Ukradł audi A4. Nawet nikt się nie zorientował!

Policjanci prowadzą dochodzenie w sprawie kradzieży audi A4. Samochód w ciągu kilku sekund zniknął z parkingu w Lublinie, nikt ze świadków nie zorientował się, że doszło do kradzieży. Zdarzenie zarejestrowały kamery monitoringu.

Audi A4 poprzedniej generacji zostało skradzione na początku czerwca z parkingu w Lublinie, przy ul. Sławin 20.  Samochód został zaparkowany i zamknięty.

W pewnym momencie do auta podszedł mężczyzna ubrany w kurtkę i długie spodnie, który twarz skrywał pod  kaszkietem i okularami. Strój był dość nietypowy, tego dnia było bowiem gorąco, wszystkie inne osoby miały krótkie rękawki.

Mężczyzna wsiadł do samochodu, jak do swojego i już po kilku sekundach odjechał. Nikt z obecnych na parkingu osób nie zorientował się, że doszło do włamania. Nawet oglądając zabezpieczone nagranie, trudno się zorientować, że doszło do przestępstwa.

Reklama

Jak to możliwe, że drogi samochód z taką łatwością został skradziony? Nie ma tutaj innej możliwości niż kradzież na tzw. "walizkę".

Chodzi o wykorzystywane dziś na masową skalę systemy dostępu "bezkluczykowego", które dają amatorom cudzej własności szerokie pole do popisu. Wprawny elektronik, przy pomocy ogólnodostępnych części, za kilkaset złotych jest w stanie skonstruować zestaw służący do "przedłużania" emitowanego przez kluczyk sygnału. Wystarczy go przechwycić i - za pośrednictwem własnego nadajnika - wysłać do pojazdu. W ten sposób można otworzyć i uruchomić niemal wszystkie współczesne samochody.

Sama kradzież jest przerażająco łatwa. Załóżmy, że wyposażony we wzmacniacz sygnału złodziej zbliży się do nas w sklepie. Po przechwyceniu sygnału kluczyka ten wysyłany jest do - wyposażonego w podobne urządzenia - wspólnika znajdującego się przy aucie. W takim przypadku złodziej otwiera pojazd nie wzbudzając podejrzeń, jakby miał ze sobą kluczyk. Bez najmniejszego problemu może również uruchomić zapłon - po prostu naciskając przycisk Start.

Złodziejom wystarczy jednorazowe przechwycenie sygnału, by otworzyć i uruchomić pojazd. Nawet, gdy - uciekając - oddalą się od jego źródła, a komputer pojazdu straci łączność z kluczykiem, samochód nie zgaśnie. W trosce o bezpieczeństwo (np. awaria kluczyka w trakcie manewru wyprzedzania) wprowadzono prawo, które obliguje producentów, by po "zgubieniu" sygnału samochód pozostawał "na chodzie".

Pomimo zabezpieczonego nagrania, na którym widać sprawcę, na chwilę obecną nie udało się ustalić jego tożsamości. Policja zwraca się do osób, które rozpoznają mężczyznę i prosi o kontakt pod nr tel. 81 535 41 64 lub bezpośrednio z prowadzącym sprawę 81 535 53 16. Informację można przekazać anonimowo!


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy