowiedni sposób przepraszają lub dziękują innemu zmotoryzowanemu. Pierwszy gest, czyli wspomniana już uniesiona dłoń z trzema palcami (w tym kciuk) w górze, oznacza według podręcznika "przepraszam". Jeśli więc ktoś, kto np. zajechał wam drogę, pokazał taki gest, możecie być pewni, że nie chciał was w żaden sposób obrazić. A co jeżeli na drodze zobaczymy, że kierowca wyciąga rękę w górze i unosi pięć palców? Ten znak możemy odczytywać jako "dziękuję". O ile drugi ze znaków możemy jeszcze spotkać na ulicach (choć raczej kierowcy nie wyciągają ręki przez okno) to pierwszy właściwie już się nie pojawia.

Uniesiona ręka i palce w górze - w ten sposób kierowcy niegdyś przepraszali i dziękowali.profiautopl/zrzut ekranu 

Czy można dziękować światłami awaryjnymi?

Nie oznacza to jednak, że kierowcy przestali się ze sobą komunikować. Można stwierdzić, że ich język w pewnym sensie uległ przekształceniu. Teraz zdecydowanie częściej przepraszamy i dziękujemy za pomocą świateł. Ewolucja nie poszła jednak poszła tylko w dobrym kierunku. Wielu kierowców przeprasza i dziękuje używając świateł awaryjnych. Nie jest to dobry pomysł, ponieważ jak wiadomo światła te powinny sygnalizować innym kierowcom niebezpieczeństwo lub nietypową sytuację.

Znacznie lepszym rozwiązaniem w tej kwestii jest znak stosowany przez kierowców ciężarówek. Ci w takich sytuacjach stosują naprzemienne włączanie kierunkowskazów. Jest to zdecydowanie bardziej bezpieczna metoda - inni kierowcy nie odczytają znaku błędnie i nie pomyślą np., że należy przygotować się na awaryjną sytuację. Niestety kierowcy aut osobowych bardzo rzadko z niej korzystają. Warto w tym miejscu przypomnieć, że za pomocą podobnych gestów komunikują się również motocykliści.

Kierowcy mrugają długimi. Może skończyć się mandatem

Kierowcy używają też szeregu innych gestów, które mają ułatwić komunikację między sobą. I tak przykładowo obok uniesionej dłoni oznaczającej podziękowanie, można spotkać również inny gest o tym samym znaczeniu - skinienie głowy. Kciuk w górę oznacza natomiast, że "wszystko w porządku". Z kolei krótkie mrugnięcie światłami oznacza, że kierowca prosi lub dziękuje za pewną przysługę wyświadczoną przez innego zmotoryzowanego.

Kierowcy za pomocą gestów i innych znaków ostrzegają się również przez różnego rodzaju zdarzeniami na drodze. Przykładowo ręka wyciągnięta w bok oznacza "zatrzymaj się". Z kolei pokazanie palcem na światła informuje innego kierowcę, że ma on wyłączone światła. Najpowszechniejszym znakiem jest chyba jednak mruganie długimi światłami, które może oznaczać niebezpieczeństwo lub też informować o policyjnej kontroli. To niestety dla kierowców może skończyć się mandatem w wysokości nawet 200 zł. Dodatkowo nasze konto obciążą cztery punkty karne. Właśnie taka kara grozi za stosowanie świateł drogowych niezgodnie z ich przeznaczeniem.

„Stop drogówka”: Brak ABS-u poskutkował najechaniem na tył drugiego auta CzwórkaCzwórka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas