Aktywiści przeciw kierowcom. Związek Dealerów prostuje kłamstwa
Na warszawskich ulicach zobaczyć można ostatnio murale obwiniające kierowców za złą jakość powietrza. To część kampanii zorganizowanej przez lokalne organizacje Polski Alarm Smogowy i Warszawa Bez Smogu. Problem w tym, że wpływ samochodów na zjawisko powstawania smogu jest w Polsce marginalny!
1 sierpnia 2021 roku Związek Dealerów Samochodów wystosował pismo do Polskiego Alarmu Smogowego oraz Warszawa Bez Smogu przedstawiając swoje stanowisko wobec ostatniej kampanii, pod którą podpisują się obydwie organizacje. Najnowsze przedsięwzięcie aktywistów sugerujące trucie społeczeństwa przez kierowców samochodów wzbudziło zastrzeżenia ze strony Związku.
Omawiana kampania prezentowana na wyświetlaczach w komunikacji miejskiej oraz w formie muralu próbuje stworzyć wizerunek kierowców samochodów, jako odpowiedzialnych za złą jakość powietrza, przedstawiając hasła takie jak: "AUTA TRUJĄ", "TWOJE AUTO, MÓJ ODDECH" zestawione z wizerunkiem dziecka. W opinii Związku przedstawianie w złym świetle jazdy samochodem nie przyczyni się do eliminacji smogu. Na dowód tego ZDS przypomina raport Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że samochody osobowe w Polsce odpowiadają za mniej niż 10 proc.(!) całkowitego zanieczyszczenia powietrza w skali kraju. Największym problemem w Polsce są bowiem tzw. "kopciuchy", ale pod tą nazwą nie kryją się wcale pojazdy lecz piece grzewcze opalane marnej jakości paliwem.
Główna przyczyna smogu w Polsce
Prawdziwości tej tezy dowiódł m.in. covid i związane z pandemią ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się. Chociaż w wielu polskich miastach natężenie ruchu kołowego skokowo spadło (w niektórych nawet o ponad 70 proc!), w praktyce nie wpłynęło to w zauważalnym stopniu na jakość powietrza! Co więcej - najwyższe stężenia pyłów zawieszonych, które w największym stopniu odpowiadają za zjawisko smogu, systematycznie notowane są w godzinach nocnych i nad ranem, gdy natężenie ruchu samochodowego w mieście jest najniższe!
Warto dodać, że park samochodowy w dużych miastach, najbardziej narażonych na powstawanie smogu, jest ciągle modernizowany. Potwierdzeniem tego mogą być tzw. mapy smogowe tworzone dla największych aglomeracji, gdzie wyraźnie widać, że w trakcie "ciepłych" miesięcy, poza sezonem grzewczym, stan powietrza jest dobry! Co więcej - natężenie ruchu drogowego w skali roku pozostaje w większości na podobnym poziomie, a zimą często można wręcz zaobserwować jego... spadek! Kierowcy często rezygnują bowiem z własnych czterech kółek (konieczność odśnieżania i skrobania szyb) na rzecz komunikacji publicznej, a niższe temperatury skutecznie eliminują z ruchu auta w gorszej kondycji technicznej!
Warto też brać pod uwagę czynnik ekonomiczny. Zarobki w aglomeracjach są przecież zauważalnie wyższe niż na prowincji, co przekłada się również na wiek aut poruszających się po miejskich ulicach. Młodszy pojazd oznacza z reguły oznacza też lepszy stan techniczny i - w każdym przypadku - "ostrzejszą" normę emisji spalin.
ZDS, który sam walczy o poprawę jakości powietrza (czego przykładem może być aktywne uczestnictwo w konsultacjach dotyczących Stref Czystego Transportu), proponuje tworzenie kampanii, które miałby szanse aktywnie zmieniać nawyki Polaków, zamiast kogokolwiek dyskredytować. ZDS zauważa również, że wybór indywidualnych środków transportu jest często koniecznością, a nie zachcianką. Związek zapowiada dalsze przyglądanie się kampaniom prowadzonym przez aktywistów, zwracając jednocześnie uwagę na rzeczywisty powód wzrostu zanieczyszczeń, jakim niezaprzeczalnie są indywidualne, przestarzałe systemy grzewcze, a nie samochody.
Aktywiści walczą z pracującymi?
Narracja aktywistów miejskich wpisuje się w długofalowe cele mające na celu zdyskredytować kierowców w oczach opinii publicznej. Ci zdają się jednak nie zauważać, że kierowcy w zdecydowanej mierze przyczyniają się do rozwoju gospodarczego. Największy odsetek zmotoryzowanych dotyczy przecież aktywnych zawodowo osób w sile wieku. Tezy o dużym wpływie prywatnych samochodów na jakość powietrza w polskich miastach są jednak trudne do obrony z naukowego punktu widzenia. Hasła o tym, że "auta trują" można było głosić 20-30 lat temu, gdy na naszych drogach tłumnie poruszały się produkty FSO i FSM, często bez katalizatorów i zasilane gaźnikowo, a auta z silnikami Diesla korzystały z wtrysku pośredniego. Obecnie średni wiek samochodu w naszym kraju oscyluje w okolicach 14 lat, co oznacza, że przeciętny polski samochód wyprodukowany został w roku 2007, gdy obowiązywała już - całkiem rygorystyczna - norma emisji spalin Euro 4. Warto też dodać, że kolejna - Euro 5 - zaczęła obowiązywać w roku 2011, co oznacza, że spełnia ją większość z poruszających się po drogach "dziesięciolatków".