Wyjęci spod prawa rowerzyści

​Do jego prowadzenia nie potrzeba żadnego prawa jazdy ani pozwolenia. Legalnie można się nim poruszać po ulicy, chodniku, ścieżkach i to bez jakichkolwiek ograniczeń prędkości. Dlaczego rower wyjęty jest spod prawa?

Drogi dla rowerów, popularnie zwane ścieżkami rowerowymi, powstają w wielu polskich miastach, a rowerzystów z sezonu na sezon przybywa. Nic tylko się cieszyć. Szkoda jednak, że wraz z rozwojem infrastruktury nie poprawia się świadomość rowerzystów na temat tego czym jest rower i jakie może powodować niebezpieczeństwo. Polskie malkontenctwo? Nie, przekonałem się o tym w weekend, podczas przyjemnej rodzinnej wycieczki rowerowej.

Szeroka wymalowana na czerwono ścieżka ciągnie się długim podjazdem. Miejsce jak setki w Polsce. Jedziemy całą rodziną. Najmłodszy, 11-letni rowerzysta dzielnie staje na pedały, jednak podjazd jest ponad jego siły. Przewraca się i powoli gramoli na rower. W tej samej chwili słyszą za plecami wiązankę, której nie powstydziłby się kibic stołecznego klubu piłkarskiego. Z ust, na oko czterdziestoletniego rowerzysty, porządnie ubranego w sprzęt z najwyższej półki, dowiedziałem się, że to nie jest park do zabawy i mam... szybko sobie pójść.

Reklama

Na odczepne rzuciłem tylko, że chyba widzi, że dziecko się przewróciło. Nie usłyszał, bo był już daleko z przodu.

Przecież to tak, gdyby na autostradzie mijał wypadek z prędkością 100 na godzinę i jeszcze krzyczał na wszystkich. Trochę opamiętania, rowerzyści.

Bez ograniczeń

Prawo o Ruchu Drogowym nie wskazuje ograniczeń prędkości na drogach rowerowych. Zgodnie z przepisami nie można jechać szybciej niż na drodze, wzdłuż której prowadzi ścieżka. Czyli 50 km/h w terenie zabudowanym (60 km/h w godzinach 23-5) i 90 km/h poza terenem zabudowanym. Wspomniany przez mnie rowerzysta nie był aż tak szybki, ale wyprzedzał nas przy jakichś 35 km/h. To sporo, gdyby przy takiej prędkości wjechał w dziecko lub dorosłego, złamanie gwarantowane.

Wyjątek od tej reguły pojawia się wtedy, gdy przy drodze dla rowerów ustawiony jest znak ograniczający dopuszczalną prędkość. Takich znaków jest jednak w całym kraju tylko kilka. Dlaczego? Bo nawet jeśli wprowadzimy ograniczenia prędkości dla rowerów, nie będą skuteczne. Nie ma bowiem obowiązku, by rower był wyposażony w homologowany prędkościomierz. Jak zatem zbadać prędkość? Można jedynie liczyć na zdrowy rozsądek rowerzystów. Ja się chyba przeliczyłem.

Wyjęci spod prawa

Podczas wycieczki zauważyłem, że rowerzyście dzielą się na dwie grupy: turyści i zawodowcy. Ci pierwsi nigdzie się nie spieszą, drudzy traktują rower jak pojazd do codziennych dojazdów z domu pracy i z powrotem. I właśnie oni powodują największe zagrożenie.

Z jednej strony nie dziwię się, że szybko chcą dotrzeć do domu. Z drugiej, jeśli jadę samochodem i widzę ograniczenie prędkości, to muszę się do niego stosować. Na nic mój pośpiech, a jeśli nie wytrzymam, ponoszę tego konsekwencję.

Tymczasem rowerzyście za zbyt szybką i niebezpieczną jazdę nie grozi nic. W obecnym systemie prawnym kierujący rowerem nie dostanie nawet punktów karnych, jeśli spowoduje stłuczkę z samochodem. Ubezpieczenie? Zostaje tylko pozew cywilny. Mandat? Nie słyszałem ani nie widziałem, by policjant ukarał rowerzystę za wymuszanie pierwszeństwa wobec pieszych. Sporadycznie zdarzają się wymierzone w cyklistów akcje, w których karana jest jazda po chodniku czy po przejściu dla pieszych. Jak wielu rowerzystów jest wówczas zdziwionych, że popełniło wykroczenie!

Co jakiś czas pojawiają się głosy, że może obowiązkowe ubezpieczenie, karta rowerów albo prędkościomierz. Jestem za ale zanim do tego dojdzie miną jeszcze długie lata. Oby w tym czasie zmieniła się świadomość kolarzy, którym się spieszy. W przypadku kultury jazdy samochodem coś się przecież zmieniło.

Czy uważasz, że rowerzyście powinni podlegać ograniczeniom prędkości i obowiązkowemu ubezpieczeniu? Napisz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy