Jeździsz w ten sposób zimą? To proszenie się o kosztowne kłopoty
Podczas jazdy autem na zimnym silniku trzeba pamiętać o kilku podstawowych zasadach, by nie zniszczyć podzespołów, które mogą okazać się kosztowne w naprawie. Wśród wielu kierowców funkcjonują pewne mity o tym, jak odpalać zimny silnik i w jaki sposób go rozgrzać, by szybko i skutecznie osiągnął swoją roboczą temperaturę pracy.
Pierwszy mit dotyczy rozgrzewania silnika na postoju. Współczesne jednostki napędowe najszybciej osiągają swoją temperaturę roboczą (a w zasadzie temperaturę oleju) podczas jazdy pod niskim obciążeniem, a nie na postoju. Dodatkowo trzeba pamiętać, że stanie autem z włączonym silnikiem ponad minutę grozi w Polsce mandatem w wysokości 100 zł, co związane jest z chęcią ograniczenia emisji spalin i hałasu. Jeśli kierowca oddali się od pojazdu, policjant może wlepić dodatkowe 50 zł kary.
Olej najefektywniej rozprowadzany jest po układzie napędowym w trakcie jazdy, współczesne środki smarne są dużo skuteczniejsze niż te, które były stosowane kiedyś i w ciągu kilku sekund są już w całym układzie - a przypomnijmy, że olej smaruje wszystkie ruchome części silnika, w tym na przykład turbosprężarkę. Dlatego stanie z włączonym silnikiem nie ma sensu, szczególnie, że sterownik może zwiększać dawkę paliwa, które, niespalone, zmiesza się z olejem i pogorszy jego właściwości smarne.
Ustaliliśmy już, że współczesne oleje są zdecydowanie mniej czułe na niskie temperatury i ich gęstość nie zmienia się tak bardzo, by miało to znaczenie dla smarowania układu. W przypadku zimnego silnika trzeba jednak pamiętać o kilku podstawowych zasadach zaraz po ruszeniu. Przede wszystkim korzystanie z wysokich, a nawet średnich obrotów silnika, nie jest wskazane. Z jakich obrotów korzystać? W przypadku silników benzynowych optymalne są te między 2000 a 3000/min, natomiast w dieslach między 1500 a 2500/min. Zbyt niskie obroty silnika, a szczególnie mocne wciskanie gazu nie tylko nie da efektu w postaci sprawnego przyspieszania, ale może też doprowadzić do tak zwanego spalania stukowego.
Prawidłowe spalanie mieszanki paliwowo-powietrznej wymaga precyzyjnego synchronizowania momentu pojawienia się iskry z położeniem tłoka. Problem pojawia się, gdy dochodzi do przedwczesnego, wielopunktowego samozapłonu (przed właściwą iskrą ze świecy). Wywołuje to gwałtowną falę uderzeniową, która może uszkodzić elementy układu korbowo-tłokowego. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym jest charakterystyczne stukanie w silniku, które może przerodzić się w metaliczne dzwonienie.
Co robić w przypadku zamarzniętych drzwi? Nic na siłę!
Z czasem wtryskiwacze pokryte nagarem tracą zdolność precyzyjnego dawkowania paliwa do cylindrów. Rozgrzany nagar na wtryskiwaczach może działać jak dodatkowa świeca zapłonowa, powodując przedwczesny zapłon paliwa. Gdy do spalania dochodzi przed osiągnięciem przez tłok właściwej pozycji, może to prowadzić do poważnych uszkodzeń silnika. Destrukcyjne skutki spalania stukowego mogą dotknąć panewek, pierścieni, wału korbowego, a nawet turbosprężarki. Choć współczesne silniki są wyposażone w czujniki spalania stukowego, zjawisko LSPI (Low Speed Pre-Ignition - przedwczesny zapłon przy niskich obrotach) występuje losowo i jest trudne do przewidzenia.
W przypadku silników Diesla trzeba poczekać, aż zgaśnie kontrolka świec żarowych (symbol pętli), dopiero potem uruchom rozrusznik. Nie wkręcaj silnika nawet na średnie obroty, bowiem możesz uszkodzić turbosprężarkę, która szybko osiąga wysoką temperaturę pracy. Zimny olej, który ją smaruje może spowodować niepotrzebne napięcia jej elementów, a w efekcie awarię. Dlatego po uruchomieniu silnika warto też odczekać kilka kolejnych sekund, zanim ruszymy.
W silnikach benzynowych także nie przekręcaj kluczyka od razu do pozycji, w której uruchamia się rozrusznik, warto odczekać kilka sekund. Jeśli nie jest to konieczne, możesz przez kilka minut zrezygnować z załączenia ogrzewania.