Złote myśli szeryfa z passata. Polacy, wciąż to samo, niczego nie rozumieją...

Niewykluczone, że właśnie obchodzimy mały jubileusz. Prawdę mówiąc, nie mamy pewności, iż rzeczywiście mały. Nie wiemy bowiem, czy będzie to setny, tysięczny, a może pięciotysięczny materiał dziennikarski w polskich mediach, poświęcony tzw. jeździe na suwak.

W czasach PRL-u ironicznie mawiano o takich tematach, że są wiecznie żywe - jak idee Lenina. Niektórzy, sięgając po terminologię anglosaską, nazywają je "evergreenami". Jak zwał, tak zwał, w każdym razie problem powraca, a to za sprawą krótkiego filmiku, ukazującego typową sytuację drogową oraz w sumie, jak się za chwilę okaże, mniej typową wymianę zdań między dwoma kierowcami.

Pierwszy z nich, określmy go jako kierowcę A, zbliża się do miejsca, w którym dwie jezdnie zwężają się do jednej. Jedzie pasem zanikającym, co sygnalizuje zarówno oznakowanie pionowe, jak i poziome. Zgodnie z zasadą suwaka dojeżdża do jego końca, gdzie chce przejść na pas główny i odtąd jedyny.

Reklama

Kierowca B, z samochodu stojącego na tym pasie, ma o to do niego pretensje. Nazywa takie zachowanie chamstwem. Pyta, czy kierowcę A nie obowiązuje kolejka. Wyjaśnia, że on codziennie w niej stoi, jadąc do przedszkola (zapewne z dzieckiem). Wspomina też coś o kulturze jazdy, nie przyjmując wyjaśnień kierowcy A. Potem obaj rozjeżdżają się w swoje strony.

Można westchnąć: ech ci Polacy, wciąż to samo, niczego się nie uczą, niczego nie rozumieją... Można też jednak spojrzeć na zarejestrowany pokładową kamerką incydent optymistycznie. Zwróćmy uwagę na spokojny ton rozmowy między kierowcami. Nie pada tu ani jedno niecenzuralne słowo. Nikt nikomu nie wygraża, nie obrzuca epitetami, nie tłucze pięściami po karoserii, nie usiłuje zahaczyć o boczne lusterko w pojeździe oponenta.

Chociaż słyszymy coś o "chamstwie", to w rzeczywistości rozmówcy nie przekraczają norm, które obowiązują w cywilizowanym świecie. Raczej żadnego z nich nie można nazwać klasycznym "drogowym szeryfem".

Nie wiemy, z jakiego rejonu pochodzi analizowane nagranie. Sądząc po rejestracjach - ze Śląska, chociaż postawa kierowcy B, tego z volkswagena passata, sugerowałaby raczej Wielkopolskę, z jej zamiłowaniem do ładu i porządku.

Dostrzegamy tu również pewne odniesienia do wspomnianych na wstępie dziesięcioleci nieustających przejściowych braków w zaopatrzeniu w różnorakie towary. Do czasów kolejek, list kolejkowych i kolejkowych komitetów. To wtedy zrodziło się słynne, prawdopodobnie w wielu krajach zupełnie nieznane powiedzenie - zarzut: "pan tu nie stał!". Każdy, kto próbował wcisnąć się do kolejki sprytem, siłą lub bezczelnością był uważany za godnego potępienia cwaniaka i musiał się liczyć ze społecznym odporem.

Dzisiaj takie myślenie przeniosło się na drogi. Jest korek, poruszamy się powoli, ale godnie i sprawiedliwie, wedle ustalonego porządku, auto za autem. I nikt z sąsiedniego pasa nie będzie się nam pakował przed zderzak!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy