Zielone miejsce postojowe? Możesz tam postawić auto!

Wrocławski sąd uniewinnił w poniedziałek kierowcę ukaranego mandatem za parkowanie na miejscu wydzielonym dla wypożyczalni aut elektrycznych. Ocenił, że miejsce było niewłaściwie oznaczone. Takich miejsc jest w centrum Wrocławia 200.

Miejsca wyznaczono pod koniec 2017 r., gdy we Wrocławiu rozpoczęła działalność pierwsza w Polsce wypożyczalnia aut elektrycznych. W centrum miasta wyznaczono 200 darmowych miejsc parkingowych tylko dla tych pojazdów, aby klientom wypożyczalni łatwiej było je pozostawiać.

Jako pierwszy zareagował wojewoda dolnośląski, który zwrócił się do magistratu z pismem nakazującym taką zmianę oznakowania tych miejsc, by wypełniały wszystkie wymagania dotyczące znaków drogowych. Chodziło o informację, dla kogo są przeznaczone i o usunięcie zielonego tła. Na miejscach dopisano "MWSE", co jest skrótem od: Miejska Wypożyczalnia Samochodów Elektrycznych, ale nadal mają zielone tło.

Reklama

Po piśmie wojewody i medialnych informacjach o "nielegalności" miejsc parkingowych wielu kierowców zaczęło pozostawiać na nich swoje auta. Straż Miejska karała ich za to 100-złotowymi mandatami. Gdy kierowcy nie chcieli ich przyjąć, sprawy trafiały do sądu. W sumie jest ich dziewiętnaście.

W poniedziałek zapadł wyrok uniewinniający w pierwszej z takich spraw. Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia uznał, że kierowca, parkując na takim wydzielonym miejscu, nie złamał przepisów, ponieważ nie zostało ono właściwe oznaczone w myśl rozporządzenia wykonawczego do ustawy Prawo o ruchu drogowym.

"Nawet jeśli intencje gminy były szlachetne, by tym elektrycznym autom w centrum zapewnić miejsca do parkowania, to jednak jest bezsprzeczne, że miejsce nie było właściwie oznakowane. Znak poziomy namalowany na nawierzchni nie był znakiem drogowym" - uzasadniał wyrok sędzia Wojciech Sawicki.

Zdaniem prawników reprezentujących przed sądem Straż Miejską kierowcy parkujący na tym miejscu łamali art. 97 kodeksu wykroczeń, który mówi o niezastosowaniu się do znaku drogowego.

Sąd w tzw. trybie nakazowym w lutym skazał już pierwszego kierowcę na 100 zł mandatu. Po odwołaniu rozpatrywał ją w normalnym trybie.

Wyrok nie jest prawomocny.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy