Uderzył w blokujący drogę radiowóz. W środku byli policjanci

Do aresztu trafił 26-latek, który podczas ucieczki przed policją uderzył w radiowóz. Ranni zostali dwaj funkcjonariusze. Młody człowiek, którego ścigali w pow. nowosolskim (Lubuskie) był pod wpływem narkotyków - poinformował we wtorek rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy.

Rozbita lancia
Rozbita lanciaInformacja prasowa (moto)

26-latek odpowie za uszkodzenie ciała, ucieczkę i niezatrzymanie się do kontroli, posiadanie narkotyków i wywieranie wpływu na funkcjonariusza policji. W areszcie spędzi najbliższe trzy miesiące. Podczas tej interwencji policjanci byli zmuszeni oddać strzał ostrzegawczy - dodał Maludy.

Do pościgu doszło w sobotę (14 grudnia br.) wieczorem w pow. nowosolskim. Miał on swój początek w Kożuchowie, gdzie policjanci chcieli skontrolować kierowcę lancii, który zaparkował na pasie zieleni, a pojazd miał liczne uszkodzenia. Kiedy jego kierowca zauważył funkcjonariuszy zaczął uciekać.

Pomimo użytych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, mężczyzna nie zatrzymał się. Do pościgu przyłączyli się dzielnicowi, którzy wykorzystując radiowóz utworzyli blokadę na jednej z dróg. Jadąca od strony Kożuchowa z ogromną prędkością lancia uderzyła w radiowóz, z którego nie zdążyli wysiąść policjanci.

Rozbity radiowózInformacja prasowa (moto)

"26-latek wysiadł z samochodu i próbował jeszcze uciekać do lasu, jednak bezskutecznie. Po strzale ostrzegawczym został zatrzymany i obezwładniony. W jego aucie były narkotyki. Ranni policjanci zostali zabrani do szpitala. Ich życie na szczęście nie jest zagrożone" - powiedział Maludy.

Rzecznik przekazał, że podczas minionego weekendu lubuscy policjanci czterokrotnie byli zmuszeni do sięgania po swoją broń. W dwóch przypadkach policjant i policjantka zostali zaatakowani i uderzeni w twarz. Jak zaznaczył, to pokazuje jak trudna jest policyjna służba.

Ranny policjantInformacja prasowa (moto)

"Bolesne jest to, że ludzie, którzy poświęcają swoje życie dla innych wciąż muszą zmagać się z takimi sytuacjami. Wskoczymy w ogień, lodowatą wodę, eskortujemy do szpitala, będziemy reanimować, podawać pomocną dłoń, ale w sytuacji, kiedy ktoś podniesie na nas rękę, będziemy walczyć o siebie i o to, aby nasze dzieci nie pozostały bez matki lub ojca" - zaznaczył Maludy

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas