W jakich wypadkach giną ludzie? Te liczby mówią wszystko

Po miesiącach naszych usilnych starań Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji opublikowało wreszcie obszerny raport dotyczący stanu bezpieczeństwa na polskich drogach w roku 2017. Co z niego wynika?

Jak już informowaliśmy, w ubiegłym roku zanotowano 32 760 wypadków drogowych. W porównaniu z 2016 rokiem (33 664 wypadki) oznacza to spadek o 2,7 proc. 

W zdarzeniach tych śmierć poniosło 2 831 osób. Wynik jest daleki od ideału, ale to aż o 6,4 proc. mniej niż w roku 2016. O 3,2 proc. - do 39 466 osób - spadła też liczba rannych.

Chociaż do statystyki wciąż można mieć jeszcze wiele uwag (zwłaszcza na tle innych krajów Unii Europejskiej) nie sposób przecenić ogromnego postępu w dziedzinie bezpieczeństwa drogowego, jaki dokonał się na przestrzeni ostatnich 10 lat. Dla porównania jeszcze w 2007 roku w 49 536 wypadkach zginęły 5583 osoby, a 63 224 osób odniosło obrażenia. W tym miejscu warto dodać, że w wówczas w Polsce zarejestrowanych było zaledwie 19,4 mln "pojazdów silnikowych" (w tym 14,6 mln samochodów osobowych). Dla porównania, w ubiegłym roku w naszym kraju zarejestrowanych było już przeszło 29,1 mln pojazdów, w tym ponad 22,1 mln samochodów osobowych.

Reklama

Trzeba też pamiętać, że w Polsce krzyżują się ważne szlaki transportowe. Jak wynika z danych Komendy Głównej Straży Granicznej, w 2017 roku przez zewnętrzne granice UE do Polski wjechało 13 711 265 pojazdów, w tym 11 283 918 to samochody osobowe. 

Wzrost liczby pojazdów poruszających się po naszych drogach znajduje odzwierciedlenie w rosnącej liczbie kolizji. W ubiegłym roku zanotowano ich 436 469. To o 7,3 proc. więcej niż przed dwoma laty i aż o 22 proc. więcej niż w roku 2015. Warto dodać, że liczby te obejmują tylko takie zdarzenia, do których wzywana była policja. Jeśli kierowcy "dogadywali się" na miejscu, kolizja nie trafiała do statystyk.

Zdecydowana większość wypadków, bo 23 262 (71 proc. ogółu) miała miejsce w obszarze zabudowanym. Zginęło w nich 1 238 osób (43,7 proc.), a 27 014 zostało rannych (68,4 proc.). Poza obszarem zabudowanym miało miejsce 9 498 wypadków (29 proc. ogółu). Trzeba jednak podkreślić, że odpowiadały one aż za 56,3 proc. ogółu ofiar śmiertelnych. Winę za taki stan rzeczy ponoszą  po części wyższe prędkości podróżne. Nie można jednak bagatelizować faktu, że wraz ze wzrostem odległości od ośrodków miejskich zdecydowanie wydłuża się czas dojazdu na miejsce zdarzenia służb ratunkowych.

Spośród wszystkich rodzajów wypadków drogowych na pierwsze miejsce wysuwają się zdarzenia, które zakwalifikowano do kategorii "zderzenie się pojazdów w ruchu". W 2017 roku wypadków takich było 17 291, co stanowiło 52,8 proc. ogółu. Śmierć w nich poniosło 1 186 osób (41,9 proc. wszystkich zabitych), a rannych zostało 22 997 osób (58,3 proc. ogółu).

Powyższa statystyka świadczy nie tyle o złych nawykach kierowców (np. nadmierna prędkość), co raczej o wciąż kiepskiej kondycji infrastruktury drogowej. To spostrzeżenie zdaje się potwierdzać fakt, że najpopularniejszym rodzajem "zderzenia się pojazdów w ruchu" jest zderzenie boczne. W ubiegłym roku doszło do 9820 takich wypadków, w których zginęło 528 osób (18 proc. ogółu), a obrażenia odniosło aż 12 381 (31,4 proc. ogółu).

Oczywiście można twierdzić, że duża część z tego typu zdarzeń podyktowana jest brakiem umiejętności i "ułańską fantazją" kierujących (wymuszenie pierwszeństwa przejazdu). Nie ma jednak żadnych wątpliwości co do tego, że winę za taki stan rzeczy w ogromnym stopniu ponosi przestarzała, niedostosowana do obecnego natężenia ruchu, infrastruktura drogowa (nieintuicyjne, kolizyjne skrzyżowania, skromna sieć autostrad, itd.).

Co więcej - główną przyczyną wypadków powstałych z winy kierujących było właśnie "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu". W zeszłym roku z tego powodu doszło aż do 7 416 wypadków. Dla porównania "niedostosowanie prędkości do warunków" było powodem 6837 wypadków. Wypada jednak dodać, że to właśnie prędkość zbiera na naszych drogach najczarniejsze żniwo. W wypadkach związanych z "wymuszeniem" pierwszeństwa przez kierujących zginęło w ubiegłym roku 315 osób. W tych spowodowanych nadmierną prędkością - aż 786.

Od lat problemem polskich dróg pozostają też piesi. W zeszłym roku spowodowali oni 2378 wypadków, które odpowiadały aż za 15 proc. (425 zgony) ogółu ofiar śmiertelnych. Nie sposób przeoczyć, że drugim najczęstszym rodzajem wypadku w Polsce (po zderzeniu bocznym pojazdów) jest właśnie "najechanie na pieszego". W roku 2017 doszło do 7 911 tego typu zdarzeń (24 proc., ogółu wypadków), które odpowiadały aż za 30,4 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych (861 zgonów).

Również i ta statystyka świadczy o jakości polskich dróg. Nie sposób przecież najechać na pieszego, który porusza się po oświetlonym, odizolowanym od jezdni, chodniku... Dużo łatwiej, gdy w ciemności idzie poboczem lub jezdnią, szczególnie gdy nie ma odblasku.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy